dominisia875
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 22 Kwiecień 2013
- Postów
- 268
Dzień dobry również w piękny dzionek
Kochane ja zaczęłam dziś swój pierwszy pomiar....i mnie zamurowało....35.87!!!! hmm...myślałam, że coś nie tak, więc zmierzyłam również pod paszką i wyszło prawie tak samo 35.90...hmm...nie wiem dlaczego tak...zawsze wydawało mi się, że mam temperaturkę ciała koło 36.7...
Proszę jeszcze o jedną radę...jak teoretycznie temperatura ma się zachowywać do momentu owulacji??? Rośnie czy maleje?? i kiedy mniej więcej poznać, że to te dni?? oprócz śluzu??
Kochane ja przy pierwszych staraniach też sobie myślalam...dlaczego nie mogę mieć dziecka?? czym sobie zasłużyłam na to?? co robimy nie tak??
I wiecie co?? po 7 miesiącach starań stwierdziłam, że widocznie tak musi być...że muszę mieć w sobie więcej pokory do życia, że nic nie dzieje się bez przyczyny...że nie mogę się ciągle obwiniać za to, żę nie jestem w ciąży...ale tak naprawdę WYLUZOWAŁAM dopiero po odstawieniu bromergonu..po którym powiedziałam: Dość...skończyłam z ciągłym ograniczaniem się.." bo nie wolno, a jakbym zaszła, a to jest nie wskazane...itd.." po raz pierwszy jakby spadł ze mnie taki "ciążowy pancerz" który z miesiąca na miesiąc coraz bardziej ciążył ale na mnie i na związku z moim mężem...powiedziałam rodzinie, że mają skończyć z pytaniami kiedy będę mamą, że jak będę to im powiem...naprawdę psychicznie odpuściłam...i po dwóch tygodniach za silną namową męża zrobilam test ciążowy...i ujrzałam 2 kreski.....pamiętam też, żę wtedy napradę się wsytraszyłam...bo: miałam chirurgicznie wyrywanego zęba, na panieńskim u przyjaciółki się spiłam pierwszy raz tak, że nic nie pamiętam...a na jej weselu...cóż...2 dni kaca miałam...a tu się okazało, że ja w ciąży byłam a nie wiedziałam...do gina poszłam szybko...powiedział, że to 6 tydzień ciąży...na szczęście wszystko było ok....
Dlatego, każdego dnia wierzę, że trzeba dać sobie i życiu czas...i mieć nadzieję...bo ona nigdy nie gaśnie
Kochane ja zaczęłam dziś swój pierwszy pomiar....i mnie zamurowało....35.87!!!! hmm...myślałam, że coś nie tak, więc zmierzyłam również pod paszką i wyszło prawie tak samo 35.90...hmm...nie wiem dlaczego tak...zawsze wydawało mi się, że mam temperaturkę ciała koło 36.7...
Proszę jeszcze o jedną radę...jak teoretycznie temperatura ma się zachowywać do momentu owulacji??? Rośnie czy maleje?? i kiedy mniej więcej poznać, że to te dni?? oprócz śluzu??
Kochane ja przy pierwszych staraniach też sobie myślalam...dlaczego nie mogę mieć dziecka?? czym sobie zasłużyłam na to?? co robimy nie tak??
I wiecie co?? po 7 miesiącach starań stwierdziłam, że widocznie tak musi być...że muszę mieć w sobie więcej pokory do życia, że nic nie dzieje się bez przyczyny...że nie mogę się ciągle obwiniać za to, żę nie jestem w ciąży...ale tak naprawdę WYLUZOWAŁAM dopiero po odstawieniu bromergonu..po którym powiedziałam: Dość...skończyłam z ciągłym ograniczaniem się.." bo nie wolno, a jakbym zaszła, a to jest nie wskazane...itd.." po raz pierwszy jakby spadł ze mnie taki "ciążowy pancerz" który z miesiąca na miesiąc coraz bardziej ciążył ale na mnie i na związku z moim mężem...powiedziałam rodzinie, że mają skończyć z pytaniami kiedy będę mamą, że jak będę to im powiem...naprawdę psychicznie odpuściłam...i po dwóch tygodniach za silną namową męża zrobilam test ciążowy...i ujrzałam 2 kreski.....pamiętam też, żę wtedy napradę się wsytraszyłam...bo: miałam chirurgicznie wyrywanego zęba, na panieńskim u przyjaciółki się spiłam pierwszy raz tak, że nic nie pamiętam...a na jej weselu...cóż...2 dni kaca miałam...a tu się okazało, że ja w ciąży byłam a nie wiedziałam...do gina poszłam szybko...powiedział, że to 6 tydzień ciąży...na szczęście wszystko było ok....
Dlatego, każdego dnia wierzę, że trzeba dać sobie i życiu czas...i mieć nadzieję...bo ona nigdy nie gaśnie