reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

To facet utrzymuje rodzine.

DarkAsterR

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Maj 2018
Postów
5 972
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu brać na siebie wszystkie finansowe troski i zmartwienia? Czy to przejaw jakiejs męskiej ambicji? Jesli tak, to po co to? Jakieś medale gdzieś rozdają za to czy jak?
A już kompletnie nie rozumiem dlaczego kobiety się na to godzą? Pomińmy te, które maja taka prace, ze koń na przodku by jej nie chciał. Ale znam z widzenia sporo kobiet, które robiły dobre kariery, miały dobre posady, pracodawca na nie czekał z otwartymi ramionami a one po sugestii męża ze „od teraz to on będzie utrzymywał rodzine” posłusznie zgodziły się porzucic to, na co ciężko pracowały i zostać w domu z dzieckiem.
Ja nie twierdze, ze siedzenie w domu z dzieckiem to lekka sprawa. Bynajmniej.
Ale przecież praca to nie tylko harówka i zarobek. To tez kontakty społeczne z różnymi ludźmi, możliwość wyjścia z domu, myślenia o „dorosłych„ sprawach, zresetowania się. Zastanawiam się, czy te panie, ktore porzuciły karierę i wybrały „siedzenie” w domu z dziećmi nie tęsknią za kontaktami z innymi dorosłymi? Czy nie czuja się czasami samotne? Mąż cały czas poza domem, poza dziećmi nie ma do kogo ust otworzyć. Chociaż z niemowlakiem to tez żadna rozmowa ;)
Rzucilybyscie prace gdyby facet się uparł sam na wszystko zarabiać? Czy to jednak wasze życie i same decydujecie o tym, jak je wiedziecie?
 
reklama
Rozwiązanie
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu...
Nagminnie.
A im bliżej dużych skupisk tym gorzej. Zawsze znajdzie się jakaś lokalna dobra dusza, która pomoże i przetłumaczy w urzędzie, na poczcie.
W fabrykach i tak sami Polacy wiec angielski nie jest przymusowy. Zakupy w polskim sklepie i już.
Sytuacja jest nieco inna gdy ktoś jest poszukiwanym na rynku specjalista. Tacy znają angielski i często jeszcze jakiś inny język. Ale specjalistów jest mniej w porównaniu do osób wykonujących proste prace.
Idzie spotkać osoby, które przyjechały tu zaraz po 2005 roku a z angielskiego znają tylko dzień dobry, do widzenia i dziękuje. Szok ale ja już do tego przywykłam. Nadziwić się temu nie umiem bo ja osobiście nie miałabym odwagi wybrać się do państwa, którego języka nie znam. A już mieszkając kilka lat gdzieś na obczyźnie z nudów bym się nauczyła języka. Albo z szacunku dla gospodarzy.
Tak jak piszesz - z szacunku dla gospodarzy. I nie wierzę, że można gdzieś się na dobre zakorzenic i zintegrować bez znajomości lokalnego języka. Ja też mogłabym tu wszędzie po ang i z mężem w domu też, ale z w/w powodów nauczyłam się duńskiego. (Teraz kolej mojego meza na nauke polskiego- ale to juz inna historia;) ). No i szok, że mówisz że nagminnie. Może wynika to z faktu, że tyle tam Polaków, pewnie Polacy się na codzień głównie socjalizuja z Polakami i stąd nie widzą potrzeby. Smutne. Bo bez względu na talenty, w stopniu podstawowym języka obcego może nauczyć się każdy.
 
reklama
Tak jak piszesz - z szacunku dla gospodarzy. I nie wierzę, że można gdzieś się na dobre zakorzenic i zintegrować bez znajomości lokalnego języka. Ja też mogłabym tu wszędzie po ang i z mężem w domu też, ale z w/w powodów nauczyłam się duńskiego. (Teraz kolej mojego meza na nauke polskiego- ale to juz inna historia;) ). No i szok, że mówisz że nagminnie. Może wynika to z faktu, że tyle tam Polaków, pewnie Polacy się na codzień głównie socjalizuja z Polakami i stąd nie widzą potrzeby. Smutne. Bo bez względu na talenty, w stopniu podstawowym języka obcego może nauczyć się każdy.

