Hej
Ja zdecydowana jestem rodzic na Karowej i tam mam lekarza prowadzącego. Słyszałam dobre opinie o położnej Agnieszce Musze. Bardzo bym prosiła o kontakt do niej jeżeli ktokolwiek ma albo kontakt do kogoś kto może mieć.
mój adres
mexe@interia.pl
Niestety moja lekarka powiedziała, że ma do niej telefon ale da mi go dopiero po 30tyg ciąży, a ja obawiam się , żę może już do niej nie być miejsc
Ja wlasnie leze na Karowej - juz ponad tydzien...
Dobre opinie...hmm... ja tez slyszalam
Przyjechalam do poradni na standardowa wizyte. Podczas ktg wyszedl mi niewielki spadek tetna dziecka wiec zdecydowali sie mnie zatrzymac. Poniewaz na patologii nie bylo miejsc wrzucili mnie na porodowke do sali 4 osobowej jako dostawka. Lezalam pod stalym ktg - bez jedzenia i picia, na nieregulowanym lozku przez kilka godzin. Cale szczescie znalazlo sie wkrotce miejsce na sali 2-osobowej (tez na porodowce). Przez 4 dni przelezalam non-stop podpieta do ktg (wiekszosc dziewczyn tak lezala) mimo, ze tetno juz wiecej ani razu nie spadlo. O wyjscie do wc musialam sie prosic a decyzja czesto zalezala od dobrej woli poloznej, ktora sie akurat trafila. 5-tego dnia zdecydowano sie zrobic mi test oksytocynowy. Poniewaz wyszedl dodatni, zalozono cewnik Foleya. I znowu caly dzien bez jedzenia, picia i toalety, bo byc moze bedzie cesarka
Cewnik niewiele dal, wiec 6-ego dnia podpieto oksytocyne. I kolejny dzien bez jedzenia, picia, wc, i ciagle pod kroplowkami. Wieczorem pojawily sie konkretne skurcze. Poprosilam o zzo. Po 50min wbijania zebow w poduszke laskawie przyszla pani anastezjolog i wykonala wkucie. Po 2h zzo przestalo dzialac, wiec ponownie poprosilam polozna, aby zawolala anastejolog. Minelo 10min, ale nie pojawila, wiec maz poszedl recepcji z prosba o szybsze przywolanie. Kolejna 10 min i ciagle nic. Po 45min przerazliwych boli zaczelam sie drzec w nieboglosy. Laskawie przyszla lekarka i powiedziala, ze niestety jest juz za pozno na zzo i musze rodzic bez, a potrzebe przyjscia anastezjolog maz jej zglosil dopiero 10min temu
Zalozono mi cewnik, po ktorym mam dzis zalapenie ukladu moczowego i jestem na antybiotyku.
No nic. Urodzilam jakos.
Na poloznictwie oczywiscie nie bylo miejsc, wiec znowu polozyli mnie na porodowce w sali 2-osobowej z 4 innymi dziewczynami
Warunki fatalne - ani kacika dla niemowlat, ani miejsca na walizke - koszmar. Dodatkowo bylo tak zimno, ze musialam z domu zwozic koce. Rch na sali bym niemal non-stop od 5 rano (robili wtedy pobierania krwi
) do 1 w nocy (tez jakies badania).
Jak zapytalam o kapiel dzieci, to polozna odpowiedziala, ze one tego nie robia i trzeba we wlasnym zakresie. Podkresle - na sali zimno i jest tylko umywalka
).
Zawierucha straszna. Ja mialam w ciazy cukrzyce i bylam na diecie cukrzycowej. Po ciazy nikt nawet ani razu nie zbadal mi poziomu cukru a od pan rozwozacych posilki dowiedzialam sie ze dla mnie juz diety cukrzycowej nie ma, bo cukrzyce mialam tlyko w ciazy
Przez 2 dni srednio 5 razy dziennie prosilam o przyjscie poloznej laktacyjnej i do tej pory sie jej nie doczekalam.
Musialam wiec dokarmiac malego mlekiem modyf., ktore tez podawano z wielka laska. Wlewali mi do butli 20ml, jak moj maly juz wtedy jadl 40
Jednago dnia skonczyla mi sie woda, zapytalam wiec poloznej czy jest tu jakis dystrybutor, albo inne miejsce skad mozna wziasc. Uslyszalam ze nie, mimo ze w swoim pokoju maja przeciez czajnik i mogla zaproponowac przegotowanej.
Cale "szczescie", ze maly dostal zoltaczki, a lozeczka do naswietlania sie skonczyly. Z powodu braku miejsca na sali na inkubator musieli nas przeniesc w inne miejsce. Teraz jestem na patologii (bo na poloznictwie ciagle brak miejsc), ale mam 2-osobowa sale i wszytsko jest jak nalezy
To tyle z mojej strony na temat tego "cudownego" szpitala