Witam,
Ja rodzilam na Zelaznej. Od samego poczatku myslalam o tym szpitalu. Nie wiem czemu. Jakos tak wbil mi sie w glowe i koniec. Owszem czytalam o innych, dowiadywalam sie itd., ale zdecydowana bylam na Zelazna.
Porod byl pod koniec sierpnia, milam stracha, bo w telewizji non stop mowili jakie tlumy sa w szpitalach. Ze odsylaja kobiety do Grodziska, do Minska, Bog jeden wie gdzie jeszcze.
Slyszalam,ze zeby sie dostac do szpitala trzeba miec jedna z trzech rzeczy: lekarz prowadzacy, polozna albo szkola rodzenia.
Ja w ostatniej chwili polecialam do szkoly rodzenia Malgosi Gerady - Radon ( 100 zl )
Tak wiec jak odeszly mi wody ( 5 rano ), to z sercem na ramieniu pojechalismy z mezem na Zelazna. I rzeczywiscie pytania byly trzy: czy lekarz prowadzacy jest z Zelaznej, czy mam umowiona polozna, czy chociaz chodzilam do szkoly rodzeni przy szpitalu?
No i sie udalo. Potem przyszla polozna , ktora mnie zbadala, okazalo sie ze nie ma sladow rozwarcia, a szyjka jest jeszcze twarda i dluga.
Musieli mnie przyjac, bo grozilo zakazeniem plodu ( nie lubie tego okreslenia ).
Zdecydowalismy sie z mezem na pokoj jednoosobowy - 800 zl.
Zajela sie nami polozna, ktora .... hmmm .... no nie wiem, mloda dziewczyna, ale poczucia humoru brak, a do tego byla cholernie niedelikatna w czasie badania. Po drugim takim badaniu, to az sie poryczalam. Naszczescie moj maz przeprowadzil z nia rozmowe i nagle sie okazalo, ze mozna badac delikatniej ( jak ktoras z was chce jej nazwisko, to poprosze o maila ) Na szczescie skonczyla swoja zmiane przed rozwiazaniem i porod przyjela inna polozna. Bylo mi juz wszystko jedno, kto to zrobi. Chcialam tylko zeby ten moj maluch juz wreszcie ze mnie wyszedl ; -)) Siedzielismy w tym szpitalu od 6.00 rano, a Maly urodzil sie o 19.20. Tak wiec dla tak dlugich porodow to sala indywidualna jest super!! Tylko skad mozna wiedziec, ile czasu bedzie sie rodzic ; -)
Sam porod byl szybciutki. Raz i dwa i maly byl juz na mojej piersi.
Moj synek byl bardzo duzym noworodkiem, wiec nie obylo sie bez naciecia krocza, mimo to niezle tez popekalam. Moja ginekolog jak przeczytala moja karte ze szpitala, stwierdzila, ze to wszystko wyglada jak po jakiejs wojnie. Naciecie, popekanie, niedokrwistosc ...
Potem bylo tez ok, jak juz sie z maluchem zameldowalismy w pokoju, to polozne nam bardzo pomagaly. Bylam w pokoju z dwoma dziewczynami w moim wieku, wszystkie mialysmy chlopcow i duzo, duzo pytan. Polozne sie po dwoch dniach smialy, ze jak widza, ze nasz pokoj dzwoni to losuja ktora ma isc. Zawsze mialysmy bardzo duzo pytan, wiec siedzialy z nami po kilka dobrych minut cierpliwie odpowiadajac na nasze pytania.
Drugi raz tez bede tam rodzic.
Tak wiec polecam.
Pozdrawiam.