Mnie mąż ostatnio opieprzał, że wszystko sama kupuję. Ciuszki, inne rzeczy itd. to oczywiste, ale karuzelę, matę i leżaczek też chciałam sama wybrać. Stwierdził, że powinnam dać pole do popisu rodzinie. Odpowiedziałam mu, że jak na razie to rodzina nie wspomina nic na temat jakichś zakupów dla malucha, ja nie mam zamiaru na nikim żerować i sugerować, że mają mi coś kupić. Zresztą akurat te rzeczy chciałam z konkretnych firm i konkretne modele, a głupio by mi było mówić rodzinie jakie dokładnie chcę, tym bardziej, że najtańsze one nie są. Ja mogłam poszukać używanych w niższej cenie, ale rodzina kupowałaby nowe i na pewno mały dostałby zupełnie coś innego, niż chciałabym mu kupić. Wyszłam z założenia, że jeżeli stać mnie na to, żeby coś kupić to nie będę czekać, aż inni mi to kupią.
Od brata mojego męża usłyszałam jakiś czas temu tekst, że to moi rodzice powinni kupić nam wózek, "bo taka jest tradycja". Normalnie się wkurzyłam wtedy ostro. Jestem w lepszej sytuacji finansowej od moich rodziców i raczej jest tak, że to ja staram się im coś kupić od czasu do czasu (chociaż nie chcą i protestują ) i nie wyobrażam sobie iść do nich z tekstem: kupcie mi, bo taka jest tradycja. Zresztą jakoś w mojej rodzinie takiej tradycji nie kojarzę
Rozumiem sytuację, kiedy rodzina sama proponuje, że coś kupi i ją na to stać, ale nigdy nie zrozumiem wymuszania na kimś takich rzeczy.
Od brata mojego męża usłyszałam jakiś czas temu tekst, że to moi rodzice powinni kupić nam wózek, "bo taka jest tradycja". Normalnie się wkurzyłam wtedy ostro. Jestem w lepszej sytuacji finansowej od moich rodziców i raczej jest tak, że to ja staram się im coś kupić od czasu do czasu (chociaż nie chcą i protestują ) i nie wyobrażam sobie iść do nich z tekstem: kupcie mi, bo taka jest tradycja. Zresztą jakoś w mojej rodzinie takiej tradycji nie kojarzę
Rozumiem sytuację, kiedy rodzina sama proponuje, że coś kupi i ją na to stać, ale nigdy nie zrozumiem wymuszania na kimś takich rzeczy.