mamoośka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 5 Październik 2007
- Postów
- 6 506
Strasznie mi przykro,że musisz przez to przechodzić.Doskonale Cię rozumiem bo znam ból z utraty dziecka.Wiem że nie ma nic gorszego jak pochować własne dziecko.Przecież to nasze dzieci powinny nas chować a nie my je.Ja długo spoglądałam na puste łózeczko,przekładałam ciuszki Kacperka.Rozmawiałam do niego w jego pokoiku,Mimo,że mineło wiele lat bardzo mi go brakuje i chyba już zawsze tak będzie.To chyba moje dzieciaczki czuwały nad moją córcią i dały jej siłe do walki o życie.:-(
w 2006 roku zaszlam w ciaze...12tydz. zaczal bolec mnie brzuch,pojechalam do szpitala,mialam lezec...lezalam..w nocy mialam skurcze...moje pierwsze malenstwo stracilam na ubikacji w szpitalu...przyczyna;samoistne poronienie..potem pustka,zal i rozpacz.... w 2007 roku 2 ciaza;szczescie i ogromny niepokoj czy sie uda...niestety,w 8 tygodniu zaczelam plamic...na usg w szpitalu okazalo sie ze moje malenstwo nie zyje od 2 tygodni..szok!!!!przeciez mialo byc dobrze... w tym roku w maju dowiedzialam sie o kolejnej ciazy...tym razem bylam tak przerazona zeby nie stracic dziecka ze prawie nic nie robilam tylko odpoczywalam...no i udalo sie,minely najgorsze dla mnie 3 miesiace i teraz moglam sie tylko cieszyc...usg mialam dosyc pozno bo w 18 tygodniu i dowiedzialam sie ze to ciaza blizniacza...plakalam ze szczescia i myslalm ze los wynagrodzil mi poprzednie dwie straty.... wszystko bylo w porzadku moje kruszynki rozwijaly sie prawidlowo...wiedzielismy z mezem ze sa to bliznieta jednojajowe wiec nasza radosc byla nie do opisania...dwa takie same skarbusie... 20.09.2009...23tydz. w nocy strasznie bolal mnie brzuch...mialam skurcze a wszpitalu okazalo sie ze jest rozwarcie,probowali to zatrzymac ale okazalo sie ze mam wewnatrzmaciczna infekcje ktora oddzialowuje niekorzystnie na dzieci... 22.09.2009.....odeszly mi wody i juz nic nie dalo sie zrobic....porod sie zaczal...urodzilam dwie sliczne dziewczynki...moje ukochane aniolki...zyly kilka minut...widzialam te malenkie istotki...przutulalm moje upragnione dzieci ale one juz nie zyly... do dzis nie moge sobie z tym poradzic...to tak boli ze moje coreczki zamiast wlozyc do lozeczek wkladalismy do trumny.... czym zawinilam ze tak okrutnie cierpie...dlaczego ja.... gdyby nie maz niewiem co by ze mna bylo...wspiera,kocha i poprostu jest...czy bede wkoncu patrzec jak moje dziecko rosnie,bawi sie.... niewiem czy mi sie uda...boje sie probowac,choc tak bardzo chce...
Ostatnia edycja: