Tak wiec kolej na mnie zanim zapomnę.
9.04 czyli równy tydzień temu cały dzień się nachodzilam. Byłam w sklepie, na spacerze z koleżanka i dziećmi, w lidlu sama,potem przyjechała koleżanka z która tez poszlak na spacer a na wieczór jeszcze kawa u znajomej. Przyszlam do domu około 20. Arek wpadł na moment z pracy i pojechał do księgowej. Ja robilam obiad a raczej juz kolacje i w zasadzie oprócz twardnien nic mi nie było. około 22 zaczął mnie lekko pobolewac brzuch. Przyjechał Arek,podgrzalam mu jedzenie i poszlam do wanny i się położyć. Leże w łóżku i brzuch mnie boli tak mniej więcej co 10 minut zastanawiał się czy jechać czy nie. Jak wstawalam to jakby bolal mniej.W końcu decyzja ze narazie nie dzwonimy po koleżankę bo jej przyjazd z drugiego końca miasta wiąże się z kosztami i czasem tylko budImy starszego, wlaczamy mu cartoon network (1 w nocy) i niech czeka albo na nas albo na koleżankę. Pojechalismy...
W szpitalu byliśmy jakoś 1.30-2.00 mowie zw mam skurcze mniej więcej co 10 minut. No to na fotelik. SA 4 cm po rozciągnięciu nawet i z 5 ...przyjmujemy panią...
USG dzidzia około 3940g nie taka wcale maleńka. No i na porodowke.
Porododowka:
cisza,spokój przyciemnione swiatlo ...leze podpiera pod ktg... Arek zmęczony na Maxa od 7 w pracy przysypia na krześle. Skurcze jako takie,prawie się nie pisza na ktg( co się okazuje nie muszą) około godz 4 chyba skurcze ustały,zrobilam się spiaxa i z chęcią poszlabym spać. Rozwarcie prawie nie poszło,ledwo 5.
Każą czekać na zmianę o 7 aby oni podjęli decyzje co dalej...
Ok 7 mowie do Arka żeby jechał do domu cos zjeść bo dr ma być tak około 9. Arek wyszedł - lekarka weszła. Badanie mega bolesne jest dobre 5 cm skurcze jakieś wróciły ale liche wiec decyzja o przebiciu pęcherza. W trakcie badania pytanie " chce pani urodzic?" i az sie balam odpowiedziec.mowie "chce"le karz próbuje mi przebić a boli jak cholera , nie dala rady bo za male skurcze i się pęcherz nie napina do max. obiecuje ze wróci za godzinę.
Ja wstaje a tam skurcze co 3 minuty i to bolesne! Dzwonie do Arka żeby wracał a ten dopiero dojechał wiec mowie niech się najada i szybko do szpitala. Po ok.30 min skurcze juz co 2 minuty i to takie ze juz mi źle,opieram się o zlew co chwile .tak mnie boli.
Miałam świetna położna ,taka smiechowa ze prawie do końca potrafiła mnie rozbawic tekstami. Do tego przemila ucząca się położna i lekarka twarda baba ale tez zabawna.
Przyjechał Arek i zaraz przyszła lekarka.z tekstem ze słyszała ze ja obgaduje ze mnie badanie bolalo
No to przebijemy pęcherz. Tak mnie przebijała ze we 3 mnie trzymały bo nie mogłam się powstrzymać przed odpychaniem jej... No ale poszło w końcu. Zrobiło się mokro, cieplo i pojawił się strach ze to naprawdę juz!
Kazali położyć sie pod ktg i czeakc az sie skurcze zrobią dłuższe ,intensywniejsze. Zaczęło mega bolec,przynieśli mi gaz. Z gazem było zajebiscie!!! Tak go wdychalam ze na haju takim byłam ze szok
no ale w pewnym momencie i on przestawał wystarczać. O 9 przebijali wody,polozna mówi ze do 9.30 będzie po wszystkim.
9.39 ja mowie ze miało być juz po. Ona bada a tam ledwo 7cm! Skurcze wielkie a rozwarcie stanęło! Dali mi zastrzyk dupny żeby szyjka poszła. Minela z kolejna godzina ja juz w trakcie skurczy krzyk a pomiędzy płacz ze juz nie dam rady. Wylam jak takiw dziecko. Pytają czy cos mnie Prze,ja mowie ze chyba tak. Patrza a tam 8... No to podlaczymy oxy. Jak mi zapodqli to krzyczalam zE umre. Myslqlam ze mocniejsze być nie moga a tu taka niespodzianka! Kazali na 2 skurcE obrócić się na jeden bok potem na kolejne 2 na drugi żeby głowa szybciej zeszła. Ja z bólu dosłownie nie mogłam się ruszyć! To juz na mnie krzyczaly czy chce sobie pomoc! Ze mam się obrócić ... Jakoś ledwo się obrocilam tak ze byłam na wysokości Arka brzucha który cały czas mnie trzymql za rękę i cos gadal co miało mnie uspokoić i pocieszyć...
Zaraz po obróceniu tak mnie zaparlo! Poczulam jak pcha się głowa a ja w krzyk! Ale taki krzyk jakby mi conajmniej kończyny żywcem obcinali.zdzieram swetr z Arka,gryze go...masakra One mówią "nie przyj jeszcze"! Ja dre morde... No to dawaj na plecy i przemy a ja leże na tym boku i dre Morde. One na mnie się wydzieraja ze mam szeroko nogi wziasc a ja nie mogę się ruszyć,odłączona.od świata i wrzeszcze pewna ze tego nie przeżyje! Słyszę " rozSzerz nogi bo jej głowę sciskasz!" wszyscy łącznie z Aekim próbują mi je rozłożyć,ja q głowie jak mantre "ona ma tam głowę co ty robis" ale bol był silniejszy,po prostu nie mogłam. W końcu w 4 mi rozszerzyli a mała dosłownie wyskovYla jak to Arek mówi jak pająk !
Ja przerażona mała nie płacze cała szara... Położne ją szarpią i mówią że musi zaskoczyć. W końcu płacz i tak ryczy so teraz
oczywiście okazuje się ze łożysko (podwójne????) nie wyszło cało.Lyzeczkowanie na żywca... Oczywiście dalej się wydzierałam później szycie...
Uwierzcie ze mam tak traumę jak sobie przypomne ten bol i to rozdzielanie moich nóg i to ze zrobilam malej krzywdę. No horror.chce o tym szybko zapomnieć.