ja też opiszę moj porod na polnej, a wlasciwie to cc.
Szlam tam tydzien wczesniej ze skierowaniem na cc, nie bylo problemow z przyjeciem, lozkiem. Lekarze fantastyczni, kontrole iusg praktycznie codziennie- po 3 dniach mialam juz zabieg.
Sama opieka lekarska bardzo fajna. Jesli chodzi o polozne, to niektore byly prawdziwymi aniolami, inne natomiast nie powinny chyba pracowac na tym oddziale.
Generalnie dla mnie to porazka, ze po 6 godzinach od operacji, bo w koncu tym jest cesarka, zostajesz nagle sama z dzieckiem i niektore panny polozne są wielce obrazone, ze wolasz je, bo nawet nie jestes w stanie wstac i dziecka podniesc/przewinac/ czy nakarmic.
Tak wiec ten system jest dosc dziwny- tak szybko dawane dziecko tylko do opieki mamie. WIem ze kiedys bylo to 12 godzin i to byl chyba lepszy pomysl.
Ze zdecydowanych minusow to :
- wypuszczają dziecko z zoltaczka- bilirubina 15 i ty sie rodzicu martw, co dalej. jezdzenie do laboratoriow z 6 dniowym maluszkiem i strach, czy bilirubina nie wzrasta- nie polecam. ale to ponoc standardowy numer polnej- tak stweirdzil neonatolog z krysiewicza.mam do nich o to zal, bo trzymali mnie w szpitalu 6 dob i bylo widac, ze zoltaczka sie poglebia- mogli juz tam zadzialac i dzidzię wczesniej doprowadzic do porzadku.
- mnie wypuscili z anemią tak gleboką (cale zycie walczę z nią, a w ciazy to juz w ogoel byla masakra. zastrzyki z b12, zelaza itd) ktora zszkokowala juz 3 lekarzy. wszyscy zdziwieni ze nie bylo transfuzji. ponownie- siedzialam tam 6 dni, robili mi badania krwi, mogli podratowac. teraz jezzdze na zastrzyki, musze dziecko z kims zostawiac- nawet jak jest to babcia-pielegniarka- dla mnie mega stres zostawic 10 dniowe dziecko i nie byc przy nim godziny.
- sytuacja na sali wybudzen po cesarce. 3 lozka, 2 szczesliwe mamy z dzieckiem (w tym jedna ja). do dziewczyny lezacej w srodku, kolo niej maz, przychodzi lekarka i mowi- nie mam dla panstwa najlepszych wiadomosci, oprocz wad, o ktorych wiedzieliscie, synek nie moze oddychac. zapraszam pana na piętro, chce pan pewnie zobacyzc dziecko. bo pani to nie moze w tym stanie.
po 20 minutach przyszla znowu i mowi: neistety synek zmarl. prosze przemyslec, czy zgadzacie sie panstwo na sekcje zwlok.
tak doslownie wygladalo komunikowanie takich wiadomosci!!! w otoczeniu szczesliwych mam, z dziecmi, z mezami, pielegniarki sie krecace kolo. zero taktu, zero empatii, zero pomocy psychologa??? dla MNIE to bylo traumatyczne przezycie. a dla tej dziewczyny... nie chce nawet myslec.
takie są moje refleksje z pobytu w tym szpitalu. Na szczescie moja coreczka jest zdrowa i nie wymagala pomocy ich super sprzetu. ale na wszelki wypadek dlatego wlasnie wybralam ten szpital.