Na to mi wyglada. Ze Polacy tylko z Polakami. Znam dosłownie jedna pare co ma znajomych różnych narodowości. Nie tylko polskiej czy angielskiej ale tez inne. Słownie....jedna para.
Troche to zjawisko rozumiem bo sporo osób posciagalo tutaj rodziny wiec maja z kim się socjalizować. Ale z drugiej strony czemu nie mieć umysłu otwartego na inne narodowości?
Jezykiem angielskim jest się w Anglii otoczonym. Jak można go nie załapać?
Ludzie w Polsce płaca grube pieniądze żeby szkolić angielski. Wyjezdzaja na obozy językowe, idą na uczelnie prowadzące zajęcia po angielsku. Emigracja w UK ma to za darmo, czemu rzadko i niechętnie korzysta?
Jezyk to nowe, większe możliwości.
Ida wielkie zmiany. Sposób pracy zostanie zdefiniowany od nowa i większość stanowisk będzie można wykonywać z domu. Cóż za wspaniała szansa na pogodzenie kariery z macierzyństwem.
 
@DarkAsterR jak jeszcze mieszkałam w PL.. nie tylko żłobki miały tragiczną ocenę, przedszkola też pozostawiały naprawdę sporo do życzenia niestety. Sama mam przykład - u nas skończyło się w sądzie - wychowawczymi podała nas (26 rodziców którzy podpisali się pod petycją do dyrektorki o odsunięcie jej od naszych dzieci) o zniesławienie jak udowodniliśmy dyrekcji że ta K* znęca się nad naszymi dziećmi: wystawia w upał na taras i każe stać, zamyka w schowku, łazience, wydziera się na dzieci, bije po głowie, straszy że więcej rodziców nie zobaczą. Emi została przez nią uderzona w głowę tak i zastraszona że jak ją odebrałam z przedszkola to dziecko słowa mama nie mogło powiedzieć - tak się jąkała - pół roku ją leczyłam i więcej do przedszkola nie poszła. Dodam że to była grupa 2.5 latków wtedy... Zabić K* to mało. Przegrała sprawę po 4 latach i musi zabulić bagatela ok 400 000 zł :) Ale dzieci przez nią miesiącami cierpiały zanim wszystko wyszło na jaw. Dopiero jak wyjechaliśmy i przekonała się że więcej tej K** nie zobaczy to mi powiedziała co się stało. Wyjechaliśmy w sierpniu, w styczniu dopiero odważyła się iść do przedszkola na 3 godziny dziennie (do dzisiaj dziękuję przedszkolance która była najukochańszą osobą pod słońcem i spędzała z nią cały czas w przedszkolu a nawet nosiła na rękach jak Emilce się coś przypomniało i się bała innych wychowawczyń - wszystkie wiedziały o jej sytuacji) a w maju jak wracałyśmy z przedszkola - opowiedziała mi sama z siebie co się stało.. dosłownie na ulicy padłam na kolana i zaczęłam ryczeć jak ją tuliłam. Dopiero po prawie roku czasu moje dziecko poczuło się na tyle bezpiecznie że odważyła się mówić. Ale ten koszmar i trauma ciągnęły się za nią jeszcze przez 3 lata - w zerówce, 1, 2 i jeszcze nawet w 3 klasie musiałam na początku roku szkolnego mieć zebranie z nauczycielami i tłumaczyć sprawę. Było cholernie ciężko, ale teraz już jest ok. Nie wiem czy już zapomniała o tej sprawie, ale zaczęła znowu ufać dorosłym - bała się nauczycieli strasznie, były problemy. Ale teraz kończy 4 klasę i jest ok. ale jakim kosztem... pomijam fakt że na prawnika wybuliłam ok 10 tyś.. że użarłam się nerwów ja, ale Emi wycierpiała najbardziej - i szczerze żałuję że my jako rodzice nie mogliśmy wg polskiego prawa zrobić NIC! Bo ta **** jest na wolności, uczy w podstawówce teraz i jest bezkarna. Musi wybulić za sprawę sądową, ale co z tego jak nie odpowie przed sądem za to co zrobiła całej grupie maleńkich dzieci?! W UK takie coś było by nie do pomyślenia, w PL... niestety takich spraw wychodzi na jaw coraz więcej - nie dziwię się że matki wolą zostać w domach z dziećmi. W Polsce ani żłobki ani przedszkola nie mają zaufania rodziców, w UK to wygląda zupełnie inaczej - tu przedszkole/żłobek - bo to jedno i to samo - to jak plac zabaw z nianiami które przytulą, ukochają, będą się bawić cały czas. I 1 niania przypada na 3 dzieci. W Polsce przedszkole to 2 panie na 30 osobową grupkę, czasami ktoś przyjdzie pomóc na chwilkę.
Niestety w UK można się przyzwyczaić do dobrych rzeczy i zapomnieć o przykrych realiach jakie są w PL.
 
