katrina115
Potrójna Mama
magda1977 - ja też jak tu przyleciałam to dopiero się osłuchiwałam z angielskim, dobrze, że moja córka znała biegle język, to pomogła mi z pozałatwianiem wszelkich formalności, których na początku trochę było.
Dla mnie "szkołą życia" był pobyt w szpitalu, jak poszłam tu urodzić Alinkę.... w sumie byłam 4 dni wśród samych irlandzkich położnych.
Ale jakoś dałam radę (miałam słownik ze sobą), poza tym te siostry są już przyzwyczajone, że dużo rodzących to emigrantki i są bardzo cierpliwe i bardzo miłe. A pobyt w szpitalu.... nie chcę denerwować tych, które maja rodzić w Polsce, ale wspominam bardzo bardzo miło i dobrze!!!!
Dla mnie "szkołą życia" był pobyt w szpitalu, jak poszłam tu urodzić Alinkę.... w sumie byłam 4 dni wśród samych irlandzkich położnych.
Ale jakoś dałam radę (miałam słownik ze sobą), poza tym te siostry są już przyzwyczajone, że dużo rodzących to emigrantki i są bardzo cierpliwe i bardzo miłe. A pobyt w szpitalu.... nie chcę denerwować tych, które maja rodzić w Polsce, ale wspominam bardzo bardzo miło i dobrze!!!!