Widocznie nie miałaś pogrzewacza, bo ja też mam piętrowy domek (sypialnia na górze, kuchnia na dole) i w życiu nie schodziłam na dół żeby przygotwać mleczko, bo i po co. Wszytsko miałam pod ręką, butelki też nie miałam jednej (dlatego nie musiałam w nocy myć, sterylizować nigdy nie sterylizowałam, tylko myłam gorącą wodą z płynem i szczotką do butelek.
Po pół roku dziecko już nie wymaga takiego starannego izolowania od detergentów, których używamy na codzień.
Do tego nie je tak często w nocy, bo mleczko daję zagęszczone kaszką ryżową lub kaszkę ryżową smakową. Ja byłam przynamniej wypoczęta.
Teraz jak urodzę karmię pół roku i koniec. Wokół mnie koleżanki i kobiety z rodziny też się wypowiadały że wygodniejsze jest karmienie butelką. Przynajmniej dla matki, która może zostawić choć na chwilkę dziecko rodzinie i wyjść załatwić sprawy na mieście. Nakarmić może wtedy każdy, a mleko ściągać laktatorem to dla mnie była podwójna robota.
Kochana uwierz mi, że miałam dla swojego dziecka wszystko czego potrzebowałam. Akurat przynajmniej o to, że czegoś nie mam a bym chciała nie musiałam się martwić. Tak samo będzie teraz - jesli czegoś dla dziecka będe potrzebowała to na pewno w domu będę miała to pod ręką.
Każdy ma prawo do swojego zdania, ja też byłam wypoczęta, swoje mleko równiez od 4 m-ca zagęszczałam kleikiem ryżowym, więc dziecko ładnie przesypiało noce. Nie miałam problemu z wyjściem, ściąganie mleka to żaden problem wystarczy tylko chcieć. Cóż, są i mamy, które mają inne priorytety i choć nie potrafię tego pojąć to akceptuję to bo to nie moja sprawa.