reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Witaj na świecie. Relacje i gratulacje.

reklama
Wesolutka,marciatko,alpine,emalia gratulacje jeszcze raz! Pisalam post wczesniej,ale go nie ma? W kazdym razie wszystkiego najlepszego mamusiom i ich nowym pociechom :*

Wesolutka Zuzanka cudowna :-) a kocyk uwielbiam! Tez zamowilam tylko w innym kolorze,nie moge sie doczekac,kiedy zawine w nim swoja malutka :-)
 
Witajcie :)

jestem wam winna relacje :) mam chwile czasu wiec skrobie :) jesli ktoras sie boi porodu to prosze nie czytac, bo latwy

porod to nie byl, a nie chcialabym zniechecic :)

9.09 obudzilam sie jak zawsze, wyprawilam Ole na spacer z babcia, meza do pracy i poszlam do wanny zrobic "ciążowe spa" :p
I ni z tego ni z owego zauwazylam ze zaczyna mi odpadać czop. Myślę sobie no nareszcie - bo juz 3 dni po terminie, i nie

mogłam się doczekać porodu (nie przypuszczałam, że kiedyś to napisze). Kolo 11 zaczely sie nieregularne skurczybyki -

glownie krzyzowe. 3 co 15 min a potem przerwa i tak caly dzien. Babcia zostala dopoki maz nie przyjechal z pracy, zeby w

razie czego zostac z Ola. Odprawilismy babcie, bo skurczy porodowych brak, wykapalismy Ole i zaczelismy ogladac tv i wtedy

pojawily sie regularne skurcze. Maz wiec znowu zadzownil do tesciowej zeby przyjechala, ale po malu, nie spieszy sie, ja

poszlam do wanny. Dopakowalam torbe, potulilam Olenke ktora spala jak zabita i pojechalismy do szpitala. Skurcze mialam

mniej wiecej co 10 minut. Do szpitala zajechaliśmy koło 23, nie było kolejki na izbie przyjęć. Byłam pewna, że skoro drugi

poród to na pewno będzie szybciej i sprawniej i, że rozwarcie mam już pewnie z 5 cm :D Położna spytała, a gdzie torba? Na

co ja, że w samochodzie, bo nie wiedziałam czy to już i czy mnie nie odeślą :) Więc wygoniła męża po torbę, bo potem

zamykała to wejście i musiał by obejść cały szpital. Wypełniłyśmy wszystkie papierki, trochę tego było, pojawiła się

lekarka, która zrobiła badanie i usg. Rozwarcie 3 cm i waga Zuzi ok. 3500 g. Trochę się zniesmaczyłam bo mysle sobie boze

ile to czasu jeszcze przede mna :) Przebrałam się, i poszliśmy na salę porodową. Wtedy w drzwiach pojawiła się położna - ta

sama z którą rodziłam Ole :))) a że to super babka, więc moj entuzjazm do porodu wrócił. Wyrazilam zgode na praktykantke,

ktora zreszta byla bardzo sympatyczna i towarzyszyla nam przez caly porod. Polozna poprosila zebym polozyla sie na lozku bo

na 20 minut podepnie ktg, zebysmy zobaczyli jak sie ma Malutka. A Zuzie ogarnal jakis szal (moze stres porodowy) ze tak

fikala i walila w brzuch, ze od razu miala tetno 170 i po prostu kopniak za kopniakiem. LEkarka zdecydowala ze nie odepnie

mnie od ktg, dopoki mloda sie nie uspokoi, bo nie wie czy takie tetno ma zawsze, czy podczas tych wariactw. A wyobrazcie

sobie ze Zuzia szalała przez 2,5 godziny! Więc leżałam tak kręgosłup mnie tak bolał, że nie do wiary - bo oczywiście

wszystkie skurcze krzyżowe, które na ktg pojawiały się jako 15%! Swoją drogą lekarka jak zobaczyła te skurcze to

powiedziała, że dzis na pewno nie urodze, bo to skurcze nie porodowe. W koncu mloda sie uspokoila, tetno spadlo do 140,

odpieli mnie. Polozna zbadala okazalo sie ze rozwarcie 6 cm. A byla 1:30 mysle sobie super, bo potem sie juz szybciutko

