reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szpital Uniwersytecki Kopernika - poród, położne, wasze wrażenia

O stres jest straszny - trzymam sie w dwupaku - dzis zrobie gołabki moim żeby z głodu nie pomarli:), Wszystko przygotowane - dla dziecka nie biore nic - no prawie - bo biore smoczek:), czapeczkę i łapki niedrapki:) i zaciskam nogi:)
 
reklama
Witajcie dziewczyny.

To i ja napiszę swoją opinię odnośnie szpitala, rodziłam tam miesiąc temu.
Ogólnie rzecz biorąc nie mogę narzekać. Jedyny minus jest taki, że podczas przyjęcia do szpitala czekała na samo badanie 2h :szok: ze skurczami co 3 min!! :baffled: Lekarka, która miała wtedy dyżur można powiedzieć, że miała czas na wszystko i troszkę była zakręcona. Podobno był nagły przypadek i musiała iść zrobić cesarkę, jak było naprawdę nikt nie wie.. Może wpływ na to miał też dzień tygodnia -> niedziela.. Ale mimo wszystko.. To czekanie było tak męczące i nudne, a skurcze coraz silniejsze.. Gdy w końcu mnie zbadała i potwierdziła, że to już wysłała mnie na porodówkę. Tam wypełniałam różne papiery, panie bardzo miłe.. Podczas porodu opieka wzorowa, za każdym razem kiedy nacisnęłam przycisk, żeby któraś przyszła, bardzo szybko się zjawiały. W ostatniej fazie porodu, gdy już nie miałam siły, podnosiły na duchu, rozmawiały, doradzały co robić i jak. Po urodzeniu, położyli na mnie małego, później wzięły do zbadania i okrycia. Mój partner z tego wszystkiego zapomniał żeby zrobić dziecku zdjęcie, jedna z tych pań była tak miła i zapytała " a pan nie robi pamiątkowego zdjęcia". Synek urodził się duży (57cm, 3,9kg) więc bez nacięcia się nie obeszło.. Na szczęście pani która szyła, miała pojęcie o tym co robi. Zszyła mnie tak, że podczas obchodu gdy lekarze robili badanie zawsze pytali " a pani była nacinana?" gdy powiedziałam, że tak byli w szoku, bo nic nie widać i tak dobrze wygląda.;-)Dwa tygodnie po porodzie nie czułam już w ogóle bólu krocza, dodam, że był to mój pierwszy poród. Pielęgniarka, która zajmowała się mną po porodzie, również bardzo miła i pomocna. Pielęgniarki od noworodków tak samo miłe i sympatyczne, choć zdarzały się wyjątki jednak większość miłych pań. I jak dla mnie małym minusem był też nacisk na karmienie piersią.. Hmm i to chyba tyle.

Tak więc, jak najbardziej jestem zadowolona z opieki w trakcie porodu jak i po porodzie, nie podobał mi się jedynie sposób w jakim zostałam przyjęta.. generalnie mogę polecić szpital :-)
 
Wydaje mi się, że to kwestia pierwszego dziecka. Bo mnie też na początku badali powoli i "jak do rana będzie, to będzie dobrze", przyjechałam o 11 w nocy, w Boże Narodzenie, Córa urodziła się o 00:55, ale po zbadaniu nabrali tempa. Mnie przeszkadzała tylko odległość do łazienki, od mojej sali to był kawałek i na początku bardzo mnie męczył, ale poza tym na opiekę też nie mogłam narzekać.
 
Witam serdecznie,
czytam Was i jestem mocno przerażona, dzisiaj się dowiedziałam że nie mogę rodzić na Ujastku (ze względu na zagrożenie mojego zycia) i właściwie zostałam zmuszona do rodzenia na Kopernika - będę mieć cc oczywiście
pierwsze dziecko rodziłam 3 lata temu na Ujastku i może nie było jakos rewelacyjnie, ale też nie bylo tragedii, natomiast przeraża mnie stosunek Kopernika (i niektórych mam) do kwestii ojca i meża
na Ujastku mąż "zawoził" mnie na sale operacyjną, czekał przed salą aż skończą cc i potem mógł mi dać buziaka i szedł z pediatrą kapać i ubierać synka (z którym mógł później spędzić tyle czasu ile chciał), po planowanych cc wszyscy mężowie mogli przyjść z dzieckiem na pooperacyjną i byc tam nawet godzinkę
następnego dnia, po przewiezