reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

witam samotne mamy i samotni tatusiowie

reklama
no serce nie sługa...i co z tym zrobić..najgorsze jest to że przynajmniej ja gram hardą mam go gdzieś a tak naprawdę gdybym mogła stąd uciec i być tylko z nim zrobiła bym to:szok::zawstydzona/y:...a to on nie daję znaku życia i ma nas gdzieś:wściekła/y:...ehhh
 
cześć dziewczyny...

chyba jestem tu po to by wylać cały żal, bo nie bardzo mam z kim pogadać. od 6 m-cy jestem samotną mamą. od 6 m-cu gryzę się czy zrobiłam dobrze wywalając go z domu... mam poczucie winy, ogromny żal. ciężko mi pogodzić sprawy opieki nad dzieckiem (małą zajmuje się babcia) i pracy, w której jestem na wylocie.
przez chwile brałam leki antydepresyjne, wydawało mi się że już jest dobrze a teraz znów wszystko wraca. wracają myśli że już nie dam rady, że po co i komu jestem potrzebna, że nie dźwigam.
do tego wszystkiego doszła sprawa w sądzie i ograniczenie praw którą wytoczyłam ojcu dziecka. jego stosunek do wszystkiego, do mnie te kpiny, złośliwości, odgrażania... to mnie przeraża, przerasta.
próbowałam radzić sobie alkoholem, pocieszeniem kimkolwiek... ale to tylko pustka. on już wszedł w nowy związek i chyba to boli najbardziej. więc nie kochał nas tak bardzo...

jak sobie radzicie z tematem? bo kiedy mi się wydaje że wstaje, znów upadam
 
fanaberia ja jestem sama od trzeciego miesiaca ciazy, Martynka ma prawie trzy miesiace. tez mi jest bardzo ciezko tak jak i tobie. bardzo to boli ze cala odpowiedzialnosc za wychowanie dziecka spadla na nas. mozna oddac dziecko, ale ja tego bym nie zrobila. pozostaje zacisnac zeby i isc do przodu, dla dziecka. dla niego musimy zyc, pozbierac sie dac sobie jakos rade. sama wiem po sobie ze jest niesamowicie ciezko ale jakos mniej czy bardziej ale musimy sobie radzic. musimy szukac jakichs rozwiazan by poprawic swoj los.

nieznam twojej sytuacji ale z jakichs powodow wywalilas go z domu. spokoj jest wazny dla dziecka.

ja tez mam rozprawy w sadzie, ex niczego nie ulatwia. ktoras z was swietnie to okreslila ze ten pan dopiero sie rozgrzewa.
moj nr gg 4862035, napisz mi jak sie broni twoj ex. jak klamie, jakimi przepisami sie broni. a jakimi ty. i jakie masz wrazenia po sprawie w sadzie? napisze ci jak bylo u mnie
 
cześć dziewczyny...

chyba jestem tu po to by wylać cały żal, bo nie bardzo mam z kim pogadać. od 6 m-cy jestem samotną mamą. od 6 m-cu gryzę się czy zrobiłam dobrze wywalając go z domu... mam poczucie winy, ogromny żal. ciężko mi pogodzić sprawy opieki nad dzieckiem (małą zajmuje się babcia) i pracy, w której jestem na wylocie.
przez chwile brałam leki antydepresyjne, wydawało mi się że już jest dobrze a teraz znów wszystko wraca. wracają myśli że już nie dam rady, że po co i komu jestem potrzebna, że nie dźwigam.
do tego wszystkiego doszła sprawa w sądzie i ograniczenie praw którą wytoczyłam ojcu dziecka. jego stosunek do wszystkiego, do mnie te kpiny, złośliwości, odgrażania... to mnie przeraża, przerasta.
próbowałam radzić sobie alkoholem, pocieszeniem kimkolwiek... ale to tylko pustka. on już wszedł w nowy związek i chyba to boli najbardziej. więc nie kochał nas tak bardzo...