@Jarzynka nie o tym tu mowa.
Nie jest to temat na dyskutowanie o strukturze podatkowej w Polsce.
Wyrazilas swoje zdanie w temacie, super.
Chcesz podywagować nt podatków? Załóż swój temat. Jestem pewna, ze dyskusja będzie bujna i żywiołowa
Dywagować? Odpowiadałam na zarzut, że matki polki zostaja z dzieckiem w domu na utrzymaniu partnera, bo 500plus im wystarcza. To chyba na temat.

Pouczanie jest niekulturalne...
 
@DarkAsterR jak jeszcze mieszkałam w PL.. nie tylko żłobki miały tragiczną ocenę, przedszkola też pozostawiały naprawdę sporo do życzenia niestety. Sama mam przykład - u nas skończyło się w sądzie - wychowawczymi podała nas (26 rodziców którzy podpisali się pod petycją do dyrektorki o odsunięcie jej od naszych dzieci) o zniesławienie jak udowodniliśmy dyrekcji że ta K* znęca się nad naszymi dziećmi: wystawia w upał na taras i każe stać, zamyka w schowku, łazience, wydziera się na dzieci, bije po głowie, straszy że więcej rodziców nie zobaczą. Emi została przez nią uderzona w głowę tak i zastraszona że jak ją odebrałam z przedszkola to dziecko słowa mama nie mogło powiedzieć - tak się jąkała - pół roku ją leczyłam i więcej do przedszkola nie poszła. Dodam że to była grupa 2.5 latków wtedy... Zabić K* to mało. Przegrała sprawę po 4 latach i musi zabulić bagatela ok 400 000 zł :) Ale dzieci przez nią miesiącami cierpiały zanim wszystko wyszło na jaw. Dopiero jak wyjechaliśmy i przekonała się że więcej tej K** nie zobaczy to mi powiedziała co się stało. Wyjechaliśmy w sierpniu, w styczniu dopiero odważyła się iść do przedszkola na 3 godziny dziennie (do dzisiaj dziękuję przedszkolance która była najukochańszą osobą pod słońcem i spędzała z nią cały czas w przedszkolu a nawet nosiła na rękach jak Emilce się coś przypomniało i się bała innych wychowawczyń - wszystkie wiedziały o jej sytuacji) a w maju jak wracałyśmy z przedszkola - opowiedziała mi sama z siebie co się stało.. dosłownie na ulicy padłam na kolana i zaczęłam ryczeć jak ją tuliłam. Dopiero po prawie roku czasu moje dziecko poczuło się na tyle bezpiecznie że odważyła się mówić. Ale ten koszmar i trauma ciągnęły się za nią jeszcze przez 3 lata - w zerówce, 1, 2 i jeszcze nawet w 3 klasie musiałam na początku roku szkolnego mieć zebranie z nauczycielami i tłumaczyć sprawę. Było cholernie ciężko, ale teraz już jest ok. Nie wiem czy już zapomniała o tej sprawie, ale zaczęła znowu ufać dorosłym - bała się nauczycieli strasznie, były problemy. Ale teraz kończy 4 klasę i jest ok. ale jakim kosztem... pomijam fakt że na prawnika wybuliłam ok 10 tyś.. że użarłam się nerwów ja, ale Emi wycierpiała najbardziej - i szczerze żałuję że my jako rodzice nie mogliśmy wg polskiego prawa zrobić NIC! Bo ta **** jest na wolności, uczy w podstawówce teraz i jest bezkarna. Musi wybulić za sprawę sądową, ale co z tego jak nie odpowie przed sądem za to co zrobiła całej grupie maleńkich dzieci?! W UK takie coś było by nie do pomyślenia, w PL... niestety takich spraw wychodzi na jaw coraz więcej - nie dziwię się że matki wolą zostać w domach z dziećmi. W Polsce ani żłobki ani przedszkola nie mają zaufania rodziców, w UK to wygląda zupełnie inaczej - tu przedszkole/żłobek - bo to jedno i to samo - to jak plac zabaw z nianiami które przytulą, ukochają, będą się bawić cały czas. I 1 niania przypada na 3 dzieci. W Polsce przedszkole to 2 panie na 30 osobową grupkę, czasami ktoś przyjdzie pomóc na chwilkę.
Niestety w UK można się przyzwyczaić do dobrych rzeczy i zapomnieć o przykrych realiach jakie są w PL.

