reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Toksyczna tesciowa

Jesteś mega silną kobietą! Ja nie byłabym z takim mężczyzną bo nie uważasz, że to dziwne, że on Cie nie broni? Gdyby to robił, matka by zrozumiała chyba, że tak nie wolno! Co za paskudny babsztyl... Nie miała chłopa więc swojego syna zaadaptowała do tej roli... Współczuję Ci, ja już bym dawno kur%ami rzucała i ją wyzywała bo to przsechodzi ludzkie pojęcie ile można wytrzymywać...
Przy matce zawsze brał moja stronę, albo sie nie odzywał. Na początku kłócił się że mną okrutnie, (ale nigdy przy niej) że wymyślam, że matka taka nie jest, ona też zawsze była dla mnie bezczelna, jak on tego nie słyszał. Ale jak mówi stare porzekadło.. Że g*wno zawsze wypływa, to później widział że jednak miałam rację.. Serio to najcudowniejszy facet na świecie, najlepszy ojciec jakiego mogłam sobie wyobrazić i wymarzyć dla dziecka.. Wiem, że mu ciężko.. Ojca nie pamięta.. Był maleńki jak zmarł.. A teraz okazuje się że jego matka nie jest taka, jak sobie ja wyobrażał. Pomimo tego, że jest dosroslym facetem, to runął mu cały światopogląd. Jakbym go nie kochała tak samo mocno jak syna, to już dawno bym stąd uciekła..
 
reklama
Przy matce zawsze brał moja stronę, albo sie nie odzywał. Na początku kłócił się że mną okrutnie, (ale nigdy przy niej) że wymyślam, że matka taka nie jest, ona też zawsze była dla mnie bezczelna, jak on tego nie słyszał. Ale jak mówi stare porzekadło.. Że g*wno zawsze wypływa, to później widział że jednak miałam rację.. Serio to najcudowniejszy facet na świecie, najlepszy ojciec jakiego mogłam sobie wyobrazić i wymarzyć dla dziecka.. Wiem, że mu ciężko.. Ojca nie pamięta.. Był maleńki jak zmarł.. A teraz okazuje się że jego matka nie jest taka, jak sobie ja wyobrażał. Pomimo tego, że jest dosroslym facetem, to runął mu cały światopogląd. Jakbym go nie kochała tak samo mocno jak syna, to już dawno bym stąd uciekła..
Nie wiem kochanie ale ja naprawdę mocno Cie podziwiam, ja swojego męża kocham jak głupia, my nie możemy mieć dzieci naturalnie tylko przez in vitro bo mąż ma kryptozoospermie ale to nie zmieniło mojej miłosci do niego a wrecz przeciwnie.... ale no nie wyobrażam sobie być z człowiekiem, który mnie nie wspiera i nie wierzy mi, ze jego matka jest dla mnie potworem... dobrze, że on już przejrzał na oczy. Tulę Cię mocno i trzymam kciuki abyś wytrzymała te katorgi. Z tego co widzę, jesteś bardzo delikatna - pozwól sobie na odrobinę stanowczości w stosunku do niej i nie przebieraj w słowach... jesteś człowiekiem, matką jej wnuka, należy Ci się do cholery jasnej szacunek! chyba już za długo byłas potulna jak baranek. Zrob to dla siebie dzidzi i męża! A jak coś to pisz, postaramy się Ciebie wesprzeć i dać siłę na batalie z tą jędzą. Trzymaj sie 👊👊🤗😘
 
Będzie długo. Mieszkam z teściowa. Jest to człowiek bardzo egoistyczny i zawistny.. Ale od początku..
Pochodzimy z mężem z różnych części Polski. Kiedy zaczęliśmy planować wspólna przyszłość, to mąż mówił, że będziemy mieszkać w jego domu rodzinnym, z cudowna mama.. Że jest biedna wdową z sercem na dłoni.. Odwiedziliśmy się na początku w weekendy, mąż u mnie bywał częściej, bo wynajmowalam mieszkanie, było więcej prywatności(co później okazało się słowem kluczem). Żal mi jej było, bo straciła męża, została sama z malymi dziecmi i ten obrazek przysłanial przez jakis czas jej prawdziwe oblicze.. Kiedy zamieszkaliśmy że sobą kilka miesięcy przed ślubem zaczęło się istne eldorado.. Teściowa zaczęła zapraszać na nasz ślub swoich gości.. Później jeździć z nami z zaproszeniami.. Jak mowilam, że min sie to nie podoba, to symulowala zawał..Mąż tłumaczył to tak, że przecież jedzie odwiedzić rodzine, że to normalne.. Przemknęłam oko.. Pomimo tego, że ode mnie z rodziny na ślubie było 10 osób od męża 50,zaplacilismy po polowie..(teściowa nie dołożyła ani złotówki) Po ślubie "mamusia" pokazała na co tak naprawdę ja stać.. Pomimo tego, że dom do męża nie należy to spalacal przez całe swoje dorosłe życie100tys kredyt który matka wzięła na jego remont(ktory robili jej nieodpłatnie członkowie rodziny.. Tak samo jak płytki, itp dostała od właścicieli sklepu z armatura, bo przecież jest biedna kobieta...) więc co zrobiła z tymi pieniędzmi wie tylko ona. Poza tym w domu oplacalismy wszystko.. Od tego kredytu po ogrzewanie, gaz, wodę, śmieci, telewizje, internet. Mąż dodatkowo opłaca matce samochód(benzynę, ubezpieczenia i płaci za telefon). Teściowa ma bardzo wysoka emeryturę, ale poza prądem nie płaciła nic..a nam mimo wszystko też się nie przelwa.pracujemy na swoim i raz pieniądze są, raz nie ma..I tak przez dwa lata kłóciłam się z mężem, że tak naprawdę cała moja wypłata idzie na utrzymanie domu jego matki, w którym mogliśmy cokolwiek zrobić jak jaśnie pani wyraziła zgodę.A przy tym zaczęła traktowac mnie jak kupę g*wna..Nie mogłam mieć swoich firanek w oknach, bo w całym domu mają być jednakowe, nie mogłam przestawić mebli. I później zaczęła traktować mnie jak zero..Zaraz po ślubie potrafiła przychodzić do nas na piętro i wybierać z kosza na pranie rzeczy męża, bo ja przecież nie umiem uprac, jak sprzątałam w całym domu, to chodziła za mężem i mówiła, że u niej robię to niedokładnie.. I ona musi po mnie poprawiać. Jak przyjeżdżala rodzina męża to teściowa wysmiewala mnie że nie umiem pokroić nawet cebuli.. ( a np. Zrobił to mąż) generalnie robiła wszystko żeby mnie ośmieszyć jaka to jestem beznadziejna.. Przy stole zawsze wolała męża, a to nałóż wszystkim, a to pokroj.. Miałam wrażenie, że ma się za jego żonę, a ja jestem zbędnym dodatkiem w jej rodzinie.. Przy obiadkach zawsze mąż musiał jej wszystko podawać i nakładać.. Musieli też chociaż jedna rzecz z obiadu zjeść na pół.. 🤷‍♀️
Tłumaczyłam mężowi, że tak żyć nie chce.. Że nie możemy mieszkać w taki sposób, że nie mamy prywatności(oczywiście nie mamy na piętrze drzwi, żeby "mamusia" Mogła przyjść w każdej chwili.. ).tesciowa mojego Meza poza tym, że traktuje jak sponsora, to też on musi być na każde jej zawołanie, przesadzać z nią drzewka w ogrodzie, kosić trawę, kiedy ona każe, malować dom kiedy ona powie, i robić wszystko jak ona sobie zażyczy. Nawet mogliśmy jechać na wakacje wtedy kiedy jej pasowało(mamy psa, którego nie za każdym razem dało się zabrać...)
Udało mi się wkoncu meza namówić na budowę domu, jak czarno na białym pokazałam, że utrzymanie domu jego matki kosztuje nas więcej, niż wynioslaby nas rata naszego domu. Dzięki tej decyzji udało się mi zajść po 4 latach starań w upragnioną ciążę..bo gdyby nie to,to myślę,ze przez nią nie mielibyśmy dziecka. Kiedy na świecie pojawił się nasz Maluch wchodzi nam z butami jeszcze bardziej.. Od początku wtrącają się, że nie tak go karmię, a że czemu nie daje mu herbatke, a że czemu nie daje miesięcznemu niemowleciu witamin rozdrobnionych na łyżeczce.. A że za cienko ubieram, a to za grubo, a to że nie wystawiam na słońce, żeby się mały poopalal.. 🤷‍♀️a to nie umiem umyć, a to śpi z nami, a to nie tak nosze.. No wszystko źle.. Szczerze, do przeprowadzki zostało 2-3 miesiące.. A ja nie mogę już z nią wytrzymać nawet dnia.. Jak przychodzi do dziecka, to robi wszystko na złość..to wystawia do małego jezyk(3 miesiące ja prosiłam żeby tego nie robiła),to ciągnie go za nogi, to szarpie za uda..w ramach zabawy..widze, że mały tego nie lubi, ale jak ja prosze, żeby tak nie robiła, to zaczyna robić to że zdwojoną siłą z uśmiechem na ustach..)namiętnie pali kadzidla,ktore powodują, ze syn cały dzień kaszle(robi to bo wie, że ja kadzidla nie znoszę) jak jej tylko zwrócę uwagę, to dzwoni do swojej córeczki jaką to jestem niedobra, ze nie pozwalam się jej z dzieckiem bawić..ze ja próbuje izolować..
Ja już nie wiem, czy że mną jest coś nie tak? Czy po prostu mieszkam z potworem?
Nie mam się komu pożalić, bo jakby moi rodzice wiedzieli jak jest to rozpętali by piekło(chociaż widzę, że moja mama się domyśla), nie mam tu żadnych znajomych z którymi mogłabym pogadać.. (Jest to wieś, więc plotki szybko by się rozeszły) , a nie chce robić mężowi przykrosci..
Mąż przez te lata się zmienił..na.poczatku to ja byłam ta zła...ale poszedł do psychologa, spojrzał na sprawę z innej strony..chociaz ma jeszcze momenty załamania(jak teściowa zaczyna ściemniać że jest chora, że źle się czuje..szwagierka próbuje wmówić mężowi, że teściowa ma depresje bo się wyprowadzamy(coś w tym jest, bo straci swoją ofiarę, czyli mnie...), to jednak jest za mną i mnie w tym wszystkim wspiera..Ale jest mi mimo wszystko tak cholernie ciężko..Muszę jakoś te dwa miesiące wytrzymać... Tylko jak? 😫
ja to jestem generalnie w szoku, że tak długo wytrzymałaś, to raz. Dwa, że jej nie zabiłaś bo ja chyba po miesiącu kupiłabym nowe noże jakby traktowała moje dziecko jak lalkę do zabawy. Nie daj sobie wejść na głowę w nowym domu, a mąż niech wkońcu odetnie tą chorą pępowinę. Ty też nie postąpiłaś dobrze ukrywając przed najbliższymi tą sytuację. Jeśli będzie trzeba to wygarnij też rodzeństwu żeby może oni zaopiekowali się mamusią?
 
Myslalam o tym i ciągle mam z tyłu głowy, że jak już będę pod ścianą to pojadę. Tylko widzę, że mąż niechętnie, bo dziecko kocha ponad życie i jakby tydzień wytrzymał? Mały Tate też kocha całym sercem. Widze jak na niego czeka.. Widzę jak tęskni cały dzień, kiedy przyjdzie tatuś. Jak mąż dzwoni to młody ma taki uśmiech na twarzy, że aż miło patrzeć, jaka między nimi jest męska więź. Chciałabym też uniknąć pytań rodziców, bo wiem że oni wiedzą, że bez podbramkowej sytuacji bym nie przyjechała.. Wiem, że jakby wiedzieli jak jest to naprawdę.. Byłoby piekło.. Więc chce tego uniknąć. Najbardziej przeraża mnie to, że to ile mi zostało to kropla w tym co do tej pory przeszłam.. Pięć lat a dwa miesiące to jest nic. Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak mi ciężko.. Może przez to że siedzę w domu 24h na dobę.. Wcześniej jak pracowałam było inaczej wychodziłam o 7 wracałam o 17 .. Nie miałam tego natłoku teściowej. A teraz? jestem w domu już 15 miesięcy. Niestety w drugim miesiącu ciąży dostałam nakaz leżenia który się za mną ciągnął do końca ciąży. A po porodzie covid i strach o dziecko pokrzyżował o wszytskie plany. Nie wychodzę, nie spotykam się z nikim.. maleństwo już 3 razy miałam chore z antybiotykiem, raz byliśmy nawet tydzień w szpitalu.. Więc jeszcze dochodzi strach przed wyjściem, żeby syn się nie rozchorował.. I znowu błędne koło 😞
a może właśnie taka rozłąka dobrze Wam zrobi? Mąż zatęskni i zobaczy co może stracić?
 
