Rany do czego ból porównać? Ciężko, ale faktycznie początkowo do tego miesiączkowego. Ja miałam bóle i brzuszne i krzyżowe - więc niezły zestaw.
Co do znieczulenia - nie chcę. Nawet gdybym miała mieć kolejny masaż szyjki, nie chcę żadnego znieczulenia. Tu nie ma co się bać, no boli, boli jak cholera, ale nie trwa to wieki. Jak już maluszek leży na brzuszku, nic nie boli, a serducho się raduje. Miałam kiedyś przeprowadzają punkcję, czyli pobranie płynu mózgowo - rdzeniowego bez znieczulenia. Bolało w trakcie, wiadomo wkłucie się w kręgosłup to nie zastrzyk, potem cierpiałam ok 2 tygodni z racji dyskopatii w odcinku lędźwiowym. Nie dam sobie podać ZZO - nigdy.
A dzień przed porodem pamiętam tak: 23 grudzień - kontrolna wizyta i w razie gdyby nic się nie działo miałam zgłosić się po Świętach BN. Wróciłam do domu, szykując się na Wigilię w przekonaniu, że mój syn jednak termin przeciągnie. Jednak pod wieczór skurcze BH, ale jakieś inne... W nocy już konkret, ja nie śpię, stary śpi.... hihihi. W końcu budzę Jaśnie Pana coś ok 4.00 i mówię, że idę się wykąpać, zrób mi w tym czasie kanapki i jedziemy do szpitala. Ok, no to ok. A zaraz... że co?? Ja ze spokojem no jak co.... i powtarzam wszystko od początku.
Poszłam się wykąpać, wróciłam, zjadłam... M przerażony, a ja light. Przez całą drogę do szpitala pytał czy sobie jaj nie robię. Nie no faktycznie pytanie na czasie: qrde środek zimy, śnieg sypie, że ledwo drogę widać, zimno i ciemno, Wigilia i 5.00 rano... Już miałam ochotę wysiąść i iść z buta, tylko trochę daleko bo 20 km.
Kamil urodził się dokładnie w terminie, 24 grudnia o 14.35.
A przerażony M jak jechał do mnie do szpitala by zobaczyć syna zamiast do dystrybutora podjechał do kompresora i się zastanawiał dlaczego nie może zatankować