Witam,miałam napisac więcej,wiec tak: z ojcem dzieci jestem 3 lata,4 mies. z czego razem mieszkamy 2 lata(rok sami i niestety
rok u tesciów), niemam tu na myśli ze są zli a wręcz az za dobrzy..moje dzieci mają 3,5 i 3 miesiące (dwóch chłopców) , męza dzieci 7 i 6 syn i córka.Ich matka to prawdziwa wiedzma
,przerabialiśmy już próbe wrobienia męza w ciaże z nią , podwyżke o alimenty,próbe pozbawienia praw rodzicielskich, nieraz bywało tak ze mąż pojechał po dzieci (mieszkają 130 km. od nas) a ona mimo wczesniejszych ustalen niedała ich ,raz skończyło sie to interwęcją policji.Raz gdy byłam z nim po dzieci ona mnie wyzywała ze mam sie tam niepokazywac(auto stało na publicznej ulicy nie pod domem) a jej matka próbowała mnie uderzyc...
.Moje dzieci wyzywa od bękartów mnie od k...Y,sz...y i tp.brak słów, nigdy niewiadomo co jej do głowy szczeli.Jak daje nam dzieci to tylko ubrane w to co na sobie, i mimo tego ze R. musi płacic alimenty to jeszcze kupuję im wszystko...Przy jedzeniu zawsze grymaszą choc wiemy ze w domu jedzą ciągle jedno i to samo (małpa niepotrafi gotowac?) po prostu jakis koszmar..czy to sie kiedyś skończy? .Teraz od pół roku ona ma faceta ale to nic niezmieniło...