Myslalam o tym i ciągle mam z tyłu głowy, że jak już będę pod ścianą to pojadę. Tylko widzę, że mąż niechętnie, bo dziecko kocha ponad życie i jakby tydzień wytrzymał? Mały Tate też kocha całym sercem. Widze jak na niego czeka.. Widzę jak tęskni cały dzień, kiedy przyjdzie tatuś. Jak mąż dzwoni to młody ma taki uśmiech na twarzy, że aż miło patrzeć, jaka między nimi jest męska więź. Chciałabym też uniknąć pytań rodziców, bo wiem że oni wiedzą, że bez podbramkowej sytuacji bym nie przyjechała.. Wiem, że jakby wiedzieli jak jest to naprawdę.. Byłoby piekło.. Więc chce tego uniknąć. Najbardziej przeraża mnie to, że to ile mi zostało to kropla w tym co do tej pory przeszłam.. Pięć lat a dwa miesiące to jest nic. Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak mi ciężko.. Może przez to że siedzę w domu 24h na dobę.. Wcześniej jak pracowałam było inaczej wychodziłam o 7 wracałam o 17 .. Nie miałam tego natłoku teściowej. A teraz? jestem w domu już 15 miesięcy. Niestety w drugim miesiącu ciąży dostałam nakaz leżenia który się za mną ciągnął do końca ciąży. A po porodzie covid i strach o dziecko pokrzyżował o wszytskie plany. Nie wychodzę, nie spotykam się z nikim.. maleństwo już 3 razy miałam chore z antybiotykiem, raz byliśmy nawet tydzień w szpitalu.. Więc jeszcze dochodzi strach przed wyjściem, żeby syn się nie rozchorował.. I znowu błędne koło