reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Tak, boję się porodu!

Miyoshi

Fanka BB :)
Dołączył(a)
24 Luty 2018
Postów
347
Cześć dziewczyny. ;-)

Oj, długo się zastanawiałam czy powinnam napisać ten temat. W końcu kobiety są stworzone do rodzenia... To jak tu się bać czegoś, co jest nam zapisane od zarania dziejów? No właśnie.

Kiedyś słyszałam, że skoro kobieta obawia się ciąży, ba! Obawia się macierzyństwa, to nie jest na nie gotowa. Bzdura.

Razem z moim ówczesnym narzeczonym, teraz już mężem, od początku chcieliśmy mieć dziecko. Uwierzcie mi, że czułam się gotowa, jak nigdy. Miałam (mam) idealnego mężczyznę u boku, warunki i przede wszystkim chęci. Ten stan utrzymywał się do momentu, kiedy udało nam się zajść w ciążę. Oczywiście była radość, dalej jest! Niemniej jednak z każdym dniem rósł strach, bo jak to będzie? Ja jestem jedynaczką, małych dzieci u mnie nie było w rodzinie, nie miałam od kogo się uczyć, z kim pogadać, gdzie popatrzeć. No i tak coraz bliżej rozwiązania, czas leci nieubłaganie, a mnie sen z powiek spędza temat porodu. Naprawdę. Jeszcze jakiś czas temu podchodziłam do tego w miarę na luzie: zacznie się, poczekam, pojadę, przeżyję, urodzę. No cóż, mój optymizm tak szybko, jak się pojawił tak też zniknął.

Nie obawiam się, że przegapię moment rozpoczęcia się porodu, czy nie zdążę dojechać do szpitala... Ale generalnie boję się tego, co czeka mnie już w szpitalu. Te wszystkie badania przeplatane skurczami, papiery, plan porodu (w ogóle to już kosmos - nie wiedziałam, że coś takiego istnieje), no i w końcu te legendarne skurcze i sam poród właściwy. A później pierwsze godziny po. Chcę, żeby nasza Mała była już z nami, ale z drugiej strony mój brak doświadczenia, strach, że mogłabym coś zrobić złego dziecku, wszystko dosłownie mnie paraliżuje.

Czy któraś z Was ma podobnie?
Niby się o tym głośno nie mówi, ale liczę, że nie jestem sama z moimi obawami i strachem.
 
reklama
Cześć dziewczyny. ;-)

Oj, długo się zastanawiałam czy powinnam napisać ten temat. W końcu kobiety są stworzone do rodzenia... To jak tu się bać czegoś, co jest nam zapisane od zarania dziejów? No właśnie.

Kiedyś słyszałam, że skoro kobieta obawia się ciąży, ba! Obawia się macierzyństwa, to nie jest na nie gotowa. Bzdura.

Razem z moim ówczesnym narzeczonym, teraz już mężem, od początku chcieliśmy mieć dziecko. Uwierzcie mi, że czułam się gotowa, jak nigdy. Miałam (mam) idealnego mężczyznę u boku, warunki i przede wszystkim chęci. Ten stan utrzymywał się do momentu, kiedy udało nam się zajść w ciążę. Oczywiście była radość, dalej jest! Niemniej jednak z każdym dniem rósł strach, bo jak to będzie? Ja jestem jedynaczką, małych dzieci u mnie nie było w rodzinie, nie miałam od kogo się uczyć, z kim pogadać, gdzie popatrzeć. No i tak coraz bliżej rozwiązania, czas leci nieubłaganie, a mnie sen z powiek spędza temat porodu. Naprawdę. Jeszcze jakiś czas temu podchodziłam do tego w miarę na luzie: zacznie się, poczekam, pojadę, przeżyję, urodzę. No cóż, mój optymizm tak szybko, jak się pojawił tak też zniknął.

Nie obawiam się, że przegapię moment rozpoczęcia się porodu, czy nie zdążę dojechać do szpitala... Ale generalnie boję się tego, co czeka mnie już w szpitalu. Te wszystkie badania przeplatane skurczami, papiery, plan porodu (w ogóle to już kosmos - nie wiedziałam, że coś takiego istnieje), no i w końcu te legendarne skurcze i sam poród właściwy. A później pierwsze godziny po. Chcę, żeby nasza Mała była już z nami, ale z drugiej strony mój brak doświadczenia, strach, że mogłabym coś zrobić złego dziecku, wszystko dosłownie mnie paraliżuje.

