reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

To facet utrzymuje rodzine.

DarkAsterR

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Maj 2018
Postów
5 972
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu brać na siebie wszystkie finansowe troski i zmartwienia? Czy to przejaw jakiejs męskiej ambicji? Jesli tak, to po co to? Jakieś medale gdzieś rozdają za to czy jak?
A już kompletnie nie rozumiem dlaczego kobiety się na to godzą? Pomińmy te, które maja taka prace, ze koń na przodku by jej nie chciał. Ale znam z widzenia sporo kobiet, które robiły dobre kariery, miały dobre posady, pracodawca na nie czekał z otwartymi ramionami a one po sugestii męża ze „od teraz to on będzie utrzymywał rodzine” posłusznie zgodziły się porzucic to, na co ciężko pracowały i zostać w domu z dzieckiem.
Ja nie twierdze, ze siedzenie w domu z dzieckiem to lekka sprawa. Bynajmniej.
Ale przecież praca to nie tylko harówka i zarobek. To tez kontakty społeczne z różnymi ludźmi, możliwość wyjścia z domu, myślenia o „dorosłych„ sprawach, zresetowania się. Zastanawiam się, czy te panie, ktore porzuciły karierę i wybrały „siedzenie” w domu z dziećmi nie tęsknią za kontaktami z innymi dorosłymi? Czy nie czuja się czasami samotne? Mąż cały czas poza domem, poza dziećmi nie ma do kogo ust otworzyć. Chociaż z niemowlakiem to tez żadna rozmowa ;)
Rzucilybyscie prace gdyby facet się uparł sam na wszystko zarabiać? Czy to jednak wasze życie i same decydujecie o tym, jak je wiedziecie?
 
reklama
Rozwiązanie
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu...
@Jarzynka myślę że nie trzeba zamykać wszystkich nauczycieli ale tych którzy w jakiś sposób skrzywdzili dziecko to już bezwzględnie tak i odebrać im dożywotnio prawa do pracy z dziećmi.
Poruszałyśmy temat żłobków i przedszkoli już na forum i niestety przypadek @ZwariowanaSol nie jest odosobniony a Panie przedszkolanki narzekają na złe warunki pracy, złe traktowanie, wypalenie. Uważam że ewidentnie trzeba zmienić u Nas system i Ci wszyscy pożal się Boże politycy powinni dać dojść do głosu i wysłuchać właśnie tych Pań przedszkolanek czy rodziców. To właśnie Ci ludzie wiedzą jak to wszystko naprawdę wygląda i co trzeba zmienić.
Nie rozumiem jak można dopuścić do tego by w takiej placówce krzywdzono dzieci, to jest dla mnie nie do pomyślenia. Skoro tak się dzieje to znaczy że coś w tym całym świetnym systemie kuleje i zamiast zamiatać pod dywan i twierdzić że to odosobniony przypadek i wszystko jest super a nauczyciele wręcz zachwyceni to trzeba się nad problemem pochylić i go rozwiązać.
Ja mam jedno dziecko i wiem że opieka nad Nim wymaga ciągłej uwagi, ogromu cierpliwości i kondycji. Nie wyobrażam sobie opiekować się np 10tką dzieci bez odczucia negatywnych skutków, to jest praca ponad ludzkie siły i na krótką metę. To jest naprawdę problem i dla kadry nauczycieli czy opiekunów i dla rodziców i dla dzieci.
Nie twierdzę że tak jest wszędzie bo napewno nie ale tak nie powinno być nigdzie.
Ma Pani rację. Ale z drugiej strony pisanie, ze w calej Polsce jest w tej kwestii beznadziejnie i ze nauczyciele zle traktuja dzieci jest, krotko mówiąc, lekka przesadą.

