Witajcie.
Ja rodziłam w szpitalu na Kasprzaka w Instytucie Matki i Dziecka.
Osobiście nie polecam, chociaż niektóre moje znajome mają dobra opinię na temat tego szpitala.
Znieczulenie zewnątrzoponowe 500 zł..
Poród rodzinny 0 zł, ale nie jest do końca rodzinny.. Ojciec może być przy porodzie ale na porodówce są trzy łóżka oddzielone murowaną ścianą, więc tak jakby się razem rodziło z innymi,ale nie odczuwa się tego tak bardzo. Najbardziej to przeraża kiedy samemu czeka się na rozwarcie a obok kobitka ma już bóle parte i krzyczy, strach w oczach po prostu.
Pobieranie opłat za poród rodzinny a także za znieczulenie jest nielegalne!! Nie ma przepisu, który mówi,że trzeba za to płacić ale jak nie zapłacisz to nie dostaniesz.. to jest łaska lekarzy, wymuszają pieniądze no bo co zrobisz jak Cię boli bardzo, już wolisz zapłacić. Można znieczulenie podciągnąć do potrzebnych, gdy jest taka sytuacja, że kobieta musi je dostać ze względu na zdrowie czy coś takiego.. ale poza CC to raczej nie uznają takich sytuacji.
Ja leżałam koło porodówki przez 2 dni przed porodem bo mi odeszły wody i nie miałam gdzie leżeć. Oddział pataologii ciąży był zajęty, więc byłam za ścianą porodów i w nocy gryzłam paznokcie słuchając odgłosów porodów.
Lekarze i pielęgniarki nie chciały mi udzielać informacji o moim stanie zdrowia i dziecka. Nie chciały mi mówić jakie leki mi podają. Lekarz podawał mi antybiotyk - nie wiem po co, którego mój organizm nie tolerował. Erytromycyna- miałam po nim straszne torsje, dreszcze i okropne wymioty, prosiłam żeby mi go już nie dawali, ale lekarz stwierdził tylko,żebym pamiętała na później,że nie toleruje tego antybiotyku.
Na poródwce było tak sobie, oczekiwałam większego zainteresowania moją osobą i troszkę więcej sympatii. W okół chodziło z 10 osób.. pielęgniarki,lekarze,położne. Czytały sobie gazetki, jadły kanapki, piły herbatki, pogaduszki robiły. A ja leżałam, obok mąż i czekałam na poród.
Podczas porodu niezbyt miłe traktowanie, oschłe strasznie. Lekarz nie powiadomił mnie ani nie zapytał! czy zgadzam się na nacięcie.
Druga dawka znieczulenia została podana zbyt późno i nie zadziałał, mimo moich gorących próśb o zawołanie anestezjologa, pielęgniarki twierdziły, że muszę czuć całkowicie skórcze.
Na połogu,tragedia! W sali 5 łóżek, wszystko zapełnione, w salach duszno,gorąco. Pięlęgniarki nie zmieniały pościeli ani podkładów, nie interesowały się pacjentkami.
Nie pomagały przy dziecku. Dziecko odrazu po porodzie jest przy matce, chyba,że są jakieś problemy. Myślałam, że dostanę jakąś podstawową wyprawkę a nie chciano mi dać nawet jednego pampersa. Ja nie posiadałam ich w ogólę.. miałam 3 tetrówki, pielęgniarki mnie olały. Ledwo wstawałam ale nikt nie pomógł.
Szpital nie daje od siebie żadnych przedmiotów.. zero.
Na połogu nikt o niczym nie informuje, nie można się dowiedzieć kiedy się wyjdzie ze szpitala, byłam 5 dni i nikt nic nie wiedział. W ostatniej chwili mi powiedziano,że wyjść mogę, zapomniano natomiast,że trzeba mi zdjąć szfy!
W pośpiechu i w biegu zdejmowano mi szfy, zakazując przy tym krzyków. Szfy się zrosły ze skórą więc bolało nieziemsko, a pielęgniarki mnie krytykowały, że to wstyd..
Zdecydowanie nie polecam tego szpitala, ale może to tylko mi się tak trafiło?