Czy któraś z Was ma podobnie?
Niby się o tym głośno nie mówi, ale liczę, że nie jestem sama z moimi obawami i strachem.
To jest chyba normalne, taki lęk przed nieznanym. Ja te się boję, zostało mi 8 tygodni. Podobno jak już się zacznie porządnie ze skurczami, to kobiecie jest wszystko jedno. Jednak zanim się zacznie pewnie nie przestanę o tym myśleć
 
Miałam identycznie jak Ty[emoji846]mówiłam przeżyje ale potem prysło, bałam się mega, skończyło się CC, ale to już z innych względów.
Też mialam zerowe doświadczenie, chyba kiedyś tam raz w życiu pieluchę zmienilam[emoji28] koleżanki zapewniały mnie że wszystko przyjdzie jak dostanę synka na ręce i tak było[emoji846] głowa do góry dasz radę a w szpitalu na pewno Ci że wszystkim pomogą[emoji846]
Cześć dziewczyny. ;-)

Oj, długo się zastanawiałam czy powinnam napisać ten temat. W końcu kobiety są stworzone do rodzenia... To jak tu się bać czegoś, co jest nam zapisane od zarania dziejów? No właśnie.

Kiedyś słyszałam, że skoro kobieta obawia się ciąży, ba! Obawia się macierzyństwa, to nie jest na nie gotowa. Bzdura.

Razem z moim ówczesnym narzeczonym, teraz już mężem, od początku chcieliśmy mieć dziecko. Uwierzcie mi, że czułam się gotowa, jak nigdy. Miałam (mam) idealnego mężczyznę u boku, warunki i przede wszystkim chęci. Ten stan utrzymywał się do momentu, kiedy udało nam się zajść w ciążę. Oczywiście była radość, dalej jest! Niemniej jednak z każdym dniem rósł strach, bo jak to będzie? Ja jestem jedynaczką, małych dzieci u mnie nie było w rodzinie, nie miałam od kogo się uczyć, z kim pogadać, gdzie popatrzeć. No i tak coraz bliżej rozwiązania, czas leci nieubłaganie, a mnie sen z powiek spędza temat porodu. Naprawdę. Jeszcze jakiś czas temu podchodziłam do tego w miarę na luzie: zacznie się, poczekam, pojadę, przeżyję, urodzę. No cóż, mój optymizm tak szybko, jak się pojawił tak też zniknął.

Nie obawiam się, że przegapię moment rozpoczęcia się porodu, czy nie zdążę dojechać do szpitala... Ale generalnie boję się tego, co czeka mnie już w szpitalu. Te wszystkie badania przeplatane skurczami, papiery, plan porodu (w ogóle to już kosmos - nie wiedziałam, że coś takiego istnieje), no i w końcu te legendarne skurcze i sam poród właściwy. A później pierwsze godziny po. Chcę, żeby nasza Mała była już z nami, ale z drugiej strony mój brak doświadczenia, strach, że mogłabym coś zrobić złego dziecku, wszystko dosłownie mnie paraliżuje.

Czy któraś z Was ma podobnie?
Niby się o tym głośno nie mówi, ale liczę, że nie jestem sama z moimi obawami i strachem.
 
Cześć dziewczyny. ;-)

Oj, długo się zastanawiałam czy powinnam napisać ten temat. W końcu kobiety są stworzone do rodzenia... To jak tu się bać czegoś, co jest nam zapisane od zarania dziejów? No właśnie.

Kiedyś słyszałam, że skoro kobieta obawia się ciąży, ba! Obawia się macierzyństwa, to nie jest na nie gotowa. Bzdura.

Razem z moim ówczesnym narzeczonym, teraz już mężem, od początku chcieliśmy mieć dziecko. Uwierzcie mi, że czułam się gotowa, jak nigdy. Miałam (mam) idealnego mężczyznę u boku, warunki i przede wszystkim chęci. Ten stan utrzymywał się do momentu, kiedy udało nam się zajść w ciążę. Oczywiście była radość, dalej jest! Niemniej jednak z każdym dniem rósł strach, bo jak to będzie? Ja jestem jedynaczką, małych dzieci u mnie nie było w rodzinie, nie miałam od kogo się uczyć, z kim pogadać, gdzie popatrzeć. No i tak coraz bliżej rozwiązania, czas leci nieubłaganie, a mnie sen z powiek spędza temat porodu. Naprawdę. Jeszcze jakiś czas temu podchodziłam do tego w miarę na luzie: zacznie się, poczekam, pojadę, przeżyję, urodzę. No cóż, mój optymizm tak szybko, jak się pojawił tak też zniknął.

Nie obawiam się, że przegapię moment rozpoczęcia się porodu, czy nie zdążę dojechać do szpitala... Ale generalnie boję się tego, co czeka mnie już w szpitalu. Te wszystkie badania przeplatane skurczami, papiery, plan porodu (w ogóle to już kosmos - nie wiedziałam, że coś takiego istnieje), no i w końcu te legendarne skurcze i sam poród właściwy. A później pierwsze godziny po. Chcę, żeby nasza Mała była już z nami, ale z drugiej strony mój brak doświadczenia, strach, że mogłabym coś zrobić złego dziecku, wszystko dosłownie mnie paraliżuje.