jak sobie radzicie z tematem? bo kiedy mi się wydaje że wstaje, znów upadam

Witaj fanaberio.
Pamiętaj, ze nie jesteś sama. takich samotnych, porzuconych czy porzucających kobiet jest niestety coraz więcej. Sama trafiam na ten portal bo byłam (i niestety nadal jestem) z kimś z kim powinnam się dawno rozstać. Z tego co czytam jeste tak naprawdę bardzo silna, podjęłaś decyzję i "pozbyłaś" sie problemu. Tylko my kobiety mamy to do siebie, że w pewnym momencie takich przeżyć za bardzo zaczynamy się obwiniać, szukamy wytłumaczenia dlaczego tak musiało się stać. Co można było zrobić by ratować? Ja zadaję sobie jedno-jak długo to jeszcze wytrzymam. Ty kochana masz już to za sobą. Masz przy sobie największy skarb-swoje dziecko i dla niego musisz być silna. Alkohol?Leki? Ja to dobrze znam:tak: Niestety problemy w moim związku zaczęły sie chyba sie w dniu ślubu i trwają do dziś(2 lata po ślubie). Tak samo jak Ty szukałam ukojenia w używkach i w pewnym momencie zaszło to za daleko. Brałam leki uspokajające (po kilka sztuka naraz) z baaardzo dużymi dawkami lakoholu. Ryczałam-a on nic, piłam-a on nic, prosiłam o rozmowę i pomoc -i też nic. Trochę się otrząsnęłam w zeszłe wakacje i...zaszłam w ciąże. Dzisiaj wiem, że to dziecko uratowało mi życie. Bo było mi jusz wszystko jedno. Chciałam umrzeć i nie oglądać ani jego ani tego cholernego świata.
Pamiętaj pisz tu jak najwięcej. To pomaga i pomoże. Zdaję sobie sprawę z tego, ze jest Ci ciężko ale pamiętaj masz dla kogo żyć. Żyj dla siebie i dziecka. Każdy dzień ma dość swej biedy więc staraj się nie martwić tak bardzo na zapas bo czasem los lepiej o nas się zatroszczy niż my sami. Pozdrawiam Cie i życzę wytrwałości. Bądź dzielna.
 
Dziewczynki po rozstaniu tym bardziej gdy jest dziecko zostaje pustka w sercu, wyrwa którą ciężko jest czymkolwiek zapełnić...też przechodziłam przez leki, używki ale mi np. leki pomogły gdyby nie one chyba bym się wykończyła. Byłam po rozstaniu w związku z fajnym facetem, ale to nie to. Czasem mam wrażenie że jestem już inwalidką emocjonalną do końca życia, boje się zaufać i ciągle szukam odpowiedzi na pytanie dlaczego? dlaczego tak się stało? dlaczego mój syn nie ma ojca?dlaczego ten człowiek który chciał tego dziecka bardziej ode mnie tak się zachował? Najgorsze jest to że ja nie chcę o tym myśleć, chcę zamknąć ten rozdział, ale nie potrafię...2 lata po rozstaniu to ciągle powraca.
 