Będzie długo. Mieszkam z teściowa. Jest to człowiek bardzo egoistyczny i zawistny.. Ale od początku..
Pochodzimy z mężem z różnych części Polski. Kiedy zaczęliśmy planować wspólna przyszłość, to mąż mówił, że będziemy mieszkać w jego domu rodzinnym, z cudowna mama.. Że jest biedna wdową z sercem na dłoni.. Odwiedziliśmy się na początku w weekendy, mąż u mnie bywał częściej, bo wynajmowalam mieszkanie, było więcej prywatności(co później okazało się słowem kluczem). Żal mi jej było, bo straciła męża, została sama z malymi dziecmi i ten obrazek przysłanial przez jakis czas jej prawdziwe oblicze.. Kiedy zamieszkaliśmy że sobą kilka miesięcy przed ślubem zaczęło się istne eldorado.. Teściowa zaczęła zapraszać na nasz ślub swoich gości.. Później jeździć z nami z zaproszeniami.. Jak mowilam, że min sie to nie podoba, to symulowala zawał..Mąż tłumaczył to tak, że przecież jedzie odwiedzić rodzine, że to normalne.. Przemknęłam oko.. Pomimo tego, że ode mnie z rodziny na ślubie było 10 osób od męża 50,zaplacilismy po polowie..(teściowa nie dołożyła ani złotówki) Po ślubie "mamusia" pokazała na co tak naprawdę ja stać.. Pomimo tego, że dom do męża nie należy to spalacal przez całe swoje dorosłe życie100tys kredyt który matka wzięła na jego remont(ktory robili jej nieodpłatnie członkowie rodziny.. Tak samo jak płytki, itp dostała od właścicieli sklepu z armatura, bo przecież jest biedna kobieta...) więc co zrobiła z tymi pieniędzmi wie tylko ona. Poza tym w domu oplacalismy wszystko.. Od tego kredytu po ogrzewanie, gaz, wodę, śmieci, telewizje, internet. Mąż dodatkowo opłaca matce samochód(benzynę, ubezpieczenia i płaci za telefon). Teściowa ma bardzo wysoka emeryturę, ale poza prądem nie płaciła nic..a nam mimo wszystko też się nie przelwa.pracujemy na swoim i raz pieniądze są, raz nie ma..I tak przez dwa lata kłóciłam się z mężem, że tak naprawdę cała moja wypłata idzie na utrzymanie domu jego matki, w którym mogliśmy cokolwiek zrobić jak jaśnie pani wyraziła zgodę.A przy tym zaczęła traktowac mnie jak kupę g*wna..Nie mogłam mieć swoich firanek w oknach, bo w całym domu mają być jednakowe, nie mogłam przestawić mebli. I później zaczęła traktować mnie jak zero..Zaraz po ślubie potrafiła przychodzić do nas na piętro i wybierać z kosza na pranie rzeczy męża, bo ja przecież nie umiem uprac, jak sprzątałam w całym domu, to chodziła za mężem i mówiła, że u niej robię to niedokładnie.. I ona musi po mnie poprawiać. Jak przyjeżdżala rodzina męża to teściowa wysmiewala mnie że nie umiem pokroić nawet cebuli.. ( a np. Zrobił to mąż) generalnie robiła wszystko żeby mnie ośmieszyć jaka to jestem beznadziejna.. Przy stole zawsze wolała męża, a to nałóż wszystkim, a to pokroj.. Miałam wrażenie, że ma się za jego żonę, a ja jestem zbędnym dodatkiem w jej rodzinie.. Przy obiadkach zawsze mąż musiał jej wszystko podawać i nakładać.. Musieli też chociaż jedna rzecz z obiadu zjeść na pół.. 🤷‍♀️
Tłumaczyłam mężowi, że tak żyć nie chce.. Że nie możemy mieszkać w taki sposób, że nie mamy prywatności(oczywiście nie mamy na piętrze drzwi, żeby "mamusia" Mogła przyjść w każdej chwili.. ).tesciowa mojego Meza poza tym, że traktuje jak sponsora, to też on musi być na każde jej zawołanie, przesadzać z nią drzewka w ogrodzie, kosić trawę, kiedy ona każe, malować dom kiedy ona powie, i robić wszystko jak ona sobie zażyczy. Nawet mogliśmy jechać na wakacje wtedy kiedy jej pasowało(mamy psa, którego nie za każdym razem dało się zabrać...)
Udało mi się wkoncu meza namówić na budowę domu, jak czarno na białym pokazałam, że utrzymanie domu jego matki kosztuje nas więcej, niż wynioslaby nas rata naszego domu. Dzięki tej decyzji udało się mi zajść po 4 latach starań w upragnioną ciążę..bo gdyby nie to,to myślę,ze przez nią nie mielibyśmy dziecka. Kiedy na świecie pojawił się nasz Maluch wchodzi nam z butami jeszcze bardziej.. Od początku wtrącają się, że nie tak go karmię, a że czemu nie daje mu herbatke, a że czemu nie daje miesięcznemu niemowleciu witamin rozdrobnionych na łyżeczce.. A że za cienko ubieram, a to za grubo, a to że nie wystawiam na słońce, żeby się mały poopalal.. 🤷‍♀️a to nie umiem umyć, a to śpi z nami, a to nie tak nosze.. No wszystko źle.. Szczerze, do przeprowadzki zostało 2-3 miesiące.. A ja nie mogę już z nią wytrzymać nawet dnia.. Jak przychodzi do dziecka, to robi wszystko na złość..to wystawia do małego jezyk(3 miesiące ja prosiłam żeby tego nie robiła),to ciągnie go za nogi, to szarpie za uda..w ramach zabawy..widze, że mały tego nie lubi, ale jak ja prosze, żeby tak nie robiła, to zaczyna robić to że zdwojoną siłą z uśmiechem na ustach..)namiętnie pali kadzidla,ktore powodują, ze syn cały dzień kaszle(robi to bo wie, że ja kadzidla nie znoszę) jak jej tylko zwrócę uwagę, to dzwoni do swojej córeczki jaką to jestem niedobra, ze nie pozwalam się jej z dzieckiem bawić..ze ja próbuje izolować..
Ja już nie wiem, czy że mną jest coś nie tak? Czy po prostu mieszkam z potworem?
Nie mam się komu pożalić, bo jakby moi rodzice wiedzieli jak jest to rozpętali by piekło(chociaż widzę, że moja mama się domyśla), nie mam tu żadnych znajomych z którymi mogłabym pogadać.. (Jest to wieś, więc plotki szybko by się rozeszły) , a nie chce robić mężowi przykrosci..
Mąż przez te lata się zmienił..na.poczatku to ja byłam ta zła...ale poszedł do psychologa, spojrzał na sprawę z innej strony..chociaz ma jeszcze momenty załamania(jak teściowa zaczyna ściemniać że jest chora, że źle się czuje..szwagierka próbuje wmówić mężowi, że teściowa ma depresje bo się wyprowadzamy(coś w tym jest, bo straci swoją ofiarę, czyli mnie...), to jednak jest za mną i mnie w tym wszystkim wspiera..Ale jest mi mimo wszystko tak cholernie ciężko..Muszę jakoś te dwa miesiące wytrzymać... Tylko jak? 😫
Jejku kochana, współczuję... Moim zdaniem z tobą wszystko jest ok.
Jejku teściowa z piekła rodem... Mega złośliwa. Szczerze nie wiem jakbym ja się zachowała na twoim miejscu. Przecież robiąc tobie na złość, może zrobić krzywdę dziecku. Mąż musiałby się trochę przełamać i odciąć pępowinę, owinęła sobie wokół palca wszystkich widać. Nie daj się! Trzymam kciuki, dwa miesiące to już niewiele.
Myślę, że tak może być jak piszesz teściowa będzie brać na litość męża i będzie do niej jeździł co chwilę, 30 km autem to wcale nie tak daleko. Chyba, że się postawi.
Nie wiem co radzić, musisz być silna, porozmawiaj z mężem, przecież on to też musi widzieć co się dzieje. Mama też jest ważna, ale nie najważniejsza jak się ma rodzinę. Chcesz być dobra miła, a cierpisz bardzo na tym. Podziwiam Cie że tyle wytrzymałaś, ale musisz też o sobie pomyśleć.
 