Czy któraś z Was ma podobnie?
Niby się o tym głośno nie mówi, ale liczę, że nie jestem sama z moimi obawami i strachem.
Mam podobnie tylko ja się nie boje tego ze nie poradzę sobie z moim maleństwem tylko samego porodu :/ Wiem ze to strasznie boli przyznam się ze na oglądałam się też filmików z poradami sn i cc co wywołało u mnie jeszcze większy strach . :( Nie jestem osobą odporna na ból potrafię panikować jak coś mnie naprawdę mocno boli , boje się ze nie dam rady ze coś pójdzie nie tak :/ Wiem ze będę musiała urodzić każda przez to przechodzila ale im bliżej tym bardziej się boje
 
Ja też miałam zero stycznosci z niemowletami, dzieci znajomych nie brałam na ręce a jak już wzięłam to i tak dziecko się wierciło i płakało bo byłam sztywna jak kołek i zestresowana :-D jak urodziłam synka to nagle potrafiłam go trzymac, przewinąć, nakarmić... :) Może zapisz sie do szkoly rodzenia, na pewno pokazują tam jak pielęgnować niemowlę. No i nie bój się, wiadomo że takie dziecko jest delikatniejsze niż dorosły ale nie az tak kruche jak nam sie wydaje ;)
 
Czy chodzisz do szkoły rodzenia?
Jeżli nie to pomyśl sobie o tym, poznasz fajne kobietki, które niekiedy mają podobne obawy, nauczysz się wielu rzeczy, obeznasz z tematem, Twój mąż może chodzić razem z Tobą.
I mnie to powtarzała mama, żebym pamiętała, że każada kobieta jest inna i inaczej reaguje. Hormony też inaczej działają, nie zawsze bedzie różowo i nie zawsze tuż po porodzie miną wszystkie bóle i pojawi się radość.. ale pamiętaj, że to w większości hormony. Trzymam kciuki, odzywaj się czasem
 
Dziewczyny, nie taki diabel straszny!
To tylko brzmi tak, że łoooooo. Oni Cie w szpitalu ze wszystkim poprowadza. U mnie na IP sprawdzili czy moje "uplawy" to wody i od razu na porodówke, ale nie pospiech. Po prostu pielegniarka wziela karte pod pache i poszla ze mna. Polozyla mnie na lozku, podpiela ktg, zapytala czy wygodnie, usiadla przy komputerku i na spokojnie zanim akcja na dobre sie rozbujała zadala najpotrzebniejsze pytania, uszykowala opaski na reke. Gdy skurcze nabraly mocy czas jakby przyspieszyl. Boli, naprawde boli, ale to jest bol z taka mieszanka hormonow w tym adrenaliny, ze mimo, iz upocilam sie jak szczur i mialam wrazenie ze zaraz padne z wycieczenia to caly czas akcja posuwala sie do przodu. Wsluchalam sie w swoj organizm i polozna. Ona Ci bedzie pomagac. Samo parcie to tak naprawde jak robienie dwójki i robisz to instynktownie. Bedziesz czula kiedy musisz napierac. Nim sie obejrzysz rzuca Ci malego czlowieka na brzuch. Potem tylko lozysko (to juz nie boli), a maluch w tym czasie jest mierzony, wazony, no i ogolny przeglad. Gdy juz obydwoje jestescie ogarnieci a dzieciatko jest zdrowe na lozku jedziecie do sali poporodowej. Ja po porodzie mialam takiego powera tyle adrenaliny ze 24h jeszcze usnac nie moglam! Pielegniarka zapyta Cie czy pokazac jak sie karmi piersia i umyja maluszka jezeli Ty nie bedziesz chciala trgo zrobic osobiscie. Dziecko wbrew pozorom nie jest az tak delikatniutkie, a Ty jakby podswiadomie bedziesz czula co robic i tylko z czasem bedziesz nabywac wprawy. Nauczysz sie rozpoznawac placz i to co dla innych bedzie brzmialo tak samo dla Ciebie bedzie jasne w kilka sekund. Uwierz instynkt bedzie działał... ;)
Gdyby porod byl taka trauma nikt by sie nie decydowal na kolejne dziecko. O tym bolu sie szybko zapomina :).
 
Strach przed nieznanym jest normalny.
Z doświadczenia wiem, że wiedza (z dobrych źródeł plus doświadczenie - u pierworodki ciężko ale choćby ze szkoły rodzenia) oraz pozytywne, zadaniowe nastawienie działa cuda.
Ja się nie boję no chyba ze niespodziewanych wydarzeń bo jak minimalizować ryzyko komplikacji mniej więcej wiem.
Ból to pikus - boli ale mija. Ma swoje zadanie i też o tym warto poczytać.
 
Jak o tym sobie pomysle to tez jestem przerazona choc kazdy mowi ze nie ma czego sie bac ze da sie rade bo kazdy daje ;) staram sie myslec pozytywnie ze pojade pocierpie troche urodze i wszystko bedzie dobrze ;) a wiecie jak jest ze znieczuleniem bo slyszalam ze przy Cc jak sie bierze znieczulenie zewnatrzoponowe to pozniej moge plecy bolec nawet reszte zycia a czy przy porodzie silami natury tez tak jest ?
 
reklama
Do góry