Pozdrawiam i życzę lepszych doświadczeń )
Ja rodziłam w szpitalu na Kasprzaka w Instytucie Matki i Dziecka.
Osobiście nie polecam, chociaż niektóre moje znajome mają dobra opinię na temat tego szpitala.
Znieczulenie zewnątrzoponowe 500 zł..
Poród rodzinny 0 zł, ale nie jest do końca rodzinny.. Ojciec może być przy porodzie ale na porodówce są trzy łóżka oddzielone murowaną ścianą, więc tak jakby się razem rodziło z innymi,ale nie odczuwa się tego tak bardzo. Najbardziej to przeraża kiedy samemu czeka się na rozwarcie a obok kobitka ma już bóle parte i krzyczy, strach w oczach po prostu.
Pobieranie opłat za poród rodzinny a także za znieczulenie jest nielegalne!! Nie ma przepisu, który mówi,że trzeba za to płacić ale jak nie zapłacisz to nie dostaniesz.. to jest łaska lekarzy, wymuszają pieniądze no bo co zrobisz jak Cię boli bardzo, już wolisz zapłacić. Można znieczulenie podciągnąć do potrzebnych, gdy jest taka sytuacja, że kobieta musi je dostać ze względu na zdrowie czy coś takiego.. ale poza CC to raczej nie uznają takich sytuacji.
Ja leżałam koło porodówki przez 2 dni przed porodem bo mi odeszły wody i nie miałam gdzie leżeć. Oddział pataologii ciąży był zajęty, więc byłam za ścianą porodów i w nocy gryzłam paznokcie słuchając odgłosów porodów.
Lekarze i pielęgniarki nie chciały mi udzielać informacji o moim stanie zdrowia i dziecka. Nie chciały mi mówić jakie leki mi podają. Lekarz podawał mi antybiotyk - nie wiem po co, którego mój organizm nie tolerował. Erytromycyna- miałam po nim straszne torsje, dreszcze i okropne wymioty, prosiłam żeby mi go już nie dawali, ale lekarz stwierdził tylko,żebym pamiętała na później,że nie toleruje tego antybiotyku.
Na poródwce było tak sobie, oczekiwałam większego zainteresowania moją osobą i troszkę więcej sympatii. W okół chodziło z 10 osób.. pielęgniarki,lekarze,położne. Czytały sobie gazetki, jadły kanapki, piły herbatki, pogaduszki robiły. A ja leżałam, obok mąż i czekałam na poród.
Podczas porodu niezbyt miłe traktowanie, oschłe strasznie. Lekarz nie powiadomił mnie ani nie zapytał! czy zgadzam się na nacięcie.
Druga dawka znieczulenia została podana zbyt późno i nie zadziałał, mimo moich gorących próśb o zawołanie anestezjologa, pielęgniarki twierdziły, że muszę czuć całkowicie skórcze.
Na połogu,tragedia! W sali 5 łóżek, wszystko zapełnione, w salach duszno,gorąco. Pięlęgniarki nie zmieniały pościeli ani podkładów, nie interesowały się pacjentkami.
Nie pomagały przy dziecku. Dziecko odrazu po porodzie jest przy matce, chyba,że są jakieś problemy. Myślałam, że dostanę jakąś podstawową wyprawkę a nie chciano mi dać nawet jednego pampersa. Ja nie posiadałam ich w ogólę.. miałam 3 tetrówki, pielęgniarki mnie olały. Ledwo wstawałam ale nikt nie pomógł.
Szpital nie daje od siebie żadnych przedmiotów.. zero.
Na połogu nikt o niczym nie informuje, nie można się dowiedzieć kiedy się wyjdzie ze szpitala, byłam 5 dni i nikt nic nie wiedział. W ostatniej chwili mi powiedziano,że wyjść mogę, zapomniano natomiast,że trzeba mi zdjąć szfy!
W pośpiechu i w biegu zdejmowano mi szfy, zakazując przy tym krzyków. Szfy się zrosły ze skórą więc bolało nieziemsko, a pielęgniarki mnie krytykowały, że to wstyd..
Zdecydowanie nie polecam tego szpitala, ale może to tylko mi się tak trafiło?
Pozdrawiam i życzę lepszych doświadczeń )