Witam
Na wstępie zaznaczę, że nie wiedziałam w którym dziale mogę napisać to co mnie dotyczy. Jeżeli ktoś uzna, że mój wpis powinien być w innym dziale, przeniosę.
Jestem w ciąży. Zaczynam 28 tydzień.
Cała ciąża od początku bez powikłań. W 22 tygodniu miałam badanie polowkowe. Moja gin zauważyła złe ułożenie stóp mojej córeczki - stopy końsko-szpotawe. Do tego coś z sercem. Dla mnie i partnera to był szok, chociaż najgorsze było przed nami...
Kolejna wizyta 3 dni później u lepszego specjalisty potwierdziła stopy, ale wskazał nam, że jest jakaś poważna wada serca. Dostaliśmy skierowanie do Warszawy na echo. Tam zostaliśmy skierowani na amniopunkcje.
Po 5 dniach dostałam informację, że jest obecna poważna wada genetyczna, ale powiedzą nam jak przyjedziemy.
I tak 18.06, w 25tc dowiedzielismy się, że nasza córeczka Antosia, ma niezwykle rzadką aberracje chromosomową - trisomie 16 chromosomu. Jest to wada letalna, prawie niespotykana, kilka przypadków opisanych gdzieś na świecie.
Rokowania: śmierć wewnątrzmaciczna, podczas porodu, lub w okresie okoloporodowym. Kilka dziaciaczków dozylo do 6 miesięcy. Trisomia 16,bywa porównywalna z trisomia 18 ''zespołem Edwarsa'".
W usg widać tylko chore stopki, powiekszone serduszko i lekko zwolnione jegi bicie. Nic więcej!! Lekarze zaskoczeni. O nas nie wspominając Nie było wskazań przez całą ciąże, że może byc coś nie tak. W 13tc sama płatne zrobiłam testy pappa i były ok...
Tak po krótce wygląda moja sytuacja. Moja, Tosiulki i partnera. A także naszych rodzin, bo bliscy przeżywają razem z nami.
Nagle okazuje się, że maleństwo które mam w sobie i czuję, nie zostanie ze mną... Codziennie boję sie, że ten dzień może być naszym ostatnim... To jest tak przerażające, że nie potrafię tego opisać. To moja pierwsza ciąża. Moja kochana, bezbronna, malutka córeczka. Nikt nie może jej pomóc. Możemy tylko czekać. Czekać na to co nieuniknione. Liczę na cud, który pozwoli nam ją poznać, że urodzę ją żywą. Marzę, żeby usłyszeć jej płacz i ją przytulić. Każdy jej ruch jest cudowny, czekam kiedy się obudzi i będzie się ruszać. Czuję, jakbym każdego dnia miała się z nią rozstać... Nie mogę więcej teraz napisać..
Chciałam się z kimś tym podzielić. Może są gdzieś kobiety, które były w podobnej sytuacji?
Potrzebuje wyrzucić z siebie jeszcze wiele uczuć i emocji. Dziś już nie jestem w stanie. Więcej napiszę jutro.
Na wstępie zaznaczę, że nie wiedziałam w którym dziale mogę napisać to co mnie dotyczy. Jeżeli ktoś uzna, że mój wpis powinien być w innym dziale, przeniosę.
Jestem w ciąży. Zaczynam 28 tydzień.
Cała ciąża od początku bez powikłań. W 22 tygodniu miałam badanie polowkowe. Moja gin zauważyła złe ułożenie stóp mojej córeczki - stopy końsko-szpotawe. Do tego coś z sercem. Dla mnie i partnera to był szok, chociaż najgorsze było przed nami...
Kolejna wizyta 3 dni później u lepszego specjalisty potwierdziła stopy, ale wskazał nam, że jest jakaś poważna wada serca. Dostaliśmy skierowanie do Warszawy na echo. Tam zostaliśmy skierowani na amniopunkcje.
Po 5 dniach dostałam informację, że jest obecna poważna wada genetyczna, ale powiedzą nam jak przyjedziemy.
I tak 18.06, w 25tc dowiedzielismy się, że nasza córeczka Antosia, ma niezwykle rzadką aberracje chromosomową - trisomie 16 chromosomu. Jest to wada letalna, prawie niespotykana, kilka przypadków opisanych gdzieś na świecie.
Rokowania: śmierć wewnątrzmaciczna, podczas porodu, lub w okresie okoloporodowym. Kilka dziaciaczków dozylo do 6 miesięcy. Trisomia 16,bywa porównywalna z trisomia 18 ''zespołem Edwarsa'".
W usg widać tylko chore stopki, powiekszone serduszko i lekko zwolnione jegi bicie. Nic więcej!! Lekarze zaskoczeni. O nas nie wspominając Nie było wskazań przez całą ciąże, że może byc coś nie tak. W 13tc sama płatne zrobiłam testy pappa i były ok...
Tak po krótce wygląda moja sytuacja. Moja, Tosiulki i partnera. A także naszych rodzin, bo bliscy przeżywają razem z nami.
Nagle okazuje się, że maleństwo które mam w sobie i czuję, nie zostanie ze mną... Codziennie boję sie, że ten dzień może być naszym ostatnim... To jest tak przerażające, że nie potrafię tego opisać. To moja pierwsza ciąża. Moja kochana, bezbronna, malutka córeczka. Nikt nie może jej pomóc. Możemy tylko czekać. Czekać na to co nieuniknione. Liczę na cud, który pozwoli nam ją poznać, że urodzę ją żywą. Marzę, żeby usłyszeć jej płacz i ją przytulić. Każdy jej ruch jest cudowny, czekam kiedy się obudzi i będzie się ruszać. Czuję, jakbym każdego dnia miała się z nią rozstać... Nie mogę więcej teraz napisać..
Chciałam się z kimś tym podzielić. Może są gdzieś kobiety, które były w podobnej sytuacji?
Potrzebuje wyrzucić z siebie jeszcze wiele uczuć i emocji. Dziś już nie jestem w stanie. Więcej napiszę jutro.