Gdzies padło tez stwierdzenie, ze przypada na dwie nauczycielki 30 dzieci.
W grupie jest max 25 dzieci jest jeden wychowawca, a w 3latkach do tego pomoc nauczyciela.
 
reklama
Proszę zrozumieć, że rząd nie ma swoich pieniędzy. Ma pieniądze obywateli i żeby rozdać to 500 plus najpierw musi zabrać - w podatku dochodowym ale i podatku VAT (a to już dotyka wszystkich, nie tylko bogatych).
Wiara w program 500+ niestety oznacza brak podstawowej wiedzy matematycznej.
Ja bym chciała żyć w Państwie gdzie można godnie zarobić na życie swojej rodziny a nie czekać aż ktoś coś nam „da”...
Proszę Pani. Nie tylko u nas jest taki socjal na politykę prorodzinną . Prosze chociazby spojrzec na Czechy, Niemcy, Szwecje, Danie, Norwegie. Jeśli Pani nie jest za, prosze zatem z tych programow nie korzystać. Nie ma obowiązku.

Skąd te pieniądze? Pisałam tu juz o uszczelnieniu podatku Vat dla zagranicznych przedsiębiorców, wspomnę jeszcze o mafii paliwowej - łączne straty skarbu Państwa rocznie wynosily ok. 52mld zl - teraz taki jest zysk, a wydatek na 500 plus to 41.2mld zl.

Przeniesienie oszczędności rekinow biznesu na obywateli.

Czy teraz sie to kalkuluje? Podatki placimy takie same, baaa nawet zmalal podatek od wynagrodzenia z 18 na 17%.

Zamiast narzekać lepiej przyjrzec sie faktom.
 
Ma Pani rację. Ale z drugiej strony pisanie, ze w calej Polsce jest w tej kwestii beznadziejnie i ze nauczyciele zle traktuja dzieci jest, krotko mówiąc, lekka przesadą.

Gdzies padło tez stwierdzenie, ze przypada na dwie nauczycielki 30 dzieci.
W grupie jest max 25 dzieci jest jeden wychowawca, a w 3latkach do tego pomoc nauczyciela.
Oczywiście że nie dzieje się tak w całej Polsce. Mi chodzi o to że nie powinno się tak dziać wcale.
Co do ilości dzieci na jednego wychowawce to tak jak pisałam ja nie wyobrażam sobie opiekować się chociażby 10tka dzieci, to by było ponad moje siły ale pewnie nie mam predyspozycji a napewno przygotowania i wykształcenia do wykonywania tego zawodu.
 
Proszę Pani. Nie tylko u nas jest taki socjal na politykę prorodzinną . Prosze chociazby spojrzec na Czechy, Niemcy, Szwecje, Danie, Norwegie. Jeśli Pani nie jest za, prosze zatem z tych programow nie korzystać. Nie ma obowiązku.

Skąd te pieniądze? Pisałam tu juz o uszczelnieniu podatku Vat dla zagranicznych przedsiębiorców, wspomnę jeszcze o mafii paliwowej - łączne straty skarbu Państwa rocznie wynosily ok. 52mld zl - teraz taki jest zysk, a wydatek na 500 plus to 41.2mld zl.

Przeniesienie oszczędności rekinow biznesu na obywateli.

Czy teraz sie to kalkuluje? Podatki placimy takie same, baaa nawet zmalal podatek od wynagrodzenia z 18 na 17%.

Zamiast narzekać lepiej przyjrzec sie faktom.


To nie jest takie proste jak : nie podoba się, proszę nie korzystać. To idzie z moich podatków i jak najbardziej mam prawo mówić, że mi się nie podoba.
Wolałabym by poszło to na drogi, lecznictwo /onkologię chociażby/, a nie na dzieci bo dzieci to obowiązek rodziców a nie Państwa. Państwo powinno poprostu stworzyć takie warunki gospodarcze by ludzi na te dzieci było stać.

Jeśli twierdzi Pani dalej że Państwo coś obywateloM daje to gratuluje optymizmu i zazdroszczę nieświadomości. Może żyje się wtedy łatwiej :)
Mało kto rujnuje tak kraj jak obecna władza.
 
