reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wózeczki, łóżeczka i inne akcesoria :)

Ja uważam że każde dziecko osiągnie każdy etap rozwoju w swoim tempie i nie należy mu w tym przeszkadzać. Używanie chodzików czy wspomnianych wspomagaczy bardziej dzieciom przeszkadza niż pomaga. Rodzic wsadzi dziecko do chodzika i ma święty spokój bo dziecko się nie przewróci i nie uderzy w głowę. A przecież ciągłe upadki i wstawanie to są świetne ćwiczenia i bez tego nie obędzie się żadna nauka. Poza tym w chodziku inaczej rozkłada się ciężar ciała dziecka, inaczej działa napięcie mięśniowe, dziecko nie uczy się samodzielnie utrzymywać równowagi - robi to za nie chodzik. Dziecko powinno uczyć się siadać a następnie wstawać z tzw. czworaków - samodzielnie kontrolując swoje ciało. Jeśli przyspieszamy cokolwiek - sadzamy na siłę, wsadzamy do chodzika czy prowadzimy na takich szelkach to w rzeczywistości ograniczamy nasze dziecko - jego rozwój poznawczy i ruchowy. A co z odnoszeniem sukcesów i porażek? Nauka pełzania do zabawki, siadania, raczkowania, chodzenia to nic innego jak dochodzenie do celu. Dziecko odnosi sukces lub przeżywa porażkę ale nie poddaje się i ciągle walczy. Jak uda się to jest to wspaniała nagroda jak również nagrodą jest uśmiech i brawa mamy czy taty. A wsadzając do chodzika dziecko od razu zdobywa cel - nie ma w tym jego zasługi, nie będzie też braw i oklasków.

Uważam też że tego czy chodzik zaszkodził dziecku czy nie nie zawsze widać na pierwszy rzut oka. Wydaje się często że wszystko jest ok dziecko pięknie rośnie i nic się nie stało. A poźniej w szkole okazuje się że są problemy z koordynacją wzrokowo ruchową, orientacją w przestrzeni, myleniem kierunków itd itp. Oczywiście przyczyn może być kilkanaście ale warto pamiętać że najważniejsze w rozwoju dziecka są te pierwsze lata i należy dbać aby rozwój był najpełniejszy a nie sztucznie przyspieszany. To że jakieś dziecko nie raczkuje nie oznacza że od razu szybko musi zacząć chodzić "bo i tak nic nie traci". najlepiej żeby samo doszło do chodzenia prowadząc tzw. podłogowy tryb życia.

A taka smycz która ma zabezpieczyć przed nagłym oddaleniem się dziecka od wspomnianej "babci" to chyba przesada. Uczmy dzieci od początku odpowiedniego, bezpiecznego zachowania w miejscach gdzie jest to konieczne (ulica) a pozwalajmy się wybiegać w miejscach gdzie to będzie bezpieczne (ogrodzony plac zabaw).

Od razu zaznaczam że prezentuję tu własną opinię i nie każdy musi się z nią zgadzać. Jednakże to co napisałam jest poparte wieloletnią obserwacją różnych dzieci oraz analizą literatury ponieważ jestem pedagogiem specjalnym.
 
reklama
Moja ma chodzik ale to dostała od prababci i ta niestety jest u nas dośc często więc sprzedaż odpada .Ale nieraz jak syn czy mąż albo nawet ja nie moge sobie z nią poradzić a mam np. obiad zrobić to wkładam ją góra na 30 min. i jeździ jak wariatka .Mój syn używał non stop chodzika bo kiedyś takich zaleceń wogule nie było i jak na razie jest git wszystko z jego nogami i stopami.Teraz tez dostałam od kuzynki z Włoch jakiś ichni jeździk to super sprawa bo miałam kupić z fischera ale jak zobaczyłam co to za sprzęt to zrezygnowałam a ten jest stobilny kółka dośc cięzko chodzą więc nie ma mowy o przewróceniu do przodu tylko wygląd jak nie z tej epoki troche ale cóż darowanemu koniowi....
 
No to i ja dorzucę swoje dwa grosze
Co do chodzika jestem negatywnie nastawiona od początku i Oliwia mieć nie będzie. Co do szelek raczej będziemy mieć, ale nei po to by się uczyła chodzić tylko jak z nią wyjdą na spacer, by mi się nie poobijała. Nietety mamy straszne nierówności na osiedlu i jak widzę Nikolę 16 mcy na spacerku i jak biedna się potyka i jak sobie ostatnio bużkę podrapała strasznie to póki mała nie będzie pewnie chodziła to u nas na spacerku będą szelki.

Co do rączek mamusi rehabilitantka mi mówiła, że rodzice często popełniają tu błędy i jak małeństwo juz zaczyna chodzić to rodzice mu rączki i ono idzie, ale niestety takiemu dziecku wtedy nie zapala się tzw. czerwona lampka, ze już chodzi za długo. Powinniśmy dziecko zostawić i niech chodzi samo jak się zmęczy "czerwona lampka" mu sie zapali i leci na pupę. Nie wiem czy zrozumiale napisałam :-(.

