Ja uważam że każde dziecko osiągnie każdy etap rozwoju w swoim tempie i nie należy mu w tym przeszkadzać. Używanie chodzików czy wspomnianych wspomagaczy bardziej dzieciom przeszkadza niż pomaga. Rodzic wsadzi dziecko do chodzika i ma święty spokój bo dziecko się nie przewróci i nie uderzy w głowę. A przecież ciągłe upadki i wstawanie to są świetne ćwiczenia i bez tego nie obędzie się żadna nauka. Poza tym w chodziku inaczej rozkłada się ciężar ciała dziecka, inaczej działa napięcie mięśniowe, dziecko nie uczy się samodzielnie utrzymywać równowagi - robi to za nie chodzik. Dziecko powinno uczyć się siadać a następnie wstawać z tzw. czworaków - samodzielnie kontrolując swoje ciało. Jeśli przyspieszamy cokolwiek - sadzamy na siłę, wsadzamy do chodzika czy prowadzimy na takich szelkach to w rzeczywistości ograniczamy nasze dziecko - jego rozwój poznawczy i ruchowy. A co z odnoszeniem sukcesów i porażek? Nauka pełzania do zabawki, siadania, raczkowania, chodzenia to nic innego jak dochodzenie do celu. Dziecko odnosi sukces lub przeżywa porażkę ale nie poddaje się i ciągle walczy. Jak uda się to jest to wspaniała nagroda jak również nagrodą jest uśmiech i brawa mamy czy taty. A wsadzając do chodzika dziecko od razu zdobywa cel - nie ma w tym jego zasługi, nie będzie też braw i oklasków.
Uważam też że tego czy chodzik zaszkodził dziecku czy nie nie zawsze widać na pierwszy rzut oka. Wydaje się często że wszystko jest ok dziecko pięknie rośnie i nic się nie stało. A poźniej w szkole okazuje się że są problemy z koordynacją wzrokowo ruchową, orientacją w przestrzeni, myleniem kierunków itd itp. Oczywiście przyczyn może być kilkanaście ale warto pamiętać że najważniejsze w rozwoju dziecka są te pierwsze lata i należy dbać aby rozwój był najpełniejszy a nie sztucznie przyspieszany. To że jakieś dziecko nie raczkuje nie oznacza że od razu szybko musi zacząć chodzić "bo i tak nic nie traci". najlepiej żeby samo doszło do chodzenia prowadząc tzw. podłogowy tryb życia.
A taka smycz która ma zabezpieczyć przed nagłym oddaleniem się dziecka od wspomnianej "babci" to chyba przesada. Uczmy dzieci od początku odpowiedniego, bezpiecznego zachowania w miejscach gdzie jest to konieczne (ulica) a pozwalajmy się wybiegać w miejscach gdzie to będzie bezpieczne (ogrodzony plac zabaw).
Od razu zaznaczam że prezentuję tu własną opinię i nie każdy musi się z nią zgadzać. Jednakże to co napisałam jest poparte wieloletnią obserwacją różnych dzieci oraz analizą literatury ponieważ jestem pedagogiem specjalnym.
Uważam też że tego czy chodzik zaszkodził dziecku czy nie nie zawsze widać na pierwszy rzut oka. Wydaje się często że wszystko jest ok dziecko pięknie rośnie i nic się nie stało. A poźniej w szkole okazuje się że są problemy z koordynacją wzrokowo ruchową, orientacją w przestrzeni, myleniem kierunków itd itp. Oczywiście przyczyn może być kilkanaście ale warto pamiętać że najważniejsze w rozwoju dziecka są te pierwsze lata i należy dbać aby rozwój był najpełniejszy a nie sztucznie przyspieszany. To że jakieś dziecko nie raczkuje nie oznacza że od razu szybko musi zacząć chodzić "bo i tak nic nie traci". najlepiej żeby samo doszło do chodzenia prowadząc tzw. podłogowy tryb życia.
A taka smycz która ma zabezpieczyć przed nagłym oddaleniem się dziecka od wspomnianej "babci" to chyba przesada. Uczmy dzieci od początku odpowiedniego, bezpiecznego zachowania w miejscach gdzie jest to konieczne (ulica) a pozwalajmy się wybiegać w miejscach gdzie to będzie bezpieczne (ogrodzony plac zabaw).
Od razu zaznaczam że prezentuję tu własną opinię i nie każdy musi się z nią zgadzać. Jednakże to co napisałam jest poparte wieloletnią obserwacją różnych dzieci oraz analizą literatury ponieważ jestem pedagogiem specjalnym.