Myślałam o tym ubezpieczeniu, ale coś mnie jakoś zastanowiło wówczas, wstrzymało, ciężko powiedzieć. Straciłam już raz szczeniaka kilkumiesięcznego, to była katastrofa, nie umiałam sobie znaleźć miejsca, siadalam na kanapie i zaczynalam płakać, dlatego kupilismy nowego.
Dostałam przed chwila wieści od meza, rozmawiał z chirurgiem. Musieli go już natychmiast operować, chirurg zdziwiony, ze nie znalazł niczego więcej poza karma i ze stało się to pora jesienna, bo zazwyczaj dzieje się to latem, gdy karma w psie się rozpulchnia od ciepła. Mamy znaleźć jakaś specjalna albo pomyśleć o mokrej i mini porcje (choć tu problemów nie było, bo jadł na raz bardzo mało), także nie wiadomo co się stało. Uratowana śledziona i wszystko w środku, bo szybko trafił na stół.
Teraz czekam tylko na telefon, ile nas za to skasują
i to raczej nie będzie nic miłego
Klaudia a jakiego miałaś psiaka? Bardzo mi przykro, wiem, co to znaczy, mój to taki ukochany 45kg-kanapowicz. No i jakiego masz teraz
?