Cześć dziewczyny. Miałyście rację! Trochę cierpliwości!
Nie znaczy to wcale, że zaczęła raczkować! Po 1: w piątek po raz pierwszy sama usiadła- bez podciągania sie za cokolwiek, oparła sie tylko na łokciu i siłą własnych mieśni podniosła! Po 2: byłyśmy dziś u pani doktor, bo złapala katar (okazało się, że to wirusek- idą zęby) i opowiedziałam o swoich niepokojach, a pani doktor uspokoiła, że skoro się podnosi na nóżki, nawet jeśli się nie zawsze udaje, to nie ma powodu do zmartwień, zwłaszcza, że zaczęła tak fajnie kroczyć. A ona coraz częściej wita nas już nie tylko na siedząco, ale nawet na stojąco. I ku mojemu wielkiemu zdumieniu potrafi wstać nawet w śpiworku!
Nie sądzę, by udało się jej podeptać samodzielnie roczek, ale i tak jestem zadowolona. Macie rację, że to nie wyścigi. Ona się nie śpieszy, widocznie potrzebuje więcej czasu, by się lepiej przygotować.
Nie wiem czy pisałam, ze urodziła się miesiąc przed terminem, może więc powinnam to też wziąć pod uwagę?
Pozdrawiam.
Nie znaczy to wcale, że zaczęła raczkować! Po 1: w piątek po raz pierwszy sama usiadła- bez podciągania sie za cokolwiek, oparła sie tylko na łokciu i siłą własnych mieśni podniosła! Po 2: byłyśmy dziś u pani doktor, bo złapala katar (okazało się, że to wirusek- idą zęby) i opowiedziałam o swoich niepokojach, a pani doktor uspokoiła, że skoro się podnosi na nóżki, nawet jeśli się nie zawsze udaje, to nie ma powodu do zmartwień, zwłaszcza, że zaczęła tak fajnie kroczyć. A ona coraz częściej wita nas już nie tylko na siedząco, ale nawet na stojąco. I ku mojemu wielkiemu zdumieniu potrafi wstać nawet w śpiworku!
Nie sądzę, by udało się jej podeptać samodzielnie roczek, ale i tak jestem zadowolona. Macie rację, że to nie wyścigi. Ona się nie śpieszy, widocznie potrzebuje więcej czasu, by się lepiej przygotować.
Nie wiem czy pisałam, ze urodziła się miesiąc przed terminem, może więc powinnam to też wziąć pod uwagę?
Pozdrawiam.