Co do szelek rehabilitantka, bo z nią rozmawiałam już dawno na temat szelek mówiła, ze jak już będzie chodzić (nie dopiero się uczyć stawiać po 3 kroczki :-) ) to na spacer jak najbardziej po co mała ma mieć zdarte kolana, łokcie i nos.

Co do jeżdzika-pchacza chce kupić taki -= NOWY Super Skuter-Pchacz - nauka chodzenia! (994687717) - Aukcje internetowe Allegro
 
Aniu bardyo fajnz jedździk - pchacz.

Osobiście czytając Was i troche literatury postanowiłam, ze mała chodzika mieć nie będzie.

Jeśli chodzi o szelki to widziałam i rodziców i wiele babć właśnie z wnuczkami na smyczy. Osobiście uważam, ze jeśli od najmłodszych lat powtarza się uważaj auto, uważaj, bo się oparzysz, uważaj, bo się uderzysz, to kiedyś dziecko zrozumie nasze intencje i w chwilach zagrożenia będzie faktycznie uważało, a nie robiła nam na złość.

Natomiast te szelki, które tu pokazałyście... hmmm... Na dzień dzisiejszy uważam, ze nie potrzebuje ich, ale tak naprawde, czas pokaże.
 
Aniu bardyo fajnz jedździk - pchacz.

Osobiście czytając Was i troche literatury postanowiłam, ze mała chodzika mieć nie będzie.

Jeśli chodzi o szelki to widziałam i rodziców i wiele babć właśnie z wnuczkami na smyczy. Osobiście uważam, ze jeśli od najmłodszych lat powtarza się uważaj auto, uważaj, bo się oparzysz, uważaj, bo się uderzysz, to kiedyś dziecko zrozumie nasze intencje i w chwilach zagrożenia będzie faktycznie uważało, a nie robiła nam na złość.

Natomiast te szelki, które tu pokazałyście... hmmm... Na dzień dzisiejszy uważam, ze nie potrzebuje ich, ale tak naprawde, czas pokaże.
Dokładnie tak Mitemil. Ja swoim dzieciom od malenkiego powatarza pokazując ze herbata jesy siiiii gorąca i mówie przy tym oj oj. Nawet MIłoszkowi juz to powtarzam bo ten wyciaga juz raczki do gorących kubków narazie nie rozumie, ale odpukać kazde z moich dzieci tego nauczyła i dzieki Bogu odpukac zadne sie jeszcze nie oparzyło
 
po kolei

Ramatti- chwalą się że testy mają, jak by nie mieli to bym nie kupiła

poddupnik zamiast trzeciego fotelika- nie ma znaczenia sama waga- przede wszystkim ma znaczenie wzrost dziecka- nie wyobrazam sobie wsadzenia trzylaatka w same pasy bo by mi sie w nich utopił a pas przechodził by mu po głowie a nie poramieniu - powinein po ramieniu bo inaczej stwarza w trakcie jazdy i nie daj boże wypadku jeszcze większe niebezpieczeństwi niż jego brak...poza tym fotelik ma chronić nasze dziecko ww razie czego - jego delikatne ciało - dlatego ma te boczki na wysokości barków i głowy - poddupnik tego nie robi. oczywiśnie można i młodsze wozić ale ja nie zamierzam a juz na pewno nie w dłuższą trasę

chodzik - zylcia wszystlko świetnie opisała - jak bym miała tylko podsumować - nie chodzi właśnie o to że dziecku nic nie będzie- bo wiekszości nei bedzie co któreż wykoślawi sobie nogi ale każde wsadzane w chodzik- zwłaszcza jesli często - zostaje pozbawione możliwości swobodnego rozwoju psychoruchowego - bardzo potrzebnego do rozwoju mózgu- do powstawanie połączeń pomiędzy półkulami (np raczkowanie bardzo takiemu rozwojowi mózgu sprzyja) oczywiście od razu bedzie mnóstwo glosów - moje dziecko korzystało z chodzika i jest inteligentne:) ale może bez chodzika byłoby jeszcze bardziej;)

szelki - nie spostrzegam ich jako narzedzia do przyspieszania chodzenia tylko jako takie zabezpieczenie i ułatwienei jesli dziecko już chodzi - bo nie wiem czy sa dzeci które jak zaczynają chodzić to nie są w ogóle prowadzane tylko od razu same chodzą???? ja takich nie znam...a skoro już prowadzać i wspomagać to może lepiej z takimi szelkami niż za rączki? te takie smyczowate mi sie co prawda przy Karolu nie sprawdziły - może z raz użyłam ale jestem w stanie zrozumieć że ktoś używa bo takiemu roczniakowi to się tłumaczy i owszem ale zanim takie tłumaczenie poskutkuje to wiele czasu minie a mogą być takie sytuacje że zagrożenie będzie duże i nawet nie tylko babcia nie dogoni:) natomiast na dłuższą metę to pewnie nie - bo może działać właśnie tak że swoich hamulców dziecko nie wykształci i jak się już "urwie" ze smyczy to póóójdzie....
 