rozwiera :) Poszlismy pod prysznic zrobic cieply oklad na kregoslup i faktycznie nesamowita ulga. Tyle ze jak wrocilismy to

skurcze ustaly i postepu porodu brak :p Dodatkowo za jakies 10 minut dostałam strasznych wymiotow i drgawek. Więc polozylam

sie na lozku pod koldra, polozna podpiela mi kroplowke. skurczybyki wrocily, ale rozwarcie nie postepowalo. Dodatkowo Mala

bardzo wysoko i nie chciala schodzic do kanalu. Poprosilam o znieczulenie bo tak mnie te wymioty oslabily ze nie mialam na

nic sily, w dodatku drgawki nie ustepowaly. Polozna pobrala mi krew, dala ankiety do wypelnienia (chociaz wiedziala ze juz

za pozno na zzo). Podpiela mi paracetamol w kroplowce i oxy na skurcze. Po kolejnych 2 godzinach pytam, co z tym

znieczuleniem bo juz nie daje rady, a ona ze juz jest 9 cm i rodzimy prawie ze :). Ale Zuzia dalej wysoko i ani mysli

ruszac sie z miejsca. Hurra upragnione 10 cm! i chyba z wrazenia znowu skurczybyki ustały ;) Wiec zgodziłam sie ponownie na

oxy, skurcze są co chwilę, bardzo długie, ale nie ma kogo rodzić bo Zuzia nie wchodzi do kanału. Proby we wszystkich

mozliwych pozycjach i nie ma bata nie obniżyła sie... Polozna powiedziala zebym polozyla sie na lozku na lewym boku i przy

skurczach bedzie probowala pomoc Zuzi reka. Przez 20 minut sie silowaly, myslalam ze mnie rozerwie autentycznie, ale w

koncu sie udalo. Polozna przebila wody, niezly chlust - przezroczyste, zdrowe. I procz glowki pojawia sie raczka. Wiec

absolutny zakaz parcia, a tu samo napiera i konieczne naciecie, zeby nie uszkodzic Zuzolka. Potem juz pikus wyparta -

godzina 5:40. Taka umeczona ze nie wrzeszczala na cala moc, tylko sobie tak skuczala. Polozyli mi ja na brzuszku - 3650 g

szczescia. To jedna z chwil ktora bede pamietac do konca zycia <3 Tatus przecial pepowinke i pediatra obok na lampach

wziela ja do oceny pkt apgar, a ja rodzilam lozysko. Poszlo szybko tylko okazalo sie ze jest przyklejone jakas blona do

macicy i sie samo nie odklei :/ Wiec musieli odciac :/ Noi szycie, ktore trwalo 40 minut - pomijam ze musiala to robic

dwukrotnie, bo jej sie za bardzo zeszly szwy i o ile szycie na zenwatrz jest na znieczuleniu miejscowym do przezycia, to

szycie wewnatrz bylo tragiczne. Ale dostalam z powrotem malutka na brzuszek i moglysmy sie tulic, wiec bol juz byl

nieistotny. Od razu zaskoczyla z cycoleniem. Lezelismy sobie w sali w trójkę do 8:00, potem zabrali Malutka do ubrania i

wazenia, a mnie na sale poporodowa.
Zuzia ma dopiero tydzien, a ja juz tych boli nie pamietam. :)
 
też się prawie popłakałam, piękna relacja i najpiękniejszy finał :)
widzicie ja np z powodu koszmarnego bólu i szok nie pamiętam prawie wcale pierwszych 2 godzin po porodzie Mai...;////
 
Nie było mnie kilka dni i 6 dziewczyn się nam rozpakowało :-D przepraszam za nieobecność i już nadrabiam :-)

Smokey, Sawi, Kara, Alpine, Marciątko, Emalia - serdecznie gratulacje kochane!!! :-D wracajcie szybko do pełni sił! a wasze pociechy niech wam rosną zdrowo :***

Lauro, Basiu, Mikołaju, Maluszku Alpine, Zosiu, Stasiu - witajcie kochane pociechy na świecie!!! :-D
 
reklama
Piękna opowieść choć na pewno przyjemny poród nie był... Ale dobrze, że już macie to za sobą i możecie się cieszyć sobą nawzajem. Ciekawe kiedy i u mnie coś się ruszy?!
 
Ostatnia edycja:
Do góry