Sunflowers
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 22 Marzec 2007
- Postów
- 27
Przyznam się szczerze, że sprawa nabywanych kilogramów w ciąży spędzała mi sen z powiek. Nigdy nie byłam wybitnie szczupłą osobą, taka w sam raz - jak mówi mój mąż. Ale rok przed zajściem w ciążę miałam wycinany wyrostek robaczkowy. W ciągu 5 dni schudłam 6 kg i cieszyłam się niezmiernie. Szkoda tylko, że zaczynając normalnie jeść przytyłam 10. Tak więc startowałam w ciąży z czterokilogramowym bagażem. Pilnowałam się jak tylko mogłam. Nie poddawałam się swoim tzw. "smakom", pilnowałam diety, ale cóż... W ostatecznym rozliczeniu wrzuciłam 17 kg. Wszyscy się dziwili gdzie to zgromadziłam, ale ja wiedziałam, że mój brzuch był ogromny. No i okazało się. 29 stycznia urodziła się moja córeczka. Ważyła 3360 g, więc to nie ona była sprawcą mojej wagi. Niespodziankę sprawiły wody płodowe, które odeszły mi (o dziwo) po porodzie. Pęcherz płodowy był strasznie napięty, ale pęknąć nie miał zamiaru, mimo nakłucia przez położną. W momencie urodzenia się Oli wody chlusnęły ze mnie z taką siłą, że lekarz, położna i mój mąż musieli odskoczyć . Od razu był pierwszy telefon: salową na prodówkę proszę. Mamy potop . A to właśnie ten potop sprawił, że tuż po porodzie poczułam się o niebo lżejsza. Po pięciu dniach wróciłyśmy do domu, a ja miałam już 12 kg mniej. Po dwóch tygodniach z 17 kg nie pozostało nic, co ucieszyło mnie niezmiernie. Teraz, po prawie dwóch miesiacach, ważę 2 kg mniej niż przed ciążą. Nie karmię piersią, więc nie mogę tego powiązać. Po prostu organizm sam tak zareagował. A może to kontakt z córeczką tak na mnie podziałał? W każdym razie już dzisiaj nie myślę o ogromnej masie, którą dźwigałam w ciąży. Cieszę się moim Największym Małym Szczęściem i wiem, że przy następnej ciąży już tak nie będę się zamartwiać swoją wagą.