Rozumiem, ze stała się krzywda Pani dziecku. Nie zapomnajmy jednak, ze nie każde przedszkole doprowadza do takich sytuacji. Większość nauczycieli przedszkola jakich znam jest rzeczywiście z powołania i najwazniejsze jest dla nich dobro dziecka.
Przykro mi, ze takie cos Panią spotkało. Rozumiem, ze to moze zrazić. Ale zapewniam ze nie jest tak w Pl najgorzej w przedszkolach.
 
Rozumiem, ze stała się krzywda Pani dziecku. Nie zapomnajmy jednak, ze nie każde przedszkole doprowadza do takich sytuacji. Większość nauczycieli przedszkola jakich znam jest rzeczywiście z powołania i najwazniejsze jest dla nich dobro dziecka.
Przykro mi, ze takie cos Panią spotkało. Rozumiem, ze to moze zrazić. Ale zapewniam ze nie jest tak w Pl najgorzej w przedszkolach.
Sytuacja przedszkoli w Polsce jest tragiczna a nie zła - większość z nich jest przepełniona, nie spełnia norm bezpieczeństwa dla dzieci, 2 pracowników na 30 maleńkich dzieci to porażka systemu - te kobiety po kilku latach są wypalone psychicznie i fizycznie co skutkuje znęcaniem się nad dziećmi. W żłobkach jest to samo.. pielęgniarki tam pracujące zwyczajnie się wypalają. Zanim sama założyłam rodzinę dorabiałam sobie jako niania - dla dzieciaków które uciekły z przedszkoli przez traumatyczne przeżycia - i to nie z jednego przedszkola a z wielu. Może i są przedszkola gdzie są opiekunki z powołania, ale to w większości są prywatne przedszkola i zazwyczaj te kobiety po kilku latach zmieniają pracę, jest rotacja bo nie wytrzymują i fizycznie i psychicznie. Przeciętnego człowieka nie stać na prywatne przedszkola. Zresztą zaraz po naszej sprawie dużo innych wyszło na jaw - co się odpie.. dzieje w Polskich przedszkolach.
Mam porównanie jak wygląda opieka w Polsce i w UK. W sumie obrażę ziemię mówiąc że to jak niebo a ziemia... Tu jest 1 osoba na 3 dzieci powyżej 2 roku życia, a na młodsze przypada 1 osoba na 2 dzieci. Tak wyglądało nasze przedszkole. Są wyłącznie panie z powołania, nie są przemęczone, zawsze uśmiechnięte, grupy są małe, całe przedszkole to jeden wielki plac zabaw a nie oddzielne sale. Fakt - tu dzieci 4 letnie idą do zerówki, ale ta też wygląda jak plac zabaw, tyle że ze stolikami do nauki ślaczków i literek.

Gratuluję znajomości w takim razie i życzę powodzenia w swoich wysokich sferach znajomości. Normalni ludzie żyją bez znajomości. To dlatego ich dzieci mają cierpieć? A kim pani jest że może mnie pani zapewnić?! Widziałam co się dzieje w innych przedszkolach, nie tylko w tym do którego chodziły moje dzieci. Więc jedyne co mi przychodzi na myśl to to, że pani zapewnienia będą wierutnym kłamstwem ładnie opowiedzianym pod publiczkę.. A to właśnie dzięki takim cudnym znajomościom ta kobieta jest dalej na wolności i nie została oskarżona o znęcanie się nad dziećmi. Podziękuję takim znajomościom :) Pani też już podziękuję..
 
