frez.ja1987
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Czerwiec 2019
- Postów
- 4 024
No i nic z tego nie zostało. A jak się zaczęło chodzenie, to całkowicie waga przystopowałaTo spory byl
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
No i nic z tego nie zostało. A jak się zaczęło chodzenie, to całkowicie waga przystopowałaTo spory byl
Widocznie taki urok jegoNo i nic z tego nie zostało. A jak się zaczęło chodzenie, to całkowicie waga przystopowała
Kogo jeszcze nie ma, kogo zaprosić do DM?
Mój dzieć ma 18 miesięcy i waży 9 [emoji85]
A myślałam, że mniej się nie daMoj na 18 msc na 8kg ehhh
mnie poproszę , chętnie dołączeKogo jeszcze nie ma, kogo zaprosić do DM?
moja też a wpierdziela jak zła, ale tylko to co lubiMój dzieć ma 18 miesięcy i waży 9
I ja rowniezmnie poproszę , chętnie dołącze
Chyba u większości laktatorowych desperatek karmienie kończy się deprecha Też jestem z tych. Byłam tak wkurzona na to kpi że w pewnym momencie miałam ochotę cycki odrąbać siekierą a i tak w głowie miałam "musisz karmić swoim mlekiem". Wytrzymałam 2 miesiące kpi. Pózniej pół roku antydepresanty dobrze trafiłaś na cdl. Moja pomimo mojej fiksacji na temat karmienia utwierdzała mnie żeby karmić ponad wszystko i zalecała pompowano co 2 h nie wspomnę o tym jakie jaja są z zatrzymaniem laktacji.. moja cdl swoimi radami tak rozbujała mi laktację, że nie dawałam rady z ilością mleka, zastojami itp. Jak już podjęłam decyzję o końcu karmienia, to nie mogłam tego zatrzymać i wydłużyć odstępu, bo robiły mi się zastoje i z płaczem dalej siedziałam na laktatorze. Panicznie bałam się zapalenia piersi (jedno miałam już za sobą). Żaden specjalista nie chciał mi pomóc zatrzymać laktacje, zawsze słyszałam : ma pani mleko, niejedna matka chciałaby być w pani sytuacji, trzeba karmić Rodzinny lekarz - swojski chłop zapisał mi diostinex, zaczęłam brać asentre i wróciłam do żywych Z perspektywy czasu wiem że przy następnym dziecku nie dam sobie odebrać tych pierwszych chwil z dzieckiem i wgonić się w depreche tylko dlatego że ktoś uważa że mój sposób karmienia jest niewłaściwy Wtedy byłam przekonana że to najważniejsze, że jeżeli nie dam małemu tego mleka to na pewno zachoruje, coś się stanie itp. Zwyczajnie obwinialam siebie.Witam i się i ja, mistrzyni płaczu i narzekania. Od początku. Ciąża wystarana, lekarze już krzyż na mnie postawili że „o pani z takimi wynikami to niech se pani in vitro ogarnie bo naturalnie to hu hu”. No to siup, dwie kreski. Super. Poród przedwczesny, w pandemii. Położne z piekła rodem, niemiłe, jakby praca była dla nich kolonią karną. Dziecko było w szpitalu 51 dni, a ja widziałam go w tym czasie na żywo tak ze 4 razy. Niech mi wytłumaczy to ktoś mądrzejszy ode mnie (co wyczynem nie jest), czemu mogłam chodzić co niedzielę do kościoła, a nie mogłam wejść chociaż na chwilę zobaczyć własne dziecko. Proszę mi tu wybaczyć epitety i nieładne określenia, ale mamy rządzących w tym kraju musiały sporo śniegu sobie wcisnąć w krocze żeby urodzić takie bałwany. Ale mniejsza z tym. Połóg był straszny. Pociłam się niczym koń pociągowy, nogi spuchły mi i wyglądałam jakbym poruszała się na dwóch dorodnej wielości ziemniakach. Albo serdelkach. Przepraszam za kulinarne skojarzenia, jestem po prostu głodna. Niestety, gdy młody wyszedł ze szpitala, bardzo szybko przyszła depresja, a ja równie szybko dotkliwie odczułam jej skutki.
Do tego zaorałam się laktatorem. Dosłownie. Ból był taki, jakby ktoś chciał sobie cycki me odciąć tępym narzędziem. Po kilku dniach dosłownie wyłam z bólu. Nakładki takie, srakie, lejki se zmień, rady grup z fb, czego to ja nie robiłam. Aż przyszła do mnie położna i cdl, stanęła przede mną, dopiero co wyjętą z wiadra z SSRI, spojrzała na mnie i mówi: masz w domu jakąś mieszankę? A ja z gilem wyciekającym z nosa (bo ciągle płakałam) mówię że mam ale nie chciałam dawać dziecku. Co nie chciałaś, dawaj mi te puszkę, zaraz mu butlę zrobię. I tak pożegnałam się z laktatorem.
Napiszę dalej ale pies mój łypie na mnie pogardliwym wzrokiem bo 11 minut temu minęła godzina jego spaceru