Jeszcze Wam nie pisałam o spotkaniu w naszym domu z moimi teściami. Ja nie mogę narzekać. Oprócz tego, że mogą zamęczyć swoją dobrocią. Połatali wszystkie dziurki gipsem w naszych ścianach i sufitach, położyli nam wykładzinę w przedpokoju, naprawili światło w łazience. Nie wiem jak zauważyli, że zacinają się drzwi w szafie w sypialni, ale też naprawili. Ogólnie umęczyli nas bardzo swoją nadgorliwością, ale gdyby mogli to pewnie by jeszcze coś naprawili, albo posprzątali, albo ugotowali. Jedzenia przywieźli tyle ze sobą, że mam zamrożone na najbliższe dwa tygodnie na obiady codzienne
. Ogóreczki, grzybki marynowane, koncentrat ze świerzych pomidorów, nawet kurę na rosół, którą sami musieli najpierw kupić
. A jeszcze jak teściowa nie mogła spać, to nam wszystko poprasowała.
Chwilami czułam się niepotrzebna...
A jeszcze trzy wielkie ciasta, dwa zamroziłam, bo jeszcze tego pierwszego nie zjadłam
.
Chwilami czułam się niepotrzebna...