A ja napisze cos bardzo na odwrót. Ja osobiście odradzam szpital na brochowie...rodziłam a raczej trafiłam tam moje pierwsze dziecko-synka Filipka w 23tc, zaden z lekarzy nie zrobił nic by mi pomóc...możnabyło założyc szew na szyjke ale kazdy rozkładał rece!...moze nikt nie umiał?!...rodziłam w normalnych bólach porodowych, pocieli mi szyjke macicy!, zszywali ja na żywca, podczas porosu jkakiś głąb nie lekarz połozył mi się swoją 100 kg masą na brzuch- myślałam ,że wytrysne za przeproszeniem,łożysko nie chciało się odkleić i robili mi łyżeczkowanie tez na żywca...bolało 100 razy gorzej niż sam poród-KOSZMAR, zaden lekarz po wszystkim nie przyszedł mnie poiunformowac ,że mogę zabrac ciałko synka i pochowac...spaliliby go z odpadami! brak zainteresowania...wypisałam sie na własne żadanie po 2 dniach od porodu.Siedzac w poczekalni na moje rzeczy siedziały 4 kobiety które czekały na zdjecie szwów i tez nie wyrażały się dobrze o tym szpitalu...może kiedyś było tam ok ale teraz jest beznadziejnie. Spedziłam tam baardzo dużo czasu lezałam na podtzymaniu wiec...
Teraz jestem w drugiej ciąży w 16,5tc, jest to ciąża ryzyka-ciąza zagrożona...już 3 razy miałam silne krwawienia i to właśnie na dyrekcyjnej mimo braku miejsc zostałam przyjęta, pomogli mi , dali leki...uratowali moje dzieciątko...dzieki nim dzis zaczynam czuć pierwsze smyranka w brzuchu. Wszyscy chwala kliniki, może i jest tam dobrze i wogóle ale nie przyjeli mnie mimo zagrożenia poronieniem a przyjmował mnie taki doktor ciemnoskóry który nawet nie zrobił usg by zobaczyc czy jeszcze mam w sobie dziecko. pojechałam na kliniki bo moim lekarzem prowadzacym był ordynator szpitala...
Teraz chodze do gin do Corfamedu i jestem bardzo zadowolona. Tak naprawde to o każdym szpitalu ktos może powiedziec coś bardzo dobrego a ktoś inny coś bardzo ngatywnego...
o Brochowie 100% prawdy!
Moja przyjaciółka leżała tam 2 razy jakies 3 lata temu.
Poroniła też tam. w 4 miesiacu ciąży, tzn płód obumarł.
dostała środki na wywołanie porodu..."rodziła" na zwykłej sali. żadnej porodowce czy w gabinecie zabiegowym. Nie zainteresowała sie nią zadna położna. Gdyby nie koleżanki z pokoju, to jak ona to moówiła, chyba by nie dala rady. One przynosiły jej wode trzymały za ręke i pocieszały. czujecie to ? inne pacjentki które tam leżały bedąc w ciązy i tez miały problemy patrzyła jak inna dziewczyna rodzi nie żywe dziecko/płód. szpital koszmar.
Kliniki
ja po pewnych przemyśleniach, przypomniałam sobie, ze w sumie gdybym miała jakieś komplikacje to nikt by o tym nie wiedział. połozna z dziennej zmiany założyła ze jestem pierworudka i poleże tam do rana.Od 16 do 19 pies z kulawą noga nie interesował sie jakie mam rozwarcie. a przyjęto mnie z 4 cm. Dopiero jak przyszła moja gin odebrac pordo to mnie badała i miałam juz 9 cm. To ONA powiedziała ze jeszcze 30 minut góra i bedziemy tulic Misiaka także niestety wszystko zalezy od szczęścia i lekarza.