Widzę, że atak na "złą teściową" już się odbył od koleżanek, więc ja napiszę z przekąsem ale szczerze: mama męża to jednak taka paskudna chyba nie jest. Męża Ci dobrze wychowała, jest dobrym mężem i raczej czułym mężczyzną.
A mąż ma prawo kochać swoją mamę i się o nią troszczyć tak jak Ty o swoich rodziców czy rodzeństwo. Fakt, na pierwszym miejscu jest rodziną, Ty i dzieciak, oczywiste to, ale tuż za Wami najbliżsi wasi.
Napiszę jeszcze: jesteście obie jak dwie kocice, walczące o kotka. Zazdrosne o relacje z jedynym mężczyzną jaki jest.
To trudna i wymagająca relacja i mężowi Twojemu nie zazdroszczę a współczuję szczerze. Musicie się we 3 dogadać albo dalej walczyć.
Życzę Wam abyście poszli na swoje i poukladali swoje sprawy.
Jestem mężatką 15 lat. Od razu na początku moi rodzice byli rodzicami męża a mama męża ( nie mam jak Ty teścia) moja mamą i tak się zwracamy oboje do rodziców. To dużo ułatwia. Przyjęłam do wiadomości, że mąż kocha mame i chce mieć z nią relacje, pomagać jej i rodzenstwu i wspieram go w tym ale od razu, też oddzuelilam miłość rodzicielską od małżeńskiej. Nie czekałam. Kocham mamę męża bardzo, mąż moich rodziców. Mamy dobre relacje. Tego Ci życzę aby Was też tak było.
 
