reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wrześniówkowe mamy

I jeszcze jednego jestem ciekawa...
Przytyłyście już trochę Kobitki??;-) Ja trochę ponad 3 kg i mam wrażenie, że wszystko 'weszło' mi w brzuch i biust:-p
 
reklama
ostatnio jak sie u ginki wazylam..a bylo to dokladnie 19 lutego wazylam 67 kg. jak zobaczylam wage to sie przezegnalam... Przytylam okolo 4 kg... szczerze mowiac to nie wiem jaka byla moja waga teraz po szpitalach i zimie..obawiam sie ze nawet cos kolo 64 wiec 3-4 kg moze byc tak opcjonalnie... nie wiem ile to bedzie na koncu ale juz mnie zaczyna kregoslup pobolewac...

u mnie historia byla calkiem dziwna... z tym planowaniem i staraniem sie i w ogole...
Bo bylam z kims przez 3 lata ( dokladniej z M.)... w bardzo dziwnych okolicznosciach sie rozstalismy..i zaraz po tym..zwiazalam sie z przyjacielem jego.. Niestety okazal sie czlowiekiem dosc destrukcyjnym i toksycznym wrecz... No i wlasnie on strasznie chcial mnie 'usidlic' dzieckiem... I wtedy byly jakies starania sie o dziecko..ale z mojej strony bardzo niedojrzale, wrecz glupie, bo dla swietego spokoju.. trwalo to ponad rok... No i pozniej ( a mianowicie rok temu) znow trafilismy na siebie z M..Bo to z nim wczesniej bylam... I powoli wyszlam z tego zwiazku zlego... i zwiazalam sie na powaznie z M...I raczej staralismy sie dziecka teraz nie miec..a tu wpadka sie zdarzyla... No ale stalo sie.. i nawet on teraz juz jest taki jak przedtem. Chyba mu wszystko juz sie w glowie ulozylo...
czasami mysle ze to przeznaczenie..Chyba jednak wierze ze wszystko musi miec jakas przyczyne..
W sumie nie wiem dlaczego wam o tym napisalam.. Chyba zeby tylko glupota sie pochwalic..:p Ale rozne koleje ludzkie sa..
 
Co prawda jestem z sierpnia ale przyłącze się do dyskusji na temat wagi:-) Waże 59 kilogramów, moja waga wyjściowa to 55 więc przytyłam 4 kilogramy. Poszło mi w brzuszek i piersi, nie ma co narzekać w końcu 5 miesiąc się zaczął ;-)
 
Ehhhh...Moja wyjściowa też 55, a teraz jest już 58. Ale najważniejsze żeby Dzidziuś był zdrowy, a o wagę to ja się po porodzie będę martwić:-)
Harsharani ja też wierzę w przeznaczenie. I to, że każdy ma gdzieś swoją 'drugą połówkę'. Cieszę się, że Twojemu M. 'w glowie się ułożyło' ;-) To w końcu też Jego Dziecko i Jego radość:-)
 
e tam dziewczyny wy to jakies szczypiorki jesteście, ja teraz ważę jakieś 86 kilo ipowiem wam że nie uwieżyłybyście bo jak ważyłam 70 to wszyscy mówili że wyglądam w sam raz a jak kiedyś ważyłam 60 to mi wszystkie kości wystawały bo tak na marginesie to mam grube kości
 
Witam wszystkie wrześniowe mamy
I choć już od dłuższego czasu inwigiluję wątek jako TW Maraniko (jednocześnie przysięgam, że nie współpracowałam z żadnymi służbami;-)) to dopiero dzisiaj w końcu mam okazję sie Wam przedstawić z nadzieją, że przyjmiecie mnie do Waszego grona:confused:. Może na początek kilka słów o sobie...
Mam na imię Ania i mieszkam w Gdyni i jak wnioskuje po prześledzeniu wątku zaliczam sie niestety do tych ciut starszych mam, ale nie z wyboru tylko z konieczności. O to maleństwo staraliśmy się 6 lat, kilku lekarzy, przepłakane noce, i ta ogromna bezsilność...W końcu nadszedł czas na klinikę i znowu porażka w sensie braku efektów. Po 6 inseminacjach kiedy to Pan doktor przedstawił mi wykres z którego wyraźnie wynikało, że dalsze próby nie mają sensu, bo krzywa prawdopodobieństwa, że się uda spada wraz z kolejną próbą pozostało nam tylko in vitro. Co ciekawe przez te wszystkie lata nie byłam zdiagnozowana, bo wszystko niby było w porządku. Ale miałam już tego wszystkiego powoli dość, a każda kolejna wizyta u gin była coraz bardziej dla mnie upokarzająca. Nie z winy lekarza, bo był świetny, ale ja tak się czułam. Rok temu odstawiłam lek (miałam ciut za wysoką prolaktynę) i zdałam się na los. Ale znowu bez efektów więc w końcu doszliśmy do wniosku, ze jednak trzeba spróbować in vitro tym bardziej, że latka lecą:baffled:. Zamierzałam poddać sie zabiegowi na początku wiosny, mąż na początku stycznia wyjeżdżał na kontrakt i w sumie choć spóźniała mi się @ o kilka dni nie sądziłam, że to z najradośniejszego dla nas powodu:-). Dwa dni przed wyjazdem zrobiłam w końcu test, żeby mąż wiedział co jest grane i aż zaniemówiłam z wrażenia jak zobaczyłam dwie kreseczki. Przepłakałam w łazience prawie godzinę zanim to do mnie dotarło:-D.
Teraz nasza niunia ma już ponad 12 tygodni, 6 cm i według wszelkich znaków na niebie i ziemi powinna przyjść na świat 7 września. I choć podobno rodzice chcą aby pierwsze dzieciątko było ich płci (panowie chcą synów, a mamusie córcie) to u nas jest zupełnie odwrotnie ja chcę chłopaczka, a mąż córunię;-) Ale tak naprawdę to pragnę tylko żeby było zdrowe:tak:
 
