lekarz mi mówił że może byc też tak że mój pokarm przez to że nie zanikł po jednym dziecku byl "gorszy" że niby piersi muszą odpoczać a u mnie tego nie było. no ale niewiem ile w tym prawdy...
Z tego co wiem, to nie ma żadnego znaczenia. Wiele kobiet zachodzi w ciążę podczas karmienia i kontynuują to karmienie nawet mając już dwójkę (jedynym przeciwwskazaniem do karmienia w ciąży jest ciąża zagrożona lub konieczność przyjmowania środków na podtrzymanie). I jakoś cycki są w stanie wytworzyć siarę itp więc to raczej nie w tym rzecz. Niestety przy refluksie należy podawać jakieś specjalne mleka gęstniejące w brzuszku a wiadomo, że mleko naturalne jest rzadkie i nic się do niego nie doda :-( Moja mała chlustała jak szalona, ale nie miała refluksu. Za to przybierała prawidłowo więc bez stresu ją karmiłam. Co więcej ulewała nawet zupkami czy obiadkami. Przestała skończywszy 8 miesięcy.
Przede wszystkim chill out
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
A wszystko samo się jakoś ułoży!
Przyznam, że o grzybicy pierwszy raz słyszę. Ale pewnie sprawa byłaby mi bliższa gdyby moja Gaba miała pleśniawki. Wiem, że to nie w temacie, ale skąd u dzieci biorą się pleśniawki?
Tak jak pisałam popularny "kryzys laktacyjny" to nic innego jak pozorny zanik pokarmu. To mleczko nie zanika, tylko dziecko zaczyna potrzebować go więcej. Znam wiele mam, które nie odczuły tych skoków rozwojowych u dzieci (min moja szwagierka) i karmiły bezproblemowo. Piersi niektórych nie przejmują się nawet jak dziecko w sposób naturalny rezygnuje z poszczególnych posiłków mlecznych na rzecz pokarmów stałych. Natomiast moje piersi były na początku nieco zdezorientowane. Dlatego wydaje mi się, że jest to sprawa konkretnego organizmu, a być może nawet konkretnej laktacji. Swoją drogą dowiem się tego już za kilka miesięcy ;-) Będę miała porównanie. Być może z karmieniem jest jak z ciążą- nawet u tej samej kobiety każda ciąża może przebiegać inaczej.
A co do kolek, to nie każde dziecko je przechodzi. A jeśli już to zazwyczaj ma to niewiele wspólnego z dietą mamy. Na pewno zrezygnowałabym z produktów ciężkostrawnych, wzdymających, gazowanych i silnie uczulających. Ja na początku zrezygnowałam prawie ze wszystkiego (jechałam tylko na gotowanym kurczaku z ryżem i gotowaną marchewką) a młoda i tak miała kolki codziennie przez 3 tygodnie. Jak miała 6 tygodni musiałam zjeść schabowego z surówką (byliśmy na obiedzie u brata TŻa i nikt nie myślał o diecie dla matki karmiącej ;-)). Byłam przygotowana na nieprzespaną noc a tam niespodzianka- młodej nic nie było. Od tamtej pory jadłam wszystko, oprócz produktów pochodzenia krowiego i było git.
Jak Gaba miała problem ze zrobieniem kupki (a teoretycznie dzieci cyckowe nie powinny mieć zatwardzeń bo ich kupa jest zawsze rzadka) to musiałam jeść co najmniej 3 jabłka dziennie i po problemie.
Jeśli mamy na prawdę do czynienia z kolką (a nie potrzebą bezpieczeństwa i przytulenia) to świetne do odgazowania są rurki Windi- przetestowałam i polecam
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Ewentualnie można wprowadzić do pupy cienki cewnik. To wszystko musi oczywiście być poprzedzone masażem brzuszka. Można też podawać przed każdym karmieniem wodę koperkową, espumisan w kroplach, infacol czy sab simplex (czytałam, że dobry ale nie wiem czy w PL dostępny).
Jeśli natomiast sprawdziliśmy już i maluszek ma sucho, nie jest głodny, brzuszek ma miękki a i tak płacze to może po prostu nie chce być sam w łóżeczku. Wtedy dobrze jest owinąć go ciasno kocykiem lub pieluszką (w taki kokonik żeby tylko głowa wystawała- w szpitalach tak czasem zawijają)- w końcu w brzuszku było raczej ciasno, dać cycusia do uspokojenia i pokołysać troszkę. U mojej to działało cuda ;-) Pomaga też podobno chustowanie, ale ja mogę się wypowiadać tylko co do dzieci 4m+ bo wcześniej nie wpadłam na ten genialny pomysł - teraz będę przygotowana na chustonoszenie od urodzenia.