reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wieści z porodówki...

Hej dziewczyny.
Więc w dużym skrócie napiszę jak to u mnie się zaczęło. Od kilku dni pobolewał mnie krzyż i brzuch jak na okres. 30.11 po południu ból się nasilił do tego stopnia, że utrudniał funkcjonowanie. Bóle szły przede wszystkim z krzyża, nie wiedziałam czy to ból czy skurcz właściwie, bo ataki były bardzo nieregularne na początku co godzinę, potem 30-40 min, a na końcu różnie: 12, 7 i 5, ale nie było w tym wszystkim żadnej powtarzalności. O spaniu nie było mowy, bo ból nie pozwalał. O 4 nad ranem coś mnie tknęło i papierkiem lakmusowym sprawdziłam czy wody się nie sączą. Oczywiście zabarwił się na niebiesko, więc od razu do szpitala pojechaliśmy. Ok. 5 leżałam już na patologii, a skurcze dalej były różnie raz co 7, raz co 5, a nawet i co 3 min się zdarzały. Oczywiście na ktg zapisywały się ledwo na poziomie 50-60%, dlatego dla położnych to byłam panikarą zwykłą. Rozwarcie na 1,5 palca i wsio. W tym czasie odszedł mi cały czop. Wycieku wód lekarka nie stwierdziła :-/ Po usg gin kazał mnie jednak umieścić na porodówce. I tam znowu położne w konsternacji i ich wyraz twarzy mówiący "co ona tu robi do diabła?", no ale z decyzją lekarza nie dyskutowały i kazały mi się rozgościć wraz z mężem na sali porodowej. Ok. 8 dali mi jakieś czopki na przyspieszenie, ale chyba nie podziałały, bo przyszedł lekarz i stwierdził, że jak do 11 nic się nie rozwinie to wracam na patologię "dojrzewać"... Wtedy dopiero chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do znajomego, by coś zainterweniował, bo nie uśmiechało mi się chodzić z tymi bólami pewnie do wieczora (a bolało konkretnie, pomimo, że na zapisie ktg nic szczególnego nie wykazywało). Po 10 min wszedł ordynator i o 10.00 dali mi 5 jednostek oksytocyny. Potem poszło już tak szybko, że o 12.55 zaczęły się parte i po 5 min. malutka była już z nami. Położne w szoku, bo nie spodziewały się, że tak się to szybko rozkręci. W każdym bądź razie poród miałam szybki - 3 godziny tak naprawdę, bo te wcześniejsze bóle przed podaniem oksy to teraz mogę z pełną świadomością stwierdzić, że to było smyranie jakieś, a nie bóle :-).
 
reklama
reklama
Do góry