Chce napisać co czuje młoda mama wychowująca samotnie dziecko, na pewno jest nas więcej... Najpierw były plany, wyjechać z małego miasta, studia na ASP, zadowalająca praca, aż tu zaraz po maturze zaszłam w ciąże... Szok, płacz, lęk, rozpacz, ból to wszystko towarzyszyło mi kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ale był przy mnie On, mój narzeczony, wspierał mnie mówiąc, że stworzymy cudowną rodzinę, że nas kocha, będziemy szczęśliwi, zaufałam Mu wierzyłam, że będzie dobrze. Po maturze On nie mogąc znaleźć pracy poszedł na zawodowego żołnierza do wojska do innego miasta, prze całą ciąże czułam się strasznie samotnie,bo rzadko się widywaliśmy, wszędzie sama do lekarza itp. Lęk, nie pewność, młoda dziewczyna zamiast szaleć siedzi z brzuchem w domu, tak to widzieli inni i tak też się czułam. Kłóciliśmy się bardzo bo zaczął imprezować, przymykałam oko bo wierzyłam, że jak się narodzi córeczka to On się zmieni. Mówił,że nas kocha, że zrobi dla nas wszystko. Nasi rodzice z czasem zaakceptowali całą sytuację, mogłam liczyć na wsparcie z oby dwóch stron. Ale On się nie zmienił, dzieckiem zajmował się mało, babcie tłumaczyły, On jest jeszcze młody, z czasem dojrzeje i zrozumie... Tylko ani jedna osoba nie zapytała czy ja dojrzałam!!!:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: Przez 9 miesięcy dostałam w życiu najszybszy kurs dojrzewania. Nikt nie pytał się czy dorosłam, ja nie mogłam dzieckiem zająć się jak mi się przy pomni musiałam być na to gotowa i tyle!!! Nie chodzi mi o to, że ktoś ma mnie wyręczać z moich obowiązków, ale o mentalność ludzką.:wściekła/y: U facetów można zrozumieć wszystko, ale kobieta nie może mieć gorszego czasu... Ich usprawiedliwia się za wszystko!!! Mieliśmy wspólne plany, ślub itd ale nie wyszło. Wytrzymałam z nim pod jednym dachem 3 tygodnie, bo dowiedziałam się o jego kolejnych imprezach. Zero odpowiedzialności, no bo on jest przecież jeszcze młody!!!!!!! Liczyłam, że jak się z malutką wyprowadzimy to zrozumie i będzie się o nas starał. Na drugi dzień przyszedł z kwiatami, jak nie chciałam z Nim rozmawiać tak już nigdy więcej nie chciał do nas wrócić na poważnie. Po miesiącu znalazł sobie inną pierwszą lepszą, z którą już nie jest, co tydzień imprezki, mieszka w innym mieście, ale jak na weekendy jest na miejscu to do dziecka przyjeżdża na pól godziny śpiący po imprezce... Az żal na to wszystko patrzeć. Tyle planów, łączy nas tak wiele, a tak łatwo zrezygnował. To boli, bo jeszcze nie dawno byliśmy para, a teraz On woli pierwsze lepsze panienki, niz własne dziecko. Na nic zdają się rozmowy, tłumaczenie, że powinien być dobrym ojcem. Nie mam siły !!! bo on nawet nie dzwoni jak chce przyjechać do małej tylko robi to jak mu się podoba. Nikt nie może wpoić mu troche odpowiedzialności.Zostałam sama, młoda, na zasiłku, z groszami od byłego na dziecko, bez studiów, ale za to z dzieckiem. Do teraz mam łzy w oczach jak widzę inne pary ze swoim maleństwem i zadaje sobie pytanie Gdzie popełniłam błąd, że nie mogę zapewnić własnemu dziecku normalnej rodziny??? Ciągle wracają wspomnienia o Nas, mimo że rozstaliśmy się ponad 3 miesiące temu. Ciągle żyłam nadzieją, że On zmądrzeje i będzie chciał być razem. Bo raz mówi, że sam jest szczęśliwy, a innym razem że nas kocha i tęskni. Ale już za chwile mówi, że mimo tego, że nas kocha to nie możemy być razem, bo i tak będziemy się kłócić, Co mam o tym myśleć? wszyscy mówią porozmawiaj z Nim szczerze, rozmawiałam, ale te rozmowy nie prowadzą do żadnego skutku, bo wiem jeszcze mniej niż wiedziałam wcześniej. Przez to mam jeszcze większy mętlik w głowie. Mimo wszystko jestem dumna,że mam tak śliczną i kochaną córeczkę:-). Malutka ma już roczek, kocham ją ze wszystkich sił, jest mi bardzo ciężko, czasami nie chce mi się wstać z łóżka ale wiem, że musze, bo mam dla kogo. Boje się o nasza przyszłość, nie wiem jak sobie poradzimy. I czuje tak wieeeelki żal do człowieka, z którym byłam tak długo, a na którego w ogóle nie mogę liczyć, czuje tak wieeeelki żal, bo okazało się, że prawie wcale Go nie znam, a tak dużo dla Niego zrobiłam...
 
