Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Od samego poczatku wiedzialam, ze nie bedzie latwo. Pierwsza ciaza zakonczyla sie w 19/40 a druga w 23/40.Dlugo dochodzilam do siebie ale wkoncu zadecydowalismy z mezem, ze sprobujemy. To byla walka o kazdy dzien.Pierwsze krwawieniew 6tyg, drugie w 8tyg a w 15 po zalozeniu szwu okreznego nieprzewidziane skurcze. Myslelismy, ze sie nie uda, ale fasolka dzielna byla i wytrwala. Lekarze caly czas powtarzali "oby do 24tyg" a ja balam sie i modlilam sie o kazdy dzien. Nie wiedzialam tylko, ze najgorsze przede mna. Kiedy weszlam w 24 tydzien-odsapnelam,myslalam ze juz ok i kilka dni pozniej -krwotok. Ok litra krwi stracilam. Rozpoznano lozysko przodujace. No i wtedy sie zaczelo. ponad dwa miesiace w szpitalu i 7 krwotokow. Za kazdym razem od 200ml do 1 litra utraty krwi.Poza tym znaleziono u mnie gen odpowiedzialny za zakrzepy krwi w nogach, plucach itp.Dostawalam zastrzyki na rozrzedzenie krwi, ktore to powodowaly ze mialam kolejne krwotoki. A moja dzidzia jakby nigdy nic. Tylko rosla.
W 32+3 mialam cesarke. Urodzilam Zosienke, wazyla 2100g. Dostala CPAP przez 36 godz i antybiotyki "na wszelki wypadek".Po dobie juz przystawialam ja do cycka.(Udalo mi sie ja karmic sciaganym mlekiem podawanym z butelki przzez 3 mies.) Po tyg byla w lozeczku a po 3 w domku z waga 2400. Dzis ma 5 mies i rozwija sie super,praktycznie zlapala swoich rowiesnikow.
Ja juz doszlam do siebie ale nie bylo latwo.W 6 dni po cc jezdzilam samochodem:-(, musialam ,maz pracowal a ja nie mam w irlandii nikogo. Na szczescie obylo sie bez komplikacji.
Dzis moja Zosia jest super dzieckiem, niesamowicie grzecznym. Placze tylko jak jest glodna.Pokarmy pomalu wprowadzamy i na razie wszystko super. mam nadzieje, ze tak bedzie dalaj i zycze tego wszystkim maluszkom i mamom.:-):-):-)
Od samego poczatku wiedzialam, ze nie bedzie latwo. Pierwsza ciaza zakonczyla sie w 19/40 a druga w 23/40.Dlugo dochodzilam do siebie ale wkoncu zadecydowalismy z mezem, ze sprobujemy. To byla walka o kazdy dzien.Pierwsze krwawieniew 6tyg, drugie w 8tyg a w 15 po zalozeniu szwu okreznego nieprzewidziane skurcze. Myslelismy, ze sie nie uda, ale fasolka dzielna byla i wytrwala. Lekarze caly czas powtarzali "oby do 24tyg" a ja balam sie i modlilam sie o kazdy dzien. Nie wiedzialam tylko, ze najgorsze przede mna. Kiedy weszlam w 24 tydzien-odsapnelam,myslalam ze juz ok i kilka dni pozniej -krwotok. Ok litra krwi stracilam. Rozpoznano lozysko przodujace. No i wtedy sie zaczelo. ponad dwa miesiace w szpitalu i 7 krwotokow. Za kazdym razem od 200ml do 1 litra utraty krwi.Poza tym znaleziono u mnie gen odpowiedzialny za zakrzepy krwi w nogach, plucach itp.Dostawalam zastrzyki na rozrzedzenie krwi, ktore to powodowaly ze mialam kolejne krwotoki. A moja dzidzia jakby nigdy nic. Tylko rosla.
W 32+3 mialam cesarke. Urodzilam Zosienke, wazyla 2100g. Dostala CPAP przez 36 godz i antybiotyki "na wszelki wypadek".Po dobie juz przystawialam ja do cycka.(Udalo mi sie ja karmic sciaganym mlekiem podawanym z butelki przzez 3 mies.) Po tyg byla w lozeczku a po 3 w domku z waga 2400. Dzis ma 5 mies i rozwija sie super,praktycznie zlapala swoich rowiesnikow.
Ja juz doszlam do siebie ale nie bylo latwo.W 6 dni po cc jezdzilam samochodem:-(, musialam ,maz pracowal a ja nie mam w irlandii nikogo. Na szczescie obylo sie bez komplikacji.
Dzis moja Zosia jest super dzieckiem, niesamowicie grzecznym. Placze tylko jak jest glodna.Pokarmy pomalu wprowadzamy i na razie wszystko super. mam nadzieje, ze tak bedzie dalaj i zycze tego wszystkim maluszkom i mamom.:-):-):-)