Tak, tak. Pozamykajmy wszystkich nauczycieli w Polsce , bo jakas baba zrobiła krzywkę Twojemu dziecku.
Generalizujmy, ze wszyscy nauczyciele i opiekuni zlobkowi są źli.

Brawo. Gratuluję podejścia.

A ja wymyślę, że wszyscy mieszkający w UK są rasistami, bo znam kilka takich osób. Rozumiem, że na takie krzywdzące słowa Pani by sie nie burzyła? Idąc oczywiscie tokiem Pani rozumowania.
Nie rozumiem poco się unosisz i dogryzasz. Jest wiele osób, które doświadczyły niemiłych sytuacji w szkole. Zarówno osobiście, jak i ich dzieci. I nie ma się co zarzekać, że wszyscy są cudowni, bo nauczycieli z powołania jest niewielu. Sama jak uczyłam miałam zastrzeżenia do wielu nauczycieli. A ponieważ są układy i ukladziki to zrezygnowałam z uczenia. Wiele nauczycieli powinno przejść terapię lub wręcz przestać praktykować. Wiele osób ma tzw żółte papiery a mimo to powierza się im dzieci, wiedząc, że nie są w stanie nad sobą zapanować. I dyrektorzy mają tą wiedzę a mimo to trzymają takie osoby i zbytnio ich nie monitorują. Zanim zaczniesz być ekspertem danej dziedziny rozeznaj się w temacie. Kilka znajomych, to nie znajomość systemu od środka.
Z czego to wynika? Pieniądze, znajomości, brak możliwości wyboru, bo ludzie, którzy się cenią nie chcą uczyć w zwykłej szkole bo chcą godnie zarabiać. Klasy są przepełnione, bo 20-25 osób na 1 nauczyciela nawet w klasach 4-8 to za dużo. Wie to ten, kto uczy. Tak do ogarnięcia, ale dużo tracą inni. Bo że słabszymi nie ma czasu popracować indywidualnie, najlepsi się nudzą, a przeciętni często są niezainteresowani. Zresztą nauczanie innych to ciężka praca zwłaszcza psychicznie. A najtrudniejsze niestety w tym wszystkim... to rodzice i ich roszczenia.

@DarkAsterR myślę, że to mentalność ludzka. Młodzi jak wyjeżdżają to raczej są otwarci na nowości, są ambitni, chcą coś zmienić, nawet w swoim myśleniu, dlatego im łatwiej wtopić się w inną rzeczywistość. Bardziej rozwojowe jest też mieć partnera/partnerkę innej narodowości. Bo jak obydwoje są Polakami, to niestety nawet na obczyźnie często kisza się we własnym sosie, nie wierzą we własne możliwości. Polacy mają kiepskie mniemanie o sobie i nadrabiają niestety aroganckim zachowaniem. I często się do tego nie przyznają. Myślę, że dlatego kobieta często rezygnuje z pracy i siedzi w domu. Nie genaralizuje, to tylko moje obserwacje z czasu, kiedy siostra mieszkała w Holandii (ponad 10 lat). Im mniej Polaków w otoczeniu tym prostsza asymilacja. A niestety skupiska polskie są niemiło postrzegane za granicą.
 
Po pierwsze nie zapisze Pani dziecka w kolejce, bo jest nienarodzone i nie ma nr PESEL.
Po drugie gmina ma OBOWIĄZEK zapewnienia możliwości korzystania z wychowania przedszkolnego dzieci od 3r.z. do 6r.z. zamieszkałych na jej obszarze i zgłoszonym podczas postępowania rekrutacyjnego.