@DarkAsterR jak jeszcze mieszkałam w PL.. nie tylko żłobki miały tragiczną ocenę, przedszkola też pozostawiały naprawdę sporo do życzenia niestety. Sama mam przykład - u nas skończyło się w sądzie - wychowawczymi podała nas (26 rodziców którzy podpisali się pod petycją do dyrektorki o odsunięcie jej od naszych dzieci) o zniesławienie jak udowodniliśmy dyrekcji że ta K* znęca się nad naszymi dziećmi: wystawia w upał na taras i każe stać, zamyka w schowku, łazience, wydziera się na dzieci, bije po głowie, straszy że więcej rodziców nie zobaczą. Emi została przez nią uderzona w głowę tak i zastraszona że jak ją odebrałam z przedszkola to dziecko słowa mama nie mogło powiedzieć - tak się jąkała - pół roku ją leczyłam i więcej do przedszkola nie poszła. Dodam że to była grupa 2.5 latków wtedy... Zabić K* to mało. Przegrała sprawę po 4 latach i musi zabulić bagatela ok 400 000 zł :) Ale dzieci przez nią miesiącami cierpiały zanim wszystko wyszło na jaw. Dopiero jak wyjechaliśmy i przekonała się że więcej tej K** nie zobaczy to mi powiedziała co się stało. Wyjechaliśmy w sierpniu, w styczniu dopiero odważyła się iść do przedszkola na 3 godziny dziennie (do dzisiaj dziękuję przedszkolance która była najukochańszą osobą pod słońcem i spędzała z nią cały czas w przedszkolu a nawet nosiła na rękach jak Emilce się coś przypomniało i się bała innych wychowawczyń - wszystkie wiedziały o jej s
@DarkAsterR jak jeszcze mieszkałam w PL.. nie tylko żłobki miały tragiczną ocenę, przedszkola też pozostawiały naprawdę sporo do życzenia niestety. Sama mam przykład - u nas skończyło się w sądzie - wychowawczymi podała nas (26 rodziców którzy podpisali się pod petycją do dyrektorki o odsunięcie jej od naszych dzieci) o zniesławienie jak udowodniliśmy dyrekcji że ta K* znęca się nad naszymi dziećmi: wystawia w upał na taras i każe stać, zamyka w schowku, łazience, wydziera się na dzieci, bije po głowie, straszy że więcej rodziców nie zobaczą. Emi została przez nią uderzona w głowę tak i zastraszona że jak ją odebrałam z przedszkola to dziecko słowa mama nie mogło powiedzieć - tak się jąkała - pół roku ją leczyłam i więcej do przedszkola nie poszła. Dodam że to była grupa 2.5 latków wtedy... Zabić K* to mało. Przegrała sprawę po 4 latach i musi zabulić bagatela ok 400 000 zł :) Ale dzieci przez nią miesiącami cierpiały zanim wszystko wyszło na jaw. Dopiero jak wyjechaliśmy i przekonała się że więcej tej K** nie zobaczy to mi powiedziała co się stało. Wyjechaliśmy w sierpniu, w styczniu dopiero odważyła się iść do przedszkola na 3 godziny dziennie (do dzisiaj dziękuję przedszkolance która była najukochańszą osobą pod słońcem i spędzała z nią cały czas w przedszkolu a nawet nosiła na rękach jak Emilce się coś przypomniało i się bała innych wychowawczyń - wszystkie wiedziały o jej sytuacji) a w maju jak wracałyśmy z przedszkola - opowiedziała mi sama z siebie co się stało.. dosłownie na ulicy padłam na kolana i zaczęłam ryczeć jak ją tuliłam. Dopiero po prawie roku czasu moje dziecko poczuło się na tyle bezpiecznie że odważyła się mówić. Ale ten koszmar i trauma ciągnęły się za nią jeszcze przez 3 lata - w zerówce, 1, 2 i jeszcze nawet w 3 klasie musiałam na początku roku szkolnego mieć zebranie z nauczycielami i tłumaczyć sprawę. Było cholernie ciężko, ale teraz już jest ok. Nie wiem czy już zapomniała o tej sprawie, ale zaczęła znowu ufać dorosłym - bała się nauczycieli strasznie, były problemy. Ale teraz kończy 4 klasę i jest ok. ale jakim kosztem... pomijam fakt że na prawnika wybuliłam ok 10 tyś.. że użarłam się nerwów ja, ale Emi wycierpiała najbardziej - i szczerze żałuję że my jako rodzice nie mogliśmy wg polskiego prawa zrobić NIC! Bo ta **** jest na wolności, uczy w podstawówce teraz i jest bezkarna. Musi wybulić za sprawę sądową, ale co z tego jak nie odpowie przed sądem za to co zrobiła całej grupie maleńkich dzieci?! W UK takie coś było by nie do pomyślenia, w PL... niestety takich spraw wychodzi na jaw coraz więcej - nie dziwię się że matki wolą zostać w domach z dziećmi. W Polsce ani żłobki ani przedszkola nie mają zaufania rodziców, w UK to wygląda zupełnie inaczej - tu przedszkole/żłobek - bo to jedno i to samo - to jak plac zabaw z nianiami które przytulą, ukochają, będą się bawić cały czas. I 1 niania przypada na 3 dzieci. W Polsce przedszkole to 2 panie na 30 osobową grupkę, czasami ktoś przyjdzie pomóc na chwilkę.
Niestety w UK można się przyzwyczaić do dobrych rzeczy i zapomnieć o przykrych realiach jakie są w PL.
Przeraża mnie fakt że taka ***** jest w Polsce bezkarna i na dodatek jeszcze pracuje z dziećmi. Brak słów poprostu... I to jest niby prorodzinne państwo... Gdyby któryś z tych rodziców zrobił tej "pani" to co zrobiła jego dziecku (chociażby walnął w głowę) to obawiam się że oglądał by świat zza krat...
Ciekawe jak sąd uzasadnił swoją dla mnie poprostu niesprawiedliwą i krzywdzącą decyzję?
 
