hania ja w sprawach kosmetyków jestem minimalistką, teraz jest tyle uczuleń, że nie ma po co wprowadzać maleństwu nadmiaru chemii... a te wszystkie środki dla dzieci tak ładnie pachną... a dla mnie jak cos pachnie to znaczy, że ma chemię
z mojej listy:
- bephanten dla niemowlaków (na pupkę, ale tylko jak jest zaczerwienienie)
- sól morska do noska + frida, gruszka lub coś podobnego... chociaż na poczatku wystarczy położyć malucha na brzuszku a on z wysiłku sam wyszystko wysmarka;-)
- sól fizjologiczna do przemywania oczek + gaziki jałowe (ale to na poczatek) bo potem woda i płatki kosmetyczne
- jak jakaś przesuszona skórka to krem Oilatum z apteki, ale stosowany tylko na przesuszenie, myślę, że nie ma sensu kupować zawczasu
- mydełko Oillan lub inne bezzapachowe (a nawet lekko smierdzące;-)) włoski początkowo też myłam mydełkiem do ok. roku, a Gosia nigdy nie była łysa
- chusteczki do pupy (ale zazwyczaj poprawiałam czystą wodą) najmniej pachnące były Nivea Sensitive, ale niestety zniknęły z rynku
Nigdy nie stosowałam oliwki, pudru, nigdy nie nacierałam całego ciałka kremem, nie stosowałam emolientów lanych do wody przy każdym kąpaniu. W mojej rodzinie sa uczulenia na kosmetyki, im mniej chemii, tym lepiej, takie moje zdanie
Gosia nigdy nie miała odparzenia ani większych problemów skórnych. Jedynie ciemieniucha... tą likwidowałam oliwa z oliwek i myciem i szczotkowaniem. A ostatecznie pomogło rzadsze mycie głowy;-)