no to ja zgodnie z obietnicą spróbuję korzystając z chwili opisać wam w skrócie jak wyglądał 6.6.12. czyli najpiękniej zakończony dzień w moim życiu
jak może pamiętacie rano pojechałam na IP żeby mi zrobili ktg, na zapisie wyszło dosyć dużo skurczy ale jak to powiedziała pani w ambulatorium "nic niewnoszących" no i poszłam z tym znów na IP do lekarza, ten mnie zbadał, zrobił usg, ja mówię że nie wiem czy mi się od wczoraj nie sączą wody no i że 40 t 5 d no i nagle słyszę "proszę sobie poczekać, przyjmiemy panią na oddział"...
no i panika bo niby wiedziałam że tak może być, bo niby już czas itd. ale jak to usłyszałam to cała się roztrzęsłam
teść czeka w samochodzie na parkingu, mąż w pracy ja tylko z torebką...dzwonię do Miśka i w płacz
więc on się zdenerwował że coś się stało a ja przez łzy próbuję wydusić z siebie że jest ok a to tylko emocje
obiecał że szybko przyjedzie z walizką więc się trochę uspokoiłam
dzwonię do teścia żeby jechał do domu bo ja zostaje i on chyba też lekko zwariował bo jak przyszedł do mnie po pieniążki na parking to chciał mi oddać bilet parkingowy
no dobra, dalej pani założyła mi kartę, ciśnienie kosmiczne bo 140/82 a ja przecież taki niskociśnieniowiec
no ale w końcu myślę zapytam może o co chodzi bo w zasadzie to ja nie wiem czy mnie przyjmują na obserwację bo po terminie, czy ze względu na te wody żeby podać antybiotyk
więc pytam panią "przepraszam a w jakim celu ja jestem przyjęta" a ona na to "do porodu"...
zaprowadziła mnie na salę przedporodową i kazała tam zostać więc siedzę, cała się trzęsę, patrzę tylko na zegarek bo nie mogę się mężusia doczekać; przyszła położna no i skoro nie mam na razie badań ze sobą ani nawet koszuli do przebrania to mnie podłączą do ktg; dotarł M i przyszedł lekarz, zbadał mnie i decyzja - podłączamy oksytocynę; przebrałam się, pobrali mi krem do ewentualnego zzo no i podłączyli kroplówkę...moje skurcze oszalały nasilały się w takim tempie że byłam w szoku
najpierw poprosiłam o gaz ale po jakimś czasie miałam już tak dosyć że poprosiłam o zzo no i na szczęście szybciutko dostałam i wtedy zaczął się "najpiękniejszy" etap porodu bo patrzyłam tylko na szalejące skurcze na zapisie ktg ale nic nie czułam
w końcu zaczęłam odczuwać lekkie parcie które dosyć szybko się nasilało no i ostatecznie znalazłam się na sali porodowej
lekko nie było ale gdy położono mi na brzuchu moją córeczkę to nic innego nie miało już znaczenia...