Jesli tak sie nie stanie należy zgłosić sprawę do podleganego przez gminę kuratorium oświaty.
Tutaj muszę się zgodzić z @Jarzynka. Nikt nie zapisze nienarodzonego dziecka do przedszkola (co to wg za pomysł). od 3 roku życia przyjmną dopiero do państwowego Jeżeli chciało by się oddać szybciej dziecko do przedszkola niestety pozostanie tylko opcja żłobek bądź prywatne. Tylko trzeba pamiętać o dostarczeniu dokumentów gdy obowiązuje
rekrutacja 🙄
 
Nie rozumiem poco się unosisz i dogryzasz. Jest wiele osób, które doświadczyły niemiłych sytuacji w szkole. Zarówno osobiście, jak i ich dzieci. I nie ma się co zarzekać, że wszyscy są cudowni, bo nauczycieli z powołania jest niewielu. Sama jak uczyłam miałam zastrzeżenia do wielu nauczycieli. A ponieważ są układy i ukladziki to zrezygnowałam z uczenia. Wiele nauczycieli powinno przejść terapię lub wręcz przestać praktykować. Wiele osób ma tzw żółte papiery a mimo to powierza się im dzieci, wiedząc, że nie są w stanie nad sobą zapanować. I dyrektorzy mają tą wiedzę a mimo to trzymają takie osoby i zbytnio ich nie monitorują. Zanim zaczniesz być ekspertem danej dziedziny rozeznaj się w temacie. Kilka znajomych, to nie znajomość systemu od środka.
Z czego to wynika? Pieniądze, znajomości, brak możliwości wyboru, bo ludzie, którzy się cenią nie chcą uczyć w zwykłej szkole bo chcą godnie zarabiać. Klasy są przepełnione, bo 20-25 osób na 1 nauczyciela nawet w klasach 4-8 to za dużo. Wie to ten, kto uczy. Tak do ogarnięcia, ale dużo tracą inni. Bo że słabszymi nie ma czasu popracować indywidualnie, najlepsi się nudzą, a przeciętni często są niezainteresowani. Zresztą nauczanie innych to ciężka praca zwłaszcza psychicznie. A najtrudniejsze niestety w tym wszystkim... to rodzice i ich roszczenia.

@DarkAsterR myślę, że to mentalność ludzka. Młodzi jak wyjeżdżają to raczej są otwarci na nowości, są ambitni, chcą coś zmienić, nawet w swoim myśleniu, dlatego im łatwiej wtopić się w inną rzeczywistość. Bardziej rozwojowe jest też mieć partnera/partnerkę innej narodowości. Bo jak obydwoje są Polakami, to niestety nawet na obczyźnie często kisza się we własnym sosie, nie wierzą we własne możliwości. Polacy mają kiepskie mniemanie o sobie i nadrabiają niestety aroganckim zachowaniem. I często się do tego nie przyznają. Myślę, że dlatego kobieta często rezygnuje z pracy i siedzi w domu. Nie genaralizuje, to tylko moje obserwacje z czasu, kiedy siostra mieszkała w Holandii (ponad 10 lat). Im mniej Polaków w otoczeniu tym prostsza asymilacja. A niestety skupiska polskie są niemiło postrzegane za granicą.
Złe mnie zrozumiano. Nie twierdzę, ze szkolnictwo polskie jest piękne i różowe. Jest niestety wiele do zrobienia, zmienienia.
25 uczniow na jednego nauczyciela to duzo, nigdzie nie pisałam, ze w sam raz. Prostowałam tylko informacje ze to 30 uczniow.
Proszę tylko by nie wkładać wszystkich nauczycieli do jednego wora, bo to krzywdzące.
 
