Anula jeszcze jest troszkę szansy
a jak nie to next time. Przeciętnej parze spłodzenie dziecka zajmuje pół roku. Wiem, wiem, że biorą pod uwagę zarówno ludzi którym się udało w 1 cyklu i tych co po 2 lata walczą. Co tu dużo mówić, nikt z nas nie wie na czym to polega do końca, że się udaje albo nie. To jest strasznie frustrujące i niesprawiedliwe, że niektórym się udaje od razu, a drudzy muszą czekać. Z tego co wiem moi rodzice pracowali nade mną rok (tzn po prostu współżyli po ślubie bo kiedyś nie nazywało sie tego "staraniami" tylko ludzie po prostu ze sobą po ślubie sypiali i dziecko było naturalna koleją rzeczy). Moja szwagierka zaskoczyła jakoś za 3 razem z tego co wiem, a miała dłuuugie cykle.
Jeśli chodzi o mnie to trudno powiedzieć że się staram. W sierpniu tylko jedno serduchowanie i to z wysokim TSH o którym nie wiedziałam, później 2 mies przerwy i teraz w listopadzie niby jakaś mini szansa jest, ale raczej za mało serduch było w dni płodne i TSH jeszcze ciut za wysokie... tak sobie myślę, że jeszcze wszystko przede mną i przed Toba Anula też. Dopiero pierwszy cykl z unormowanym TSH. Ja mam dodatkowe ciśnienie, bo mam 30 lat i mam świadomość tego jak to już późno, że już by się przydało chociaż być w ciąży...teraz żałuję że nie zrobiłam badań tuż po ślubie (bo starać sie postanowiliśmy od września) wtedy wcześniej bym zaczęła leczyć tarczycę, a atk to zmarnowałam 3 miesiące
i kto wie czy nie więcej bo niewiadomo jak moje TSH.
Staram się też sobie wyrobić takie myślenie pozytywne. Takie, że starania to fajna sprawa (a nie walka), przyjemność, że się coś cały czas dzieje. Najpierw nowy cykl, później czekanie na owu, wypatrywanie, sprawdzanie, badanie i próby (najprzyjemniejszy etap) , później tylko lipny jest ten czas oczekiwania czyli 2 tyg w zawieszeniu, ale to też ma pod koniec swój urok bo dni mijają i zbliża się odpowiedź : fasola albo @ czyli kolejny cykl dający nadzieje. W końcu się nie trzeba zabezpieczać, zastanawiać czy można czy nie.
No to na tyle
Skopiuje jeszcze coś z innego wątku na którym dzisiaj pisałam:
Ale sen dzisiaj miałam piękny nad ranem, śniło mi się że miałam 2 krechy na dwóch testach. Ależ te testy kosmicznie wyglądały, jak to w snach bywa. Do tego mąż wiedział że robię, ale nie mogłam mu powiedzieć jaki wynik bo nagle spotkaliśmy znajomych itp. a ja ściskałam te testy w kieszeni od kurtki znając już wynik i ciesząc się jak głupia. Jak mi się smutno zrobiło jak się obudziłam.....!!!