Ach a propos badań, bo ten temat przewijał sie wielokrotnie i usg to ja już mam przezierność karkową za sobą i na szczęście wszystko OK, oprócz tego morfologia, mocz, toxoplazmoza, różyczka, żółtaczka, glukoza, progesteron i kilka innych i chyba z 4 usg. Wspominam o tym, bo jednak wczesne badania to podstawa, a lekarze różnie do tego podchodzą niestety. Niektórzy zakładają książeczki ciąży dopiero 16-20 tygodniu. Ale to niestety jest czasem za późno. I wbrew temu jakie są opinie warto iść do lekarza jak najwcześniej. Ja byłam już w 5 tyg. i sądzę że tylko dlatego udało się naszą niunię utrzymać, bo choć widać było tylko pęcherzyk od razu badałam progesteron i okazał sie marniutki, więc od razu luteina i duphaston i po 2 tygodniach pięknie podskoczył i utrzymuje się do dzisiaj. I broń Boże nie chcę nikogo pouczać, po prostu dzielę się doświadczeniem, bo mi też 6 lat temu przytrafiło sie to co już kilku dziewczynom z wrześniówek i jedną dzidzię straciłam, być może właśnie przez to, że było już zbyt poźno na ratunek.
 
Tygrysku ja do szczypiorów nie należę, mam o kg więcej niż Ty więc troszkę polepszyła mi się samoocena, bo już zaczęłam wpadać w kompleksy przy tylu szczuplutkich wrześniowych mamusiach:zawstydzona/y:
 
Maraniko/Aniu witamy Cię w naszym gronie i GRATULUJĘ!!!Jak Wam się fajnie udało w końcu, tak właściwie bez lekarskiej ingerencji.
Z tymi wczesnymi badaniami to na pewno masz rację,ale jak pewnie czytałaś tu, gdzie jestem (w Manglii) zupełnie to olewają i dopiero jutro idę pierwszy raz do połoznej na badanie. A tez bym już chciała mieć ich tyle na końcie, co Ty :-(.
Co do obecnej wagi-chwilowo nie mam pjęcia ile ważę, chciałam się wczoraj na basenie zważyć, ale waga była zepsuta :(. Przed ciązżą ważyłam 55kg, przy pierwszej ciąży przytyłam jakieś 13-15kg (nie znałam dokładnie mojej wagi sprzed), mam nadzieję,że teraz też nie będzie więcej.
Blimka-dobre pytanie i nie krępuj się tylko pytaj jak czegoś nie wiesz, w końcu poto tu do siebie piszemy, nie? Mi wody wogole nie odeszły, tzn dopiero położna już w końcowym okresie porodu przebiła mi pęcherz plodowy, czego ja prawie nie odczułam. Ale często tak jest,że wody odchodza najpierw,ale faktycznie, tak jak pisał Tygrysek nie jest to gwałtowne chluśnięcie tylko raczej wolne sączenie. No i podobno od odejścia wód nie może minąć więcej niż 12 godzin do urodzenia dziecka, bo może dojść do zakażenia (moja koleżanka tak miała stąd moja wiedza w tym temacie).
Harsharani-lewatywa i nacinie krocza? Porszę bardzo :-D, jak mówiłam,mamy się nie krępować hehe. Lewatywę robili mi w tym pierwszym szpitalu, nie jest to takie okropne, tylko potem chce Ci sie bardzo do WC, ale doszłam na własnych nogach, spokojnie. Wczesniej pytali się, czy chcę, ale ja chciałam, bo bałam się wpadki w czasie akci porodowej, A nacinanie krocza to wogóle nie poczułam. To się robi w trakcie parcia, kiedy Cię już bardzo boli i napinasz męśnie, ja tylko widziałam,że biorą coś do ręki, jakiś przyrząd i trochę się przestraszyłam, co mi chca zrobic, a potem się zorientowałam,że mnie nacinali ;-).
Kończę, bo mnie dziecko woła, jakby coś to pytajcie.
 
reklama
Co do porodu i obaw z tym związanych to ja pewnie z racji wieku i kilku innych czynników będę zakwalifikowana na CC i początkowo było mi to na rękę choć teraz bardziej skłaniam się do porodu naturalnego. I choć jeszcze szmat czasu to oczywiście analizuję Trójmiejskie szpitale i mam to szczęście mieć w Pucku (niedaleko Gdyni) szpital, który już dwukrotnie dostał pierwsze miejsce w akcji Rodzić po ludzku, z czego ta druga z 2006r. I tak jak pisała Ainaheled lewatywa nie jest obowiązkowa choć zależy to od szpitala. Są specjalne jednorazowe podkłady jeśli nie było wcześniejszej lewatywy i podobno w dobrym szpitalu nawet tych "wpadek" się nie zauważa. Nacięcie też należy do decyzji rodzącej ale niestety nie we wszystkich szpitalach i bywa różnie.
 
Do góry