Myślę nawet o tym żeby całkiem odpuścić. Sytuacja wygląda tak, że starań nie ma. Od listopada, odkąd dostałam zielone światło od gina, czekam na decyzję męża. Na początku było stanowcze nie, ale potem stwierdził, że może jednak za jakiś czas się zgodzi. No to czekam. I co jakiś czas słyszę, że on już coraz bardziej chce, ale jeszcze nie tak do końca. Albo że jakby była wpadka to właściwie się super, bo on by nie musiał decyzji podejmować. No i to już mnie trochę męczy psychicznie. Wiszę w próżni i nie wiem, co robić. A dodatkowo mam strasznie rozregulowane cykle i jak mi się taki długi trafi (34-36dni) to już zaczynam się nakręcać, że może ciąża. I mam wrażenie, że wpadka to teraz moja jedyna szansa na kolejne dziecko.
Jak mu mówię, że chcę iść do pracy, bo dzieciaki duże i damy radę opiekę im ogarnąć, a poza tym ja już mam dość siedzenia w domu, to mi bardzo odradza. To jak mu mówię, że w takim razie dziecko póki nie pracuję, to jeszcze nie. A ja mam 28 lat i jeszcze zero doświadczenia zawodowego. Jak za rok zajdę w ciążę, a potem odchowam do roku chociaż to będę po trzydziestce i w pierwszej pracy... Trochę mało komfortowa myśl.
Cieszę się, że ciąża u Ciebie przebiega bez problemów. [emoji846] Oby tak dalej. A synkowi co dolega? Przeziębienia ciągle łapie czy coś innego?