Dalej mam straszne mdloci i minimum 2 razy dziennie wymioty. Nie moge patrzec na jedzenie i nic mi nie smakuje. Mam nadzieje ze za jakies 2-3 tygodnie wszystkie te okropienstwa mi przejda i bede mogla zaczac sie dobrze i zdrowo odzywiac.
Xeone, mi mienly mniej wiecej pod koniec 11 tygodnia, ale to rzeczywiscie mija jak tygrysek napisala..z zaskoczenia. chociaz powiem wam ze ostatrniego dnia, jak mialam mdlosci to tak kurcze mna brzydko mowiac telepalo, ze wymiotowalam jak kot. W sumie to chyba w walentynki z rana
ja zauwazylam ze u mnie z kolei zmienila sie reakcja na stres. Zwykle bolal mnie zoladek i w ogole sie denerwowalam,a teraz nic..tylko wymiotowanie.
zobaczycie same się zaskoczycie na co może miec kobieta wciąży ochotę
w pierwszej ciąży to od wiosny do porodu wciągałam winogrona i arbuzy a hit to kanapka z cebulą takie grube plastry
Ja raz przegryzlam kaszanke paczkiem
Trzymalam jedno w jednej rece, a drugie w drugiej i tak jakos :-)
A co do winogron to wlasnie trzymam kisc na kolanach i podskubuje
tak Wam tylko napisze cos o tesciowej.. Tesc jest ok, ale tej baby ja sie boje. Ma swoje teorie, swoje jakies zachowania i niezle daje popalic czasami jak jest nie po jej. Potrafila kiedys zadzwonic po tym, jak jej syn mnie zdradzil dawno temu ( bylam z kims innym,nie mogl sobie M. poradzic z zalu) i opieprzyla mnie ze wszystko jest moja wina, ze ja czyhalam tylko na jego pieniadze i ze chcialam z nim byc, tak dlugo jak tylko moglam cos od niego wyciagnac... Oczywiscie mi tegonie powiedziala..tylko moim rodzicom... przez telefon takie bzdury, nie wiem po co. bardzo dlugo z M. ukrywalismy ze mieszkamy razem. No i jestem wrecz pewna ze ta baba sobie mysli ze sie 'puscilam' z jakims facetem i ze wrabiam jej synka. W kazdym razie wiem, co bedzie pozniej...
Z kolei jej druga synowa, tez nie jest przez nia tolerowana ze wzgledu na to, ze (wedlug mnie pozytywnie) zbyt mocno wplywa na brata M. Tak naprawde sprowadza sie to do tego, ze Magda (ta druga
), ktora zreszta wlasnie jest w szkocji z bratem M. jet osoba religijna ( tak bez przesady) i ma swoje zdanie o roli kobioety i faceta, wygladu swiat i w ogole modelu rodziny, ktorego tesciowa nie toleruje...
Bo np w domu tesciow nie ma swiat wielkanocnych wcale, wigilia to tylko karp, barszcz i prezenty... o Bozym Ciele nie slyszeli... co dla mnie , nawet nie wiem..moze nie jest moja rodzina strasznie religijna..no ale zyjemy w takim kraju a nie innym...
Pozniej bede musiala wykasowac ta wiadomosc zeby M. nie przeczytal...
w kazdym razie M. po raz pierwszy w zyciu, zreszta teraz wlasnie ma post.. I nie dlatego ze ja go pilnuje ale sam chce.
Kurcze..zeszlam na trudny temat, ale samym chlebem czlowiek nie zyje, musi byc cos wiecej... Tyle jest religii na swiecie, a wszystkie tak naprawde mowia o jednym, ze jest ktos wyzej i ze trzeba byc ok tutaj dla wszystkich... Trzeba zyc wedlug jakis zasad, bo co jesli zgubimy jakies priorytety, swietosci itp? czasami sumienie nie wystarczy...
W ogole wiecie?Nigdy nie sadzilam ze bede trafiac na takich, a nie innych ludzi...ale wierze ze sie wszystko ulozy...