Hej! To znów ja. Nie wytrzymałam i dziś rano w 27 dc zrobiłam test. Wiem, że to jeszcze za wcześnie, ale niby daje wynik po ok. 7-10 dniach od owu. Wydaje mi się, że coś zobaczyłam... ale właściwie to nie jestem pewna czy nie widziałam, tego co chciałam ujrzeć. Pokazałam mi się druga kreska, a właściwie jej delikatny cień. Może inaczej, widać jego jekkie wypełnienie. Muszę więc zaczekać jeszcze kilka dni i powtórzyć testowanie. Dałam sobie (nam?) czas do soboty, ale nie wiem czy tyle wytrzymam. Najpierw się jarałam pół dnia (oczywiście w tajemnicy przed światem), chciałam jak najszybciej do was napisać (ale w pracy wolę tego nie robić), a później doszłam do wniosku, że zfisiowałam do reszty. Czas, czas, czas.... chciałabym go przyspieszyć
Carloska, staram się od października, tzn. na początku miesiąc zażyłam ostatnią tabletkę. Ciężko jednak było wywnioskować, czy mam owu czy nie, bo pierwszy cykl miał 45dni, drugi 60. Teraz jestem dopiero w trzecim cyklu. Co do Twojego ostatniego problemu, to kilka tygodni temu miałam identyczny przypadek w bliskiej rodzinie i mimo, że bezpośrednio mnie to nie dotyczyło, bardzo to przeżyłam. Ale trzeba żyć dalej. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że tak naprawdę było to maleńkie ziarenko, a nie kilkumiesięczny płód, chociaż i tak wiem, że to nie jest pocieszeniem.