Widzę, że atak na "złą teściową" już się odbył od koleżanek, więc ja napiszę z przekąsem ale szczerze: mama męża to jednak taka paskudna chyba nie jest. Męża Ci dobrze wychowała, jest dobrym mężem i raczej czułym mężczyzną.
A mąż ma prawo kochać swoją mamę i się o nią troszczyć tak jak Ty o swoich rodziców czy rodzeństwo. Fakt, na pierwszym miejscu jest rodziną, Ty i dzieciak, oczywiste to, ale tuż za Wami najbliżsi wasi.
Napiszę jeszcze: jesteście obie jak dwie kocice, walczące o kotka. Zazdrosne o relacje z jedynym mężczyzną jaki jest.
To trudna i wymagająca relacja i mężowi Twojemu nie zazdroszczę a współczuję szczerze. Musicie się we 3 dogadać albo dalej walczyć.
Życzę Wam abyście poszli na swoje i poukladali swoje sprawy.
Jestem mężatką 15 lat. Od razu na początku moi rodzice byli rodzicami męża a mama męża ( nie mam jak Ty teścia) moja mamą i tak się zwracamy oboje do rodziców. To dużo ułatwia. Przyjęłam do wiadomości, że mąż kocha mame i chce mieć z nią relacje, pomagać jej i rodzenstwu i wspieram go w tym ale od razu, też oddzuelilam miłość rodzicielską od małżeńskiej. Nie czekałam. Kocham mamę męża bardzo, mąż moich rodziców. Mamy dobre relacje. Tego Ci życzę aby Was też tak było.
Pięknie napisane, aczkolwiek u nas zabrakło tego oddzielenia. Mam wrażenie, że ja dla teściowej jestem tylko zbędnym dodatkiem. Mnie mogłaby zaakceptować jako sprzątaczkę realizujacej jej rozkazy.
 
Przepraszam jeśli pisałaś a niedoczytałam: ile jesteście po ślubie?

Może jeszcze jest szansa ( a mocno wierzę, że tak jest), na postawienie granicy a mimo to dobre relacje a przynajmniej akceptowalne i przyzwoite dla każdej w stron. Pojedziecie na swoje, mama męża znajdzie jakieś zajęcie i da Wam odetchnąć. Tego Ci życzę! Powodzenia!
 
Przepraszam jeśli pisałaś a niedoczytałam: ile jesteście po ślubie?

Może jeszcze jest szansa ( a mocno wierzę, że tak jest), na postawienie granicy a mimo to dobre relacje a przynajmniej akceptowalne i przyzwoite dla każdej w stron. Pojedziecie na swoje, mama męża znajdzie jakieś zajęcie i da Wam odetchnąć. Tego Ci życzę! Powodzenia!
5 lat po ślubie ❤
 
reklama
Bardzo Ci współczuję, nie wiem jak ja bym wytrzymała w takiej relacji. Tak jak któraś z dziewczyn pisała, czemu nie powiesz prawdy swoim rodzicom? Sama napisałaś że w waszej wiosce panuje jakąś zmowa milczenia jak w horrorze i Ty milcząc też bierzesz w tym udział. Może jakbyś zaczęła mówić że jest problem (najpierw rodzicom) sama byś się wygadała i byłoby Ci lzjej, ale i inni przejrzeliby na oczy? A druga kwestia to może obok teściowej mieszka jakąś miła sąsiadka, do której moglibyście zadzwonić (już po przeprowadzce)i poprosic żeby sprawdziła czemu teściowa nie odbiera telefonów? Oczywiście wszystko z troski o teściową. Jeżdżenie po 30 km i sprawdzanie może być dość męczące i denerwujące.
 
Do góry