reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wspólny pokój dla rodzeństwa - jak?

Ale tu chyba nikt nie pytał jak za jakis czas zmieścić lodówkę w pokoju tylko jak rozwiązać ustawienie pokoju (padło bardzo duzo fajnych rad o sciankach z regipsu itp) a od Ciebie hasło o kontroli... No ale co dalej Ola? Tracisz ten dach nad glowa, musisz isc mieszkac z trojka dzieci na 50m a orzeciez tak nie da sie żyć wedlug Ciebie a wszystko wymaga czasu!!! . Skad wiesz, ze autorka komentarza nie probuje jak najszybciej zapewnic komfortu swoim dzieciom? Ze poprzez pytanie tutaj, nie probuje dzialac jak najszybciej? Ocenilas kogos z góry... Jest tu mnostwo mam, ktore maja trojke dzieci, mieszkaja w bloku, nie mając duzego metrazu a Ty pojechalas po nich wszystkich jak po jakiejs patologii. Ja Ci zycze, zeby nigdy nie podwinela Ci się noga i obys nie musiala poczuc sie przez kogos tak, jak niektore kobiety poczuly sie przez Ciebie!

Ale wszystkie te kobiety miały pecha czy jednak zdecydowały się na trójkę dzieci mając świadomość lodówki w ich pokoju?

Serio, pytasz mnie to takie rzeczy które przykro mi ale nie mieszczą mi się w głowie. Równie dobrze moglabys mnie pytac co zrobie jak przyleca jutro kosmici i zaczna atakować. Bo tak jak napisałam i ja i dzieci jesteśmy na maxa zabezpieczeni.

Jeżeli ktoś poczuł się źle to chyba w taki razie nie jest pewny tej trojki dzieci na 50m2?

I nadal potrzymuje, że powinno sprawdzać się po porodzie w jakich warunkach żyje dziecko. Moja najlepsza przyjaciółka żyła z rodzicami alkoholikami na 20m2 wraz z trójka swoich braci. Nie miała ani możliwości spokojnej nauki, ani możliwości zaproszenia znajomych. I jakoś nie specjalnie chce powielać model swoich rodziców. Widać niezła z niej materialistka 🤷‍♀️🤡
 
reklama
Ps. Autorka komentarza to troll albo bot więc nic nie probuje zrobić 😉
Poza wywołaniem takiej dyskusji.

Naprawdę nie chce mi się dalej pisać bo ja nie zmienię swojego zdania. Gdybym miała inne życie nie zdecydowałabym się na 3 dzieci.
 
I nadal nie wiem czemu mój komentarz obraża, a sprawdzanie warunków lokalowych rodziców adopcyjnych już nie obraża. Czemu rodziców adopcyjnych musi być stać na dziecko, a rodziców biologicznych nie?
Czemu ktoś walczacu z nieplodnoscia jeszcze musi pokazać, że go stać? Nie ma wystarczająco ciężko?
 
Tak jakby ktoś nie wierzył 😉
Z innego wątku
 

Załączniki

  • Screenshot_20240625_231502_Samsung Internet.jpg
    Screenshot_20240625_231502_Samsung Internet.jpg
    255,6 KB · Wyświetleń: 73
I nadal nie wiem czemu mój komentarz obraża, a sprawdzanie warunków lokalowych rodziców adopcyjnych już nie obraża. Czemu rodziców adopcyjnych musi być stać na dziecko, a rodziców biologicznych nie?
Czemu ktoś walczacu z nieplodnoscia jeszcze musi pokazać, że go stać? Nie ma wystarczająco ciężko?
z tym się absolutnie zgadzam. Logicznie rzecz ujmując, dzieci z domów dziecka zaznały już cierpienia i kiepskich warunków życiowych, więc "zwykłe" mieszkanie czy dom, to już dla nich podwyższenie standardu życia. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to okrutnie czy wyższościowo. Myślę, że wystarczyłoby zaświadczenie o własności lokalu i jedna wizyta, żeby potwierdzić "na oko", że ta nieruchomość naprawdę jest.

