reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wsparcie partnera


Choruje na bardzo ciężki i duży przypadek choroby Hashimoto i niedoczynności tarczycy. Wyniki TSH sięgały 12. Dawka euthyroxu 175 i ciągle wahania TSH. To był koszmar. Endokrynolog od razu powiedziała mi, że zajście w ciążę może być ciężkie, a jak już zajde to choroba Hashimoto będzie traktowała dziecko jako intruza i mój organizm będzie chciał się pozbyć tego intruza. To tego insulinoopornosc, więc i przyjmowanie leku glucophage. Zaczęłam brać zastrzyki na moją otyłość. Po odstawieniu tabletek anty od razu zaszłam w ciążę i byliśmy w szoku, że tak szybko się nam udało. Od razu poszłam do endokrynologa i moja lekarka zapomniała mi wspomnieć, że te zastrzyki, jak i również glucophage zwiększają możliwości zajścia w ciążę 🤣
Lekarze czasami powinni się w głowę popukać, zanim coś młodej osobie powiedzą...
Mamy podobnie. Ja na początku studiów dowiedziałam się, że mam hiperprolaktynemię i niedoczynność tarczycy, badali mnie w kierunku guza przysadki.
Wyniki miałam tak podniesione, że lekarka na wstępie powiedziała mi, żebym sobie nie robiła nadziei na dziecko, bo nigdy w ciążę nie zajdę.
Prolaktyna nie do ustabilizowania.

Tylko ja podeszłam do sprawy odwrotnie niż Ty i po prostu olałam facetów, bo nie chciałam nikomu marnować życia związkiem z kobietą bezpłodną. Potem poznałam męża i on stwierdził jako pierwszy, że najwyżej adoptujemy 12 kotów 😂
Po czym w obie ciąże zaszłam w pierwszym cyklu starań i ciągle momentami mnie wkurw trzyma na to, że posłuchałam głupiej baby, która wydała wyrok bez zlecenia jakichkolwiek badań w kierunku faktycznej płodności. I pluję sobie w brodę, że mogłam zajść w ciążę 5 lat wcześniej, a ja odkładam wszystko w czasie, bo po co, skoro i tak nie mogę.
 
reklama
Już Ci tłumaczę mój przypadek.
Jaki proces myślowy? Żaden. Chciałam mieć dziecko.
Co dalej? Jakoś to będzie (zawsze byłam optymistką, zawsze wszystko w jasnych barwach, w każdej sytuacji staram się znaleźć pozytywy).
Czy sprawdzałam ile co kosztuje? Nie.
Nie interesowałam się cenami mleka, pampersów, leków.
Nie brałam opcji choroby dziecka pod uwagę.
Nie brałam opcji wcześniejszego porodu pod uwagę.
Studia mi nie przeszkadzały, byłam drugą laską w grupie w ciąży i wiedziałam, że mi się uda. Tylko obronę miałam pół roku później, niż reszta.
Wiedziałam, że będę miała wsparcie zarówno w swojej jak i w męża rodzinie, a z tym łatwiej.

I teraz najlepsze!
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jakie to było głupie, lekkomyślne, egoistyczne i nieodpowiedzialne.
Z perspektywy czasu dopiero dostrzegam, ile rzeczy mogło pójść nie tak - dlatego każdego dnia dziękuję mojemu Aniołowi Stróżowi, bo ma chłop ze mną prze.....ne.
Tylko że mając te 24 lata nie byłam taka mądra, jak dziś.
Wtedy żyłam tu i teraz, hakuna matata, siano w głowie.
Ale wiesz co?
Dziś cieszę się, że wtedy byłam taka głupia, bo w tej chwili nie wyobrażam sobie być matką niemowlaka.
W tej chwili w życiu bym nie podjęła decyzji o dziecku, ze względu na czasy, w jakich przyszło nam żyć.
Co prawda będę miała jedno dziecko na zawsze przy sobie i na zawsze będzie dzieckiem, ale dla mnie okres noworodkowy i niemowlęcy to katorga, wolę duże, "odchowane" dzieci i czuję ulgę, że "to najgorsze" (dla mnie oczywiście!) mam już dawno za sobą.
A sytuacja materialna w miarę mi się ustabilizowała i związek - mimo wieeeeelu burz - przetrwał i cały czas się scala.

A nie obawialas się, ze nagle partner straci zainteresowanie dziećmi (bo planowanie to jedno i wtedy każdy chce, a spotkanie z rzeczywistością bywa bolesne)?
Oferty wsparcia a to samo wsparcie w rzeczywistości to zupełnie inna kwestia. Nie martwiłam się, ze ludzie zostawia cie na lodzie?
 
Nieustannie mnie dziwi oburzenie na fakt, że społeczeństwo oczekuję, że ludzie robiący dzieci zapewnią im godne życie. Nie ma nic szokującego w tym, że kiedy pytamy dorosłych ludzi o opinię to oni jasno mówią, że na dziecko trzeba mieć pieniądze i zaplecze mieszkaniowe. Czy to znaczy, że dziecko musi mieć wózek za 10 tys i 7 prywatnych niań? Nie. To znaczy, że dla dzieci chciałoby się spokojnego domu ze szczęśliwymi rodzicami nie muszącymi martwić się o chleb na śniadanie czy zieloną szkołę.
Nie wiem jak wyżyć z dzieckiem za 1300 zl. Czy nawet 1800 licząc 500+.
Sama bym się za tyle nie utrzymała
 