Jakie to wszystko cholernie niesprawiedliwe :-( Tak, to już jest, że kobieta musi ponosić za wszystko odpowiedzialność. Najgorsze są własnie te momenty, kiedy wszyscy dookoła tłumaczą, żeby dać czas, zrozumieć, przecierpieć, wybaczać... Nasze uczucia mają drugorzędne znaczenie. My nie możemy się skarżyć, użalać bo to nie na miejscu. Mamy być silne i dojrzałe bo juz mamy bądź spodziewamy się dziecka. Oczywiście dziecko to największy i najpiękniejszy dar jaki możemy dostać od losu, ale my też mamy swoje plany, marzenia, chęć do zabawy. Wielu ludzi uważa, że same jesteśmy sobie winne, bo wskoczyłyśmy facetowi do łózka, to teraz ponosimy za to konsekwencje. Trudniej wczuć się w sytuacje. Chyba żadna z młodych, samotnych mam nie chciała, żeby tak jej się ułozyło zycie, żeby nasze dzieciątka wychowywały się w niepełnej rodzinie. Przecież gdybyśmy mogły to przewidzieć to wybrałybyśmy inny czas, innego partnera... Miłość bywa ślepa, a my naiwne. Dołujące są pytania: "to nie wiedziałaś jaki on był?", "dlaczego z nim byłaś?" itp. Bo skoro wszyscy wiedzieli, że taki z niego drań, to dlaczego nie powiedzieli??? Dopóki nie ma dziecka to wszystko jest w porządku. Później wszystko się zmienia. Nagle okazuje się, że człowiek, którego uważałyśmy za tak wspaniałego, wyjątkowego, szczerego jest zupełnie innym człowiekiem. Najczęściej tchórzliwym, zakłamanym egoistą! Obarcza nas winą za wszystko, uświadamia sobie, że potrzebuje wolności, przestrzeni, że nie jest gotowy. Zapomina tylko, że to on nas zapłodnił, dał nowe zycie, za które tak samo jak my powienien ponieść odpowiedzialność. Najwygodniej jest uciec, bo my przeciez nie możemy. Też bym czasami chciała iść na impreze, bawić się beztrosko z przyjaciółmi jak zaledwie rok temu, ale to nie znaczy, że nie kocham swojego dziecka, bo kocham je najbardziej na świecie, ale początki bywaja trudne. Ja wiele rzeczy robiłam i nadal robię bo muszę, z obowiązku. Też nie byłam gotowa na dziecko, ale nie mogłam usunąć ciązy, mimo iż od początku wiedziałam, że będę samotną matką. Nie starczyło by mi odwagi, wiem, żebym żałowała do końca zycia. Nie wspomnę już o ogólnym oburzeniu, krytyce i osądzie gdybym to zrobiła... Ojciec Wiktorii zostawił mnie po dwóch tygodniach jak dowiedział się, że spodziewam się jego dziecka. Od tamtej pory widziałam go tylko raz, jeszcze jak byłam w ciązy (przeszedł obojętnie jakby mnie nie znał). Teraz moja córeczka ma juz prawie trzy miesiące a ja z byłym będę sie widzieć w sądzie na rozprawie o ustalenie ojcostwa i alimenty. Niech chociaż finansowo się poczuwa do tego, że ma dziecko. Z czasem zrozumiałam jego zachowanie, które na początku było wilekim szokiem bo twierdził, że chce dziecka, że ma juz swoje lata i dojrzał do tego... Zapomniał mi jednak powiedzieć, że inna dziewczyna również jest z nim w ciązy. Kobieta, z którą podobno nic go juz nie łączyło, z którą się rozstał (co było kłamstwem jak wszystko inne). On po prostu wdał się w romans kiedy się dowiedział, że będzie ojcem. Dowiedziałam się o tym kiedy byłam w piątym miesiącu, a ona miała zaraz rodzić. Moja Wiktoria ma przyrodniego brata, starszego o niecałe pięć miesięcy. Ta druga dziewczyna oczywiście o niczym nie wie, żyje z nim w fikcyjnym świecie. Mam żal do siebie, że dałam się tak omotać, że zakochałam się w takim obłudnym człowieku. Jest mi ciężko, nie dorosłam jeszce do macierzyństwa ale się staram. Wierze, że kiedyś to co teraz jest jeszcze obowiązkiem zamieni się w prawdziwe bezwarunkowe odruchy, a dziecko wszystko zrozumie i nie będzie mi miało niczego za złe.
 
reklama
mnie najbardziej boli to jego ekspresowe pociesznie, nowa miłość z którą nawet potrafi przyjść do sądu. cholernie boli brak szacunku. bo ja podobno na szacunek nie zasługuje.
 
Do góry