Po pierwsze ciężko, żeby monitor zawiódł, bo składa się z 2 części: 1 to urządzenie, które działa na zasilanie sieciowe i jest to nadajnik. Do niego podłączona jest płytka czuła na ruch. Druga część, to odbiornik, który ma w środku akumulatorki i ładowany jest na bazie podłączonej do gniazdka sieciowego. Po naładowaniu odbiornik można przenosić. Jeśli nadajnik zawiedzie, np. zabraknie prądu, to traci łączność z odbiornikiem i wtedy w odbiorniku włącza się alarm, więc nie ma możliwości, żebyśmy się nie dowiedzieli, że nadajnik się wyłączył. W odbiorniku jest również kontrolka baterii i jak zbliżają się do wyczerpania, to też włącza się alarm. Raczej mało prawdopodobne, że równocześnie zabraknie prądu, wyczerpią się baterie w odbiorniku i zepsuje się kontrolka informująca o rozładowaniu baterii.
Poza tym niby dlaczego monitor miałby działać tylko jak dziecko śpi na plecach? Działa doskonale przy każdej pozycji w jakiej śpi dziecko. Bazyli często spał na boku i w żaden sposób nie wpływało to na działanie urządzenia. Na brzuchu go nie kładłam, bo się bałam, że mi się przydusi, ale potem jak był starszy, to nieraz się na brzuch odwrócił i urządzenie też działało bez zarzutu.