Nieustannie mnie dziwi oburzenie na fakt, że społeczeństwo oczekuję, że ludzie robiący dzieci zapewnią im godne życie. Nie ma nic szokującego w tym, że kiedy pytamy dorosłych ludzi o opinię to oni jasno mówią, że na dziecko trzeba mieć pieniądze i zaplecze mieszkaniowe. Czy to znaczy, że dziecko musi mieć wózek za 10 tys i 7 prywatnych niań? Nie. To znaczy, że dla dzieci chciałoby się spokojnego domu ze szczęśliwymi rodzicami nie muszącymi martwić się o chleb na śniadanie czy zieloną szkołę.
Nie wiem jak wyżyć z dzieckiem za 1300 zl. Czy nawet 1800 licząc 500+.
Sama bym się za tyle nie utrzymała
Powiem tak. Jeżeli nic się nie zmieni z kosiniakowym i 500+ i uratujemy swój związek to po porodzie razem będziemy mieć 6700, z czego moja mama już jest tak podniecona faktem, że będzie mieć wnuka lub wnuczkę pierwsza, że ona powiedziała że kupuje wózek i łóżeczko i koniec kropka 😅
 
Ale my wspólnie mamy ponad 5tys, jak dziecko się urodzi z 500+ będzie to prawie 6tys. Serio nawet za taką kwotę nie da się wyżyć?😅

Ale czyż nie z tym problemem tutaj przychodzisz? Ze facet nagle zakręcił ogonem i ma w dupie Ciebie, twoja ciąże i dziecko?
Skoro on sobie nie życzy ciebie i twoich gratów w swojej kawalerce to uważasz, ze będzie ci sypał kasa, kiedy tylko zażądasz? Raczej kiepsko to widzę. Albo będzie ci mówił, ze przesadzasz, ze dziecko nie potrzebuje tego czy tamtego. Będziesz skamleć o kasę na podpaski i chusteczki.

No jak to jak, Polska socjalna się kłania 😁

Ano chyba ze tak. Jednak ja zawsze mam nadzieje, ze ludzie maja większe aspiracje. Pewnie zbyt dużo oczekuje :)

Da się, ale w nerwach. Dziecko to nie tylko pieluchy i akcesoria, to też nieprzewidziane wydatki, których jak nazwa wskazuje nie da się przewidzieć. Można wydać całą Twoją wypłatę na lekarzy i leki w ciągu tygodnia jeśli dziecko zachoruje na głupie zapalenie oskrzeli. Na dzieci idą grube, grube pieniądze.

Dokladnie.
Choroba potrafi tak z kasy wypłukać, ze klękajcie narody.
 
Zadam pytanie, bo mnie to nurtuje.
Jaki jest proces myślowy 23 latki w związku na odleglosc i z kiepskim dochodem i planującej dziecko? Nie czepiam się ale serio pytam.
Jestem ulepiona z innej gliny i nie łapie.
Ok, decyzja. Chce dziecko. I co dalej?
Mam jakiś tam dochód ale czy takie osoby sprawdzają co ile kosztuje czy to już zbyt zaawansowana opcja?
Zwiazek na odległość albo taki sobie średniej jakosci. Nie daje to nic do myślenia?
Albo któryś tam rok studiów. Nie myśli taka osoba, ze wszystko może być o wiele trudniejsze?
Pomijam sytuacje wpadki kiedy to trzeba zakasać rękawy i dać sobie radę. Pomijam diagnostyke medyczna, która twierdzi, ze wiek 23 lat to ostatni wiek na dziecko, bo są i takie sytuacje.
Normalna zdrowa 23 latka z perspektywami planuje dziecko będąc w sytuacji jak powyżej. Jak takcie myślenie wyglada?

Powiem i będę do znudzenia powtarzać, ze dziecko to nie jest ktos, kto scala rodzine. Dziecko to ciężka próba dla obojga osób w związku. To istota, od której nie powinno się nic oczekiwać, bo to niezależny człowiek z własna osobowością, planami i marzeniami.
Jaki jest proces myslowy matki, która faworyzuje młodsze dziecko a za starszym średnio przepada?
 
Powiem tak. Jeżeli nic się nie zmieni z kosiniakowym i 500+ i uratujemy swój związek to po porodzie razem będziemy mieć 6700, z czego moja mama już jest tak podniecona faktem, że będzie mieć wnuka lub wnuczkę pierwsza, że ona powiedziała że kupuje wózek i łóżeczko i koniec kropka 😅

No to nie rozumiem.
Facet nie chce żebyś z nim zamieszkała a ty już dzielisz „wspólna” kasę?
Rozumiem jednak, ze liczysz bardzo na mamę i jej wsparcie. Finansowe i mieszkaniowe. Tylko ze to nie czyni cie niezależna w jakikolwiek sposób.

I takiego lekkiego podejścia nie rozumiem. Liczyc na kogoś w każdym temacie.
 
Powiem tak. Jeżeli nic się nie zmieni z kosiniakowym i 500+ i uratujemy swój związek to po porodzie razem będziemy mieć 6700, z czego moja mama już jest tak podniecona faktem, że będzie mieć wnuka lub wnuczkę pierwsza, że ona powiedziała że kupuje wózek i łóżeczko i koniec kropka 😅
Dlatego jestem przeciwniczką wszystkich 500+, kosiankowych itd. Zdrowi ludzie powinni utrzymywać się bez zasiłków i świadczeń socjalnych.
 
reklama
Dokladnie.
Choroba potrafi tak z kasy wypłukać, ze klękajcie narody.
No a jeszcze fakt, że zazwyczaj chore dziecko = absencja w żłobku = absencja w pracy. I albo bierzesz urlop który jest ograniczony, albo ciśniesz na opiekę na dziecko, przez to wypłata mniejsza i często cierpliwość pracodawcy nadwyrężona. Bywa przesrane
 
Do góry