reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wyrzućmy z siebie to, co nas w rodzicielstwie przerosło i czego się nie spodziewałyśmy.

reklama
Witam i się i ja, mistrzyni płaczu i narzekania. Od początku. Ciąża wystarana, lekarze już krzyż na mnie postawili że „o pani z takimi wynikami to niech se pani in vitro ogarnie bo naturalnie to hu hu”. No to siup, dwie kreski. Super. Poród przedwczesny, w pandemii. Położne z piekła rodem, niemiłe, jakby praca była dla nich kolonią karną. Dziecko było w szpitalu 51 dni, a ja widziałam go w tym czasie na żywo tak ze 4 razy. Niech mi wytłumaczy to ktoś mądrzejszy ode mnie (co wyczynem nie jest), czemu mogłam chodzić co niedzielę do kościoła, a nie mogłam wejść chociaż na chwilę zobaczyć własne dziecko. Proszę mi tu wybaczyć epitety i nieładne określenia, ale mamy rządzących w tym kraju musiały sporo śniegu sobie wcisnąć w krocze żeby urodzić takie bałwany. Ale mniejsza z tym. Połóg był straszny. Pociłam się niczym koń pociągowy, nogi spuchły mi i wyglądałam jakbym poruszała się na dwóch dorodnej wielości ziemniakach. Albo serdelkach. Przepraszam za kulinarne skojarzenia, jestem po prostu głodna. Niestety, gdy młody wyszedł ze szpitala, bardzo szybko przyszła depresja, a ja równie szybko dotkliwie odczułam jej skutki.
Do tego zaorałam się laktatorem. Dosłownie. Ból był taki, jakby ktoś chciał sobie cycki me odciąć tępym narzędziem. Po kilku dniach dosłownie wyłam z bólu. Nakładki takie, srakie, lejki se zmień, rady grup z fb, czego to ja nie robiłam. Aż przyszła do mnie położna i cdl, stanęła przede mną, dopiero co wyjętą z wiadra z SSRI, spojrzała na mnie i mówi: masz w domu jakąś mieszankę? A ja z gilem wyciekającym z nosa (bo ciągle płakałam) mówię że mam ale nie chciałam dawać dziecku. Co nie chciałaś, dawaj mi te puszkę, zaraz mu butlę zrobię. I tak pożegnałam się z laktatorem.
Napiszę dalej ale pies mój łypie na mnie pogardliwym wzrokiem bo 11 minut temu minęła godzina jego spaceru 🤷‍♀️
 
Mnie tylko zdołował apetyt mojej córki. Od początku niejadek , nie dogodzisz , wody nie chciała pic , jakieś łyki tylko. Obiady niemowlęce pojedyncze łyżki . Cały czas chodziłam sfrustrowana i z myślą co by zjadła. Jeździłam do eko sklepów , gotowałam , blendowalam , a ona tylko trącała jedzeniem. Do tej pory wybiórcze jedzenie i potrafi godzinę jesc !!! Już podchodzę do tego bardziej luźno. Ale traumę z tego powodu z jej okresu niemowlęcego aż po przeszdszkolne karmienie , jedzenie mam do dziś .

Ktos mi kiedyś powiedział, ze jak dziecko nie śpi to jakos człowiek to łatwiej znosi. Bo wiadomo, ząbkowanie, koszmarki, przebodzcowanie…tysiąc powodow.
Ale jak nie je to człowiek się zawsze bardziej martwi. Bo to jednak jakos tak…inaczej wpływa na kobietę.
Moge się z tym zgodzić. Jak Gaba nie chciała spać, to takie dziecko, ze może 14 godzin ciekac i wyglada na świeża i wypoczęta, to ja robiłam kolejna kawę i jakos sobie z tym radziłam. Ale gdyby mi nie jadła to pewnie ja bym zjadła ręce ze zgryzoty.
 
Witam i się i ja, mistrzyni płaczu i narzekania. Od początku. Ciąża wystarana, lekarze już krzyż na mnie postawili że „o pani z takimi wynikami to niech se pani in vitro ogarnie bo naturalnie to hu hu”. No to siup, dwie kreski. Super. Poród przedwczesny, w pandemii. Położne z piekła rodem, niemiłe, jakby praca była dla nich kolonią karną. Dziecko było w szpitalu 51 dni, a ja widziałam go w tym czasie na żywo tak ze 4 razy. Niech mi wytłumaczy to ktoś mądrzejszy ode mnie (co wyczynem nie jest), czemu mogłam chodzić co niedzielę do kościoła, a nie mogłam wejść chociaż na chwilę zobaczyć własne dziecko. Proszę mi tu wybaczyć epitety i nieładne określenia, ale mamy rządzących w tym kraju musiały sporo śniegu sobie wcisnąć w krocze żeby urodzić takie bałwany. Ale mniejsza z tym. Połóg był straszny. Pociłam się niczym koń pociągowy, nogi spuchły mi i wyglądałam jakbym poruszała się na dwóch dorodnej wielości ziemniakach. Albo serdelkach. Przepraszam za kulinarne skojarzenia, jestem po prostu głodna. Niestety, gdy młody wyszedł ze szpitala, bardzo szybko przyszła depresja, a ja równie szybko dotkliwie odczułam jej skutki.
Do tego zaorałam się laktatorem. Dosłownie. Ból był taki, jakby ktoś chciał sobie cycki me odciąć tępym narzędziem. Po kilku dniach dosłownie wyłam z bólu. Nakładki takie, srakie, lejki se zmień, rady grup z fb, czego to ja nie robiłam. Aż przyszła do mnie położna i cdl, stanęła przede mną, dopiero co wyjętą z wiadra z SSRI, spojrzała na mnie i mówi: masz w domu jakąś mieszankę? A ja z gilem wyciekającym z nosa (bo ciągle płakałam) mówię że mam ale nie chciałam dawać dziecku. Co nie chciałaś, dawaj mi te puszkę, zaraz mu butlę zrobię. I tak pożegnałam się z laktatorem.
Napiszę dalej ale pies mój łypie na mnie pogardliwym wzrokiem bo 11 minut temu minęła godzina jego spaceru 🤷‍♀️

Pisz, pisz! Wywal to z siebie.
 
reklama
Do góry