Poruszyłaś temat, który i mnie nurtuje. Jestem bardzo ciekawa, czy kobietom, które zrezygnowały trwale z pracy na rzecz wychowywania dzieci, opieka nad nimi i zajmowanie się domem zupełnie wystarcza. Pomijam (wybaczcie szczerość) wygodne panie, ale czy nie brakuje wam jakiegoś własnego zajęcia. Czegoś tylko dla was, rozmów dotyczących nie tylko "kupek" :D
Sama obserwuję w moim otoczeniu dwie inteligentne kobiety, które robiły niezłe kariery, a z chwilą pojawienia się dzieci, zrezygnowały z pracy i są na utrzymaniu mężów. Nieraz korci mnie by je o to zapytać, ale nie robię tego, bo boję się, że mogę je w jakiś sposób urazić. Rozmowy z nimi zaczynają się i kończą na szkole dzieci oraz tym, że nie mogą czegoś kupić, co by chciały, bo trzymający kasę w ręku mąż nie wyraża na to zgody. Sami wracają do domu z pracy wieczorami, więc one cały dzień siedzą z dziećmi same w domu.
Mam też znajomą, która pracuje w ops i opowiada mi o kobietach, których dzieci poszły w świat, a mężowie zmarli (statystyka zgonów dla mężczyzn jest nieubłagana) i teraz okazuje się, że na starość przyszło im starać się o zasiłek, bo nie mają z czego żyć. Żadnych oszczędności, ani własnej wypracowanej emerytury.
Kobietki czy myślicie o tym, kiedy wasze dzieci wyfruną z gniazda i zaczniecie mieć więcej wolnego czasu, co z nim zrobicie?
Sama od roku jestem mamą i staram się nie rezygnować z mojej pracy/pasji. Choć czasami padam ze zmęczenia, a nawet łzę uronię, chcąc pogodzić wszystko. Fakt, mogę wykonywać pracę z domu, co wiadomo ułatwia sprawę, ale mam pracę, której nie mogę robić z doskoku i która wymaga ode mnie dużo czasu, spokoju i zaangażowania. Teraz zmniejszyłam sobie ilość godzin pracy, bo dziecko robi się coraz bardziej zajmujące. I sama przyznaję, chcę z nim spędzać więcej czasu, ale nie ma mowy o całkowitej rezygnacji z pracy. Zwariowałabym po prostu. Muszę czasami oderwać się od kupek, wymiocin, płaczu, karmienia i odświeżyć umysł. Kocham to wszystko, kocham moje dziecko, ale muszę mieć też czas i choć malutką przestrzeń dla siebie. Nie wspominam już nawet o tym, co daje niezależność finansowa.
Ja odpowiem. Mam/miałam świetna pracę. Zrobiłam karierę taka na miarę karier, o jakich się mówi. Poszłam na zwolnienie w połowie 6. miesiąca ciąży. Na początku męczyłam si bez pracy, bez tego bycia tam, szukałam kontaktu, oglądałam w tv, co się dzieje w pracy. Aż minęły że dwa miesiące i nagle zrozumiałam, jak mi dobrze. Jestem na macierzyńskim ponad 8 miesięcy i nie chce nigdy wrócić do pracy. Chciałabym do końca życia siedzieć w domu, nic więcej nie robić i w końcu odpoczywać, przytulać dziecko. Pracowałam "zaledwie" 15 lat i jestem zwyczajnie zmęczona. Wstawanie bez pośpiechu, zjadanie śniadania, spacery dwugodzinne, uśmiech dziecka - to wszystko nagle stało się tak miłe, że nie interesuje mnie już kariera.
I owszem, nie chciałabym nie robić nic. Chciałabym iść na kursy języków obcych, wrócić do tańca, jeździć na wycieczki i po prostu żyć. Praca zabiera nam okolo 10 godzin dziennie naszego życia. Wstajesz o 7, biegasz, wychodzisz po 8 i wracasz do domu styrana o 18.30, to daje łącznie nawet więcej niż 10 godzin.
Dlatego nie rozumiem, gdy ktoś mówi, że właśnie każda kobieta powinna chcieć pracować. Moim zdaniem każdy człowiek jest leniwy i jeśli tylko dostałby możliwość rozwijania pasji i opieki nad dzieckiem, skorzystałby. Ja bym chciała :)
 
Z czego to wynika? Pieniądze, znajomości, brak możliwości wyboru, bo ludzie, którzy się cenią nie chcą uczyć w zwykłej szkole bo chcą godnie zarabiać. Klasy są przepełnione, bo 20-25 osób na 1 nauczyciela nawet w klasach 4-8 to za dużo. Wie to ten, kto uczy. Tak do ogarnięcia, ale dużo tracą inni. Bo że słabszymi nie ma czasu popracować indywidualnie, najlepsi się nudzą, a przeciętni często są niezainteresowani. Zresztą nauczanie innych to ciężka praca zwłaszcza psychicznie. A najtrudniejsze niestety w tym wszystkim... to rodzice i ich roszczenia.