reklama
Przeraża mnie fakt że taka ***** jest w Polsce bezkarna i na dodatek jeszcze pracuje z dziećmi. Brak słów poprostu... I to jest niby prorodzinne państwo... Gdyby któryś z tych rodziców zrobił tej "pani" to co zrobiła jego dziecku (chociażby walnął w głowę) to obawiam się że oglądał by świat zza krat...
Ciekawe jak sąd uzasadnił swoją dla mnie poprostu niesprawiedliwą i krzywdzącą decyzję?
Marynia - to nie tak. Sprawa w sądzie była przeciwko.. RODZICOM - o zniesławienie. Tak - ta baba nas - rodziców pozwała zaraz po tym jak napisaliśmy pismo do dyrekcji żeby odsunęła ją od naszych dzieci. Chcieliśmy złożyć sprawę do prokuratury, ale uznano że 2.5-3 letnie dzieci nie są wiarygodnymi świadkami i mogą opowiadać bajki. Nie mieliśmy żadnych nagrań, niczego - bo nie wolno w przedszkolu zakładać monitoringu bez zgody WSZYSTKICH rodziców dzieci z przedszkola - nie tylko naszej grupy, no i nauczyciele też by wtedy wiedzieli o kamerach. Wiem że jedna mama dała dziecku zabawkę z kamerą, nagrali ją jak wrzeszczała na dzieci, ale prokuratura nie przyjęła tego gdyż... tadam - wg polskiego prawa nie można nagrywać bez zgody osoby nagrywającej - rozumiesz tą paranoję??
Najzabawniejsza sprawa, podczas naszej sprawy poprosiliśmy o biegłego psychologa dziecięcego. Babka jasno i dobitnie powiedziała że dzieci dopiero ok 4-5 roku życia zaczynają kłamać i fantazjować. A jeśli zwrot "nie będę na ten temat z tobą rozmawiać" powtarzało każde dziecko (3 latki!!!!) pytane o panią J. - to coś jest na rzeczy. Tak kazała im mówić do rodziców jeśli zapytają o panią... Ale nawet z tym... miała plecy wojewody... nawet sędzia nie chciał się tego tykać... mam nadzieję tylko że karma szybko wróci do tej baby. W ogóle to pierwsza sędzina chciała to zakończyć po pierwszej rozprawie... oczywiście uznając rodziców za niewinnych. Tyleśmy ją widzieli. Druga sędzina byłą przez 4 czy 5 rozpraw i znowu zmiana.. dopiero jak dostaliśmy sędziego który miał jaja żeby to dokończyć - zakończył nas uniewinniając - 4 lata rozpraw, setki godzin przesłuchań rodziców, nauczycieli, personelu, biegłych - na szczęście na koniec sąd uznał że oskarżenie nas było bezpodstawne i kazał jej zapłacić całe koszta sądowe + po 780 każdemu rodzicowi... śmiech na sali jak na prawnika wydałam 10 tysięcy.
Jedyne czego żałuję, to że nie zauważyliśmy tego co ona robi wcześniej... ale tylko dlatego że nauczycielki nas mamiły, wmawiały nam i powtarzały że to nasze dzieci mają fochy, że są niegrzeczne, że mają wybujałą wyobraźnie... i trochę żałuję że nikt tej K* nie odstrzelił jak wszystko wyszło na jaw. A potem się okazało że w poprzednim przedszkolu w którym pracowała wyrwała dziecku garść włosów - była w sądzie, wygrała z braku dowodów i świadków (ludzie się bali o swoje posady), oskarżyła rodziców dziecka o zniesławienie i wygrała.

Polskie prawo to porażka. Nie ma w Polsce sprawiedliwości. Są tylko układy i układziki a rączka rączkę myje. Nigdy do tego kraju nie wrócę, a za kilka miesięcy zrzekam się polskiego obywatelstwa na rzecz brytyjskiego - razem z całą moją rodziną.
 
Do góry