catherinka
Marzec'06 i Lipiec'09
Zmatowieje lakier? : Bez komentarza...
Jak tak czytam Wasze posty w tym wątku, to mam ochotę skakać pod sufit, za to, jaka jest rodzina mojego męża. Wiadomo, że nikt nie jest idealny i nie z wszytskim co zrobią lub powiedzą się zgadzam, ale to przecież normalne. Widzę, że mam się z czego cieszyć, bo i moja mama i teściowa generalnie pozwalają mi wychowywać Filipa tak jak ja chcę. Gorzej jest z moją babcią ;D Wczoraj przez godzinę próbowała mnie przekonać, że Filipowi chce się pić ;D i że powinnam mu dać wody z cukrem ;D No ale to jest "stara szkoła", dwa pokolenia do tyłu, więc staram się kiwać głową a i tak robić swoje. Jednak czasem mi nerwy puszczą i trochę zbyt stanowczo do babci się odezwę, aż mi głupio potem - bo przecież jej się już nie wytłumaczy i to ja owinnam być tą stroną, która rozumie, dobrze, że mnie Marcin stopuje.
Kinga, jak byliśmy w lany poniedziałek w domu rodzinnym mojego męża, to wieczorem jak wracaliśmy stwierdziłam, że dzisiejszy dzien to tak jakbym dziecka nie miała, bo tlyko je karmiłam, a tak to cały czas ktoś inny się nim zachwycał i zajmował(babcia, dziadek, pradziadek i szwagerika). Śmiesznie to wyglądało, jeden chodził za drugim, żeby Filipa przejąć, czy na niego popatrzeć I też miałam ochotę po prostu chwilę go przytulić, ale tak sobie pomyślałam, że nie mają go na miejscu, będą widzieć rzadko - to niech się nim nacieszą. Owszem to moje dziecko - ale przecież to są jego dziadkowie, najbliższa rodzina. I w dodatku pierwszy wnuk. Być może dlatego mam taki stosuenk - bo z moją babcią jestem w bardzo bliskch stosunkach. Pewnie, że na dłuższą metę raczej bym tego nie zniosła, ale tak raz, od czasu do czasu...
Jak tak czytam Wasze posty w tym wątku, to mam ochotę skakać pod sufit, za to, jaka jest rodzina mojego męża. Wiadomo, że nikt nie jest idealny i nie z wszytskim co zrobią lub powiedzą się zgadzam, ale to przecież normalne. Widzę, że mam się z czego cieszyć, bo i moja mama i teściowa generalnie pozwalają mi wychowywać Filipa tak jak ja chcę. Gorzej jest z moją babcią ;D Wczoraj przez godzinę próbowała mnie przekonać, że Filipowi chce się pić ;D i że powinnam mu dać wody z cukrem ;D No ale to jest "stara szkoła", dwa pokolenia do tyłu, więc staram się kiwać głową a i tak robić swoje. Jednak czasem mi nerwy puszczą i trochę zbyt stanowczo do babci się odezwę, aż mi głupio potem - bo przecież jej się już nie wytłumaczy i to ja owinnam być tą stroną, która rozumie, dobrze, że mnie Marcin stopuje.
Kinga, jak byliśmy w lany poniedziałek w domu rodzinnym mojego męża, to wieczorem jak wracaliśmy stwierdziłam, że dzisiejszy dzien to tak jakbym dziecka nie miała, bo tlyko je karmiłam, a tak to cały czas ktoś inny się nim zachwycał i zajmował(babcia, dziadek, pradziadek i szwagerika). Śmiesznie to wyglądało, jeden chodził za drugim, żeby Filipa przejąć, czy na niego popatrzeć I też miałam ochotę po prostu chwilę go przytulić, ale tak sobie pomyślałam, że nie mają go na miejscu, będą widzieć rzadko - to niech się nim nacieszą. Owszem to moje dziecko - ale przecież to są jego dziadkowie, najbliższa rodzina. I w dodatku pierwszy wnuk. Być może dlatego mam taki stosuenk - bo z moją babcią jestem w bardzo bliskch stosunkach. Pewnie, że na dłuższą metę raczej bym tego nie zniosła, ale tak raz, od czasu do czasu...