Zgodzę się. Jest takie polskie powiedzenie....obyś cudze dzieci uczył.
Rodzice nie pomagają.
Kiedys było inaczej. Narozrabiałeś w szkole było pewne, ze w domu do uszu nakłada za wszystkie czasy. Teraz narozrabia się w szkole a rodzice podwyzszaja kieszonkowe. Dziwne czasy nastały. Nauczycieli szkoda.

@DarkAsterR myślę, że to mentalność ludzka. Młodzi jak wyjeżdżają to raczej są otwarci na nowości, są ambitni, chcą coś zmienić, nawet w swoim myśleniu, dlatego im łatwiej wtopić się w inną rzeczywistość. Bardziej rozwojowe jest też mieć partnera/partnerkę innej narodowości. Bo jak obydwoje są Polakami, to niestety nawet na obczyźnie często kisza się we własnym sosie, nie wierzą we własne możliwości. Polacy mają kiepskie mniemanie o sobie i nadrabiają niestety aroganckim zachowaniem. I często się do tego nie przyznają. Myślę, że dlatego kobieta często rezygnuje z pracy i siedzi w domu. Nie genaralizuje, to tylko moje obserwacje z czasu, kiedy siostra mieszkała w Holandii (ponad 10 lat). Im mniej Polaków w otoczeniu tym prostsza asymilacja. A niestety skupiska polskie są niemiło postrzegane za granicą.

Hmmmm....bardzo ciekawe jest to co napisałaś. Muszę to przemyśleć. Mam wrazenie, ze możesz mieć tu sporo racji. W końcu, większość za granicami zaczyna od przysłowiowego zmywaka lub innych niskoplatnych zajęć. Zastanawiające jest ze w tych zajęciach tkwią? Po wielu latach. Może rzeczywiście mamy jakiś kompleks i nie potrafimy uwierzyć w siebie?


Ja odpowiem. Mam/miałam świetna pracę. Zrobiłam karierę taka na miarę karier, o jakich się mówi. Poszłam na zwolnienie w połowie 6. miesiąca ciąży. Na początku męczyłam si bez pracy, bez tego bycia tam, szukałam kontaktu, oglądałam w tv, co się dzieje w pracy. Aż minęły że dwa miesiące i nagle zrozumiałam, jak mi dobrze. Jestem na macierzyńskim ponad 8 miesięcy i nie chce nigdy wrócić do pracy. Chciałabym do końca życia siedzieć w domu, nic więcej nie robić i w końcu odpoczywać, przytulać dziecko. Pracowałam "zaledwie" 15 lat i jestem zwyczajnie zmęczona. Wstawanie bez pośpiechu, zjadanie śniadania, spacery dwugodzinne, uśmiech dziecka - to wszystko nagle stało się tak miłe, że nie interesuje mnie już kariera.
I owszem, nie chciałabym nie robić nic. Chciałabym iść na kursy języków obcych, wrócić do tańca, jeździć na wycieczki i po prostu żyć. Praca zabiera nam okolo 10 godzin dziennie naszego życia. Wstajesz o 7, biegasz, wychodzisz po 8 i wracasz do domu styrana o 18.30, to daje łącznie nawet więcej niż 10 godzin.
Dlatego nie rozumiem, gdy ktoś mówi, że właśnie każda kobieta powinna chcieć pracować. Moim zdaniem każdy człowiek jest leniwy i jeśli tylko dostałby możliwość rozwijania pasji i opieki nad dzieckiem, skorzystałby. Ja bym chciała :)

Juz gdzieś pisałam, ze pracować trzeba z głowa. Żaden problem orać na ugorze po 12 godzin. Sztuka jest ten ugór ogarnąć w 8. A mieć zapłacone jak za 12.
Ja pracuje siedem godzin dziennie. Do pracy mam dwie minutki. A po tych wszystkich zmianach już w ogóle będę pracować z domu. Wszystko ponad 7 godzin robię jeśli chce albo odczuwam taka potrzebę. Nikt mnie nie zmusza. Nie jestem na samozatrudnieniu.