Co do dzieci żyjących z rodzicami biologicznymi... Cóż, to prawda, że nikt ich nie sprawdza. Mamy tyle rodzin dysfunkcyjnych, ojciec nie chciał dziecka, a teraz w ogóle nie uczestniczy w jego życiu, matka z powodu różnych traum nie umie inaczej, jak osaczyć dziecko troską i miłością (proszę, nie pytajcie co przez to rozumiem, nie mam podstaw by myśleć, że są tu ludzie mało bystrzy), mogą być nałogi, których się nie leczy, mogą być toksyczni teściowie, którzy w końcu rozbiją związek rodziców. Jest mnóstwo rzeczy, które mają potwierdzony negatywny i silny wpływ na życie dziecka, a później dorosłego. Oczywiście, warto byłoby o tym wiedzieć przed poczęciem, ale co wtedy? Ja byłabym zdyskwalifikowana za leczenie psychiatryczne pod kątem depresji i zaburzeń odżywiania, nie mówiąc o nałogu, który leczę dopiero od niedawna. Nie wyobrażam sobie życia bez moich dzieci i oddałabym im wszystko, byle byłyby szczęśliwe. Dążę do tego, że trudno jest ocenić kogoś "na papierze" czy będzie dobrym rodzicem. Ja na papierze nie powinnam nawet mieć chłopaka, a co dopiero męża i dzieci. Myślę, że znalazłoby się kilka innych osób ukrywających się bezpiecznie pod nickami na forum, które są świetnymi rodzicami, ale formalnie nie powinny mieć dzieci, bo mieszkają z teściami, mąż/żona zdradza, nie ma pieniędzy na wszystkie najdroższe akcesoria, itd. U mnie w domu było bogactwo, a pochodzę z typowo dysfunkcyjnej rodziny, która powinna zamknąć się w tym swoim pałacu pod dużym miastem i się nie rozmnażać.
 
z tym się absolutnie zgadzam. Logicznie rzecz ujmując, dzieci z domów dziecka zaznały już cierpienia i kiepskich warunków życiowych, więc "zwykłe" mieszkanie czy dom, to już dla nich podwyższenie standardu życia. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to okrutnie czy wyższościowo. Myślę, że wystarczyłoby zaświadczenie o własności lokalu i jedna wizyta, żeby potwierdzić "na oko", że ta nieruchomość naprawdę jest.

Co do dzieci żyjących z rodzicami biologicznymi... Cóż, to prawda, że nikt ich nie sprawdza. Mamy tyle rodzin dysfunkcyjnych, ojciec nie chciał dziecka, a teraz w ogóle nie uczestniczy w jego życiu, matka z powodu różnych traum nie umie inaczej, jak osaczyć dziecko troską i miłością (proszę, nie pytajcie co przez to rozumiem, nie mam podstaw by myśleć, że są tu ludzie mało bystrzy), mogą być nałogi, których się nie leczy, mogą być toksyczni teściowie, którzy w końcu rozbiją związek rodziców. Jest mnóstwo rzeczy, które mają potwierdzony negatywny i silny wpływ na życie dziecka, a później dorosłego. Oczywiście, warto byłoby o tym wiedzieć przed poczęciem, ale co wtedy? Ja byłabym zdyskwalifikowana za leczenie psychiatryczne pod kątem depresji i zaburzeń odżywiania, nie mówiąc o nałogu, który leczę dopiero od niedawna. Nie wyobrażam sobie życia bez moich dzieci i oddałabym im wszystko, byle byłyby szczęśliwe. Dążę do tego, że trudno jest ocenić kogoś "na papierze" czy będzie dobrym rodzicem. Ja na papierze nie powinnam nawet mieć chłopaka, a co dopiero męża i dzieci. Myślę, że znalazłoby się kilka innych osób ukrywających się bezpiecznie pod nickami na forum, które są świetnymi rodzicami, ale formalnie nie powinny mieć dzieci, bo mieszkają z teściami, mąż/żona zdradza, nie ma pieniędzy na wszystkie najdroższe akcesoria, itd. U mnie w domu było bogactwo, a pochodzę z typowo dysfunkcyjnej rodziny, która powinna zamknąć się w tym swoim pałacu pod 9dużym miastem i się nie rozmnażać.

