Skoro już tu jestem to się trochę wygadam
U nas święta samotne. Mieliśmy jechać do teściów, ale stwierdziliśmy, ze to nie ostatnie święta i lepiej wytrzymać w odosobnieniu niż później żałować swojej nieodpowiedzialności. Ale jakoś tych świat nie czuc
Chciałam upiec ciasta, szczególnie drożdżowe moje ulubione i chleb... ale nigdzie nie znalazłam drożdży! Mój Stary chce żurek na jutro taki jak robiła jego mama (
), ale ja się tego nie tykam
nie będzie sałatki jarzynowej, wiec co to za święta
Ale! Z okazji świat pomyślałam, ze zrobię test. Wiec w czwartek rano o udzielam się i poszłam grzecznie na siusiu. Zrobiłam test, położyłam na półce w szafce, Stary zawołał, żebym się pospieszyła, bo on tez musi do toalety (jak zawsze chce mu się w takim samym momencie jak mi), skończyłam swoją robotę, zamknęłam szafkę i wyszłam z toalety. Stwierdziłam, ze akurat jak on skończy to będzie 3-5 minut i sprawdzę wynik.
A teraz fanfary! Tara-tara-taraaaam!
Zapomnialam
Przypomniało mi się dzisiaj jak szukałam gumki do włosów. Wynik testu po 48h uznałabym za pozytywny bo kreska jest (i to nawet nie cień), ale te 48h już nie
I teraz oczywiście liczę i liczę. Jajnik ciągnie, ale biorę duphaston, wiec może od tego.
Jeden test jeszcze w domu leży, za 5-6 dni planowana @. Przytulanki były, ale akurat jakby się wydawało, ze jest owu, to wtedy nie (zreszta ja nigdy nie wiem kiedy mam owu dopóki przypadkiem na wizycie lekarz mi nie powie).
W każdym razie, test z racji mojego gapiostwa uznaje za nieważny, bo jak inaczej. W sumie to nawet jakoś specjalnie się nie stresuje ani nic. Nie kusi mnie, żeby zrobić następny