U mnie w żłobku jest jedna opiekunka na max dwójkę dzieci. A w niektórych momentach jest opieka jeden na jeden. Zależy czy wszystkie dzieci przyszły do przedszkola.
U trzy, cztero latków są dwie opiekunki na 5 dzieci. I jest to przestrzegane bo to jest wytyczna rządowa, każde przedszkole musi się do niej stosować jeśli chce się utrzymać w branży.
 
reklama
Zgodzę się. Jest takie polskie powiedzenie....obyś cudze dzieci uczył.
Rodzice nie pomagają.
Kiedys było inaczej. Narozrabiałeś w szkole było pewne, ze w domu do uszu nakłada za wszystkie czasy. Teraz narozrabia się w szkole a rodzice podwyzszaja kieszonkowe. Dziwne czasy nastały. Nauczycieli szkoda.



Hmmmm....bardzo ciekawe jest to co napisałaś. Muszę to przemyśleć. Mam wrazenie, ze możesz mieć tu sporo racji. W końcu, większość za granicami zaczyna od przysłowiowego zmywaka lub innych niskoplatnych zajęć. Zastanawiające jest ze w tych zajęciach tkwią? Po wielu latach. Może rzeczywiście mamy jakiś kompleks i nie potrafimy uwierzyć w siebie?




Juz gdzieś pisałam, ze pracować trzeba z głowa. Żaden problem orać na ugorze po 12 godzin. Sztuka jest ten ugór ogarnąć w 8. A mieć zapłacone jak za 12.
Ja pracuje siedem godzin dziennie. Do pracy mam dwie minutki. A po tych wszystkich zmianach już w ogóle będę pracować z domu. Wszystko ponad 7 godzin robię jeśli chce albo odczuwam taka potrzebę. Nikt mnie nie zmusza. Nie jestem na samozatrudnieniu.

U mnie w żłobku jest jedna opiekunka na max dwójkę dzieci. A w niektórych momentach jest opieka jeden na jeden. Zależy czy wszystkie dzieci przyszły do przedszkola.
U trzy, cztero latków są dwie opiekunki na 5 dzieci. I jest to przestrzegane bo to jest wytyczna rządowa, każde przedszkole musi się do niej stosować jeśli chce się utrzymać w branży.
Chyba nie zrozumiałaś :) nigdzie nie napisałam, że mam ciężką pracę albo że pracuje 12 godzin. Napisałam, że jestem zmęczona samym faktem chodzenia do pracy. Samym faktem wstawania do niej, biegania rano do łazienki, robienia na szybko śniadania. Jestem zwyczajnie zmęczona pracą. Tak, wiem, brzmi to może głupio, ale chce być leniem do końca życia i robić wszystko na spokojnie, chodzić na długie spacery i długie zakupy po głupim Lidlu.
Chce, a nie mogę. Bo przyzwyczajeni jesteśmy, że świat tak wygląda. I nagle nie mogę mieć o tyle pieniędzy mniej. Poza tym sam mój mąż uważa, że powinnam pracować. Bo tak. Bo tak jest na świecie. On też chciałby już nie pracować. A ma super pracę, taka, która sobie kiedyś wymarzył. Ale chcialby nie musieć. To muszenie jest złe i niefajne. To muszenie zmusza. A ludzie nie lubią być do czegokolwiek zmuszani. Tak po prostu.
 
Do góry