Odwiedzam czasami dział ekspercki. I oczom nie dowierzam. Facet fizjoterapeuta przedstawia zupełnie inne teorie niż np. zaklinacz dzieci z dzień dobry tvn.

Podobno dopóki dziecko nie chodzi stabilnie i pewnie, powinno chodzić na boso. Ten pan uważa inaczej.


"Gdy dziecko staje na nogach, nie ważne czy drepcze, czy chodzi, czy biega, to na twardych powierzchniach (asfalt, beton, terakota, parkiet, panele podłogowe, etc.) powinno mieć dobre, fizjologiczne obuwie na stopach. Fizjologiczne, to takie, które zabezpiecza kształtującą się stopę przed wstrząsami, wspomaga niedojrzały narząd ruchu i zapewnia jego stabilność."

"Chodzenie na boska po domu, również w skarpetkach antypoślizgowych, to zbrodnia na stopach malucha.
Podłoga jest zbyt twardym podłożem i bardzo negatywnie wpływa na kształtującą się stopę dziecka. Ponadto, wstrząsy jakie występują podczas chodzenia po twardych powierzchniach, są przenoszone także w inne obszary narządu ruchu.
Owszem, na bosaka może dzieciak zasuwać, ale po naturalnych podłożach (piasek, trawa, etc.).
Notabene, to samo dotyczy dorosłych."


Pan Zawitkowski ostatnio mówił, że usztywnianie kostki to przestarzały mit, bo to tak samo jakbyśmy my chodziły w butach narciarskich. A oto słowa pana eksperta z forum:

"Wskazane są buty (i kapcie!) z podwyższoną i usztywnioną cholewką, zapewniającą wsparcie dla kostek."

Zgłupiałam. Poddaje się.:baffled:
 
ostatnio w necie też czytałam, że dziecko powinno chodzić na boso tylko po naturalnych podłożach typu właśnie trawa piasek itp., a po panelach i płytkach ipt twardych powierzchniach w bucikach bo może mieć płaskostopie, ale wydaje mi się, że ilu spacjalistów tyle opinii i to nie tylko w tym temacie, niestety :-(
 
Odwiedzam czasami dział ekspercki. I oczom nie dowierzam. Facet fizjoterapeuta przedstawia zupełnie inne teorie niż np. zaklinacz dzieci z dzień dobry tvn.

Podobno dopóki dziecko nie chodzi stabilnie i pewnie, powinno chodzić na boso. Ten pan uważa inaczej.


"Gdy dziecko staje na nogach, nie ważne czy drepcze, czy chodzi, czy biega, to na twardych powierzchniach (asfalt, beton, terakota, parkiet, panele podłogowe, etc.) powinno mieć dobre, fizjologiczne obuwie na stopach. Fizjologiczne, to takie, które zabezpiecza kształtującą się stopę przed wstrząsami, wspomaga niedojrzały narząd ruchu i zapewnia jego stabilność."

"Chodzenie na boska po domu, również w skarpetkach antypoślizgowych, to zbrodnia na stopach malucha.
Podłoga jest zbyt twardym podłożem i bardzo negatywnie wpływa na kształtującą się stopę dziecka. Ponadto, wstrząsy jakie występują podczas chodzenia po twardych powierzchniach, są przenoszone także w inne obszary narządu ruchu.
Owszem, na bosaka może dzieciak zasuwać, ale po naturalnych podłożach (piasek, trawa, etc.).
Notabene, to samo dotyczy dorosłych."


Pan Zawitkowski ostatnio mówił, że usztywnianie kostki to przestarzały mit, bo to tak samo jakbyśmy my chodziły w butach narciarskich. A oto słowa pana eksperta z forum:

"Wskazane są buty (i kapcie!) z podwyższoną i usztywnioną cholewką, zapewniającą wsparcie dla kostek."

Zgłupiałam. Poddaje się.:baffled:

O widzisz Mitemil tez miałam o tym pisać. Ja byłam wrecz przekonana ze skarpetki czy bieganie boso jest zdrowe dla dziecka a po poście tego pana nazwijmy eksperta tez zgłupiałam
 
reklama
hmmm ja tez
moje dziewczyny początkowo w skarpetkach biegały a to tylko dlatego,że wszysteki te buciki były na nie za duże,a za duży bucik nie wpływa dobrze dla maluszka który stawia pierwsze kroczki bo sie potyka
moja jak na razie goni w skarpetkach
a dodam,ze starsze nie miały żadnego płaskostopia mimo,ze goniły w skarpetkach
 
Do góry