Dzięki dziewczyny za redę. Małego gardziołko nie boli. On tak zawsze ma, że jak ma katarek to nie chce nic pić.
Wszystko jedno czy to mleko czy woda, czy sok. I dziś też nie pił. Za to wszamał ryż z owockami. Widocznie łatwiej mu wtedy oddychać niż przy ciągnięciu butli. Nocka była makabryczna, bo już się obudził o 12 w nocy, a potem co 1,5-2 godziny płacz i pobudka.
Jestem dziś wykończona
:-( Witek trochę się bawi na podlodze, ale częśto marudzi. To chyba przez ten katarek. Na szczęście gorączki nie ma, ale panadol i tak daję mu zapobiegawczo. Ostatnio jak był chory też mu miałam tak dawać.
Słuchajcie, najgorsze jest to, że mnie od dwóch dni gania na kibelek.
Nie mam jeszcze rozwolnienia, ale czuję się tak jakbym je miała.
Mojego małża też zaczyna ganiać. Boimy się, że to ta jelitówka cholerna.
Mój szwagier dziś wyszedł z pracy o 2 w nocy (miał nockę), bo żygał jak kot i miał rozwolnienie.
Chyba jakaś epidemia jest w mojej rodzinie
Oby to nie dopadło Witka, bo chyba bym sobie nie wybaczyła