Ja tylko uściślę, że celowo pisałam o ośrodkach adopcyjnych bo tam nie ma dzieci stricte z traumą - to są niemowlęta które trafią do rodziców w 6 tygodniu swojego życia. I niekoniecznie są to dzieci z patologii mam w swoim domu taki przypadek - mama zrzekła się praw rodzicielskich z powodu robienia kariery.

A mimo to, nikt by takiego dziecka nie wydał do pokoju z lodówka 🤷‍♀️

I w żadnym wypadku nie twierdzę, że rodziny bogate nie powinny być sprawdzane. Uważam, że status materialny nie ma tu znaczenia.

Przykładowo u mnie nikogo nie było (żadnej położnej itd) dziecko ma 6 miesięcy. Owszem chodzę z nim na szczepienia, ale sama go zapisałam do przychodni. W szpitalu ktoś nie ogarnął i zapomnieli mnie zapytać gdzie wysłać kartę szczepień. Gdybym sama nie zadzwoniła NIKT nie miałby pojęcia o tym, że jest jakieś dziecko - a mieszkam w Warszawie. Nie w jakiejś małej miejscowości.

Ich pewnie też nikt nie kontrolował bo po co według niektórych:


 
Może kogoś zaskoczę, ale zarówno 13 lat temu jak i 4 w szpitalu pytano mnie o warunki lokalowe: metraż czy dziecko będzie miało swój pokój czy jest łazienka itd. Później na wizycie patronażowej położna zerkała na mieszkanie i odnotowywała, że dzieci mają samodzielne pokoje itd. Z tego co piszecie wygląda, że nie jest to standardem.
 
Ich pewnie też nikt nie kontrolował bo po co według niektórych:


Celowo się nie włączałam w ten rajd po Twojej wypowiedzi, bo masz prawo do własnej opinii. Choć jak podkreślam, moje wolnościowe przekonania raczej są mocno na bakier z podejściem proinstytucjonalnym i wiarą w to, że Państwo będzie lepiej wiedziało co jest dla człowieka dobre. Ale tą wypowiedzią powyżej dokonujesz manipulacji.
Nikt nie twierdził, że katowanie dzieci jest czymś, co nie wymaga interwencji służb. Kontra padła na Twoją sugestie o tym, że nieodpowiednie warunki mieszkaniowe powinny być zewnętrznie sprawdzane i, jak rozumiem, poddawane ocenie pod względem tego, czy rodzice nadają się na rodziców.
Zmieniasz dziedzinę dyskusji, gdy jest Ci to na rękę, co jest dla mnie nieuczciwe retorycznie. Nie dziwi mnie to, bo do takiego sposobu argumentacji przyzwyczajaja nas mainstreamowe media, ale wydaje mi sie, że stać nas na wiecej. Trzymajmy się tematu.
 
Może kogoś zaskoczę, ale zarówno 13 lat temu jak i 4 w szpitalu pytano mnie o warunki lokalowe: metraż czy dziecko będzie miało swój pokój czy jest łazienka itd. Później na wizycie patronażowej położna zerkała na mieszkanie i odnotowywała, że dzieci mają samodzielne pokoje itd. Z tego co piszecie wygląda, że nie jest to standardem.

No u mnie do dzisiaj nie było położnej 🤷‍♀️
 
reklama
Może kogoś zaskoczę, ale zarówno 13 lat temu jak i 4 w szpitalu pytano mnie o warunki lokalowe: metraż czy dziecko będzie miało swój pokój czy jest łazienka itd. Później na wizycie patronażowej położna zerkała na mieszkanie i odnotowywała, że dzieci mają samodzielne pokoje itd. Z tego co piszecie wygląda, że nie jest to standardem.
To chyba wynika z prawa - położna ma sprawdzić warunki mieszkaniowe. Tylko nie sprawdza ile m2 ma lokal, ale czy dziecko jest w nim bezpieczne. Zazwyczaj nawet o tym nie wspominają. Ale jakby np. podczas wizyty walały się butelki po alkoholu itp., to na pewno należałoby się spodziewać wizyty opieki społecznej.
 
Do góry