wiecie co, jest mi smutno i musze sie wam wyżalić:-( Mam taką dobrą koleżankę, w sumie taką jedną najbliższą.. Pracowałysmy razem ale od maja już to się zmieniło, bo ona wyjechała do Wrocławia na stałe. Żyje tam sobie z facetem, znalazła pracę i wszystko git. Przyjeżdza bardzo rzadko. Mamy ze sobą kontakt telefoniczny i czasem poklikamy dłużej na gg. Bardzo mi zależało żeby przyjechała do mnie na urodziny, niestety coś ważnego jej wypadło i nie mogła. Oczywiście rozumiem, choć nie ukrywam liczyłam na nią. No trudno, zdarza się. Powiedziałam jej potem, że przecież nic straconego niedługo roczek Olafka i serdecznie ich zapraszamy no i temat się zakończył.
W ubiegłym tygodniu oznajmiła mi, że zapisała się do studium kosmetycznego. Ona w sumie jest prawnikiem ale kosmetologia zawsze była jej pasją i zawsze mówiła, że chciałaby zrobić jakąś szkołę, żeby podszlifować swoje umiejętności. Uwielbia robić makijaże (świetnie jej wychodzi, np.maluje dziewczyny do ślubów) itd. Super, cieszę się że będzie się szkolić ale napisała mi dzisiaj na gg, że jak wypadną jej zajęcia na tą sobotę, kiedy robimy roczek to nie będzie mogła przyjechać... Cholernie przykro mi się zrobiło i nadal jest:-
-( W sumie Olo ma roczek raz w roku.. Staram się jakoś to sobie zatłumaczyć ale emocje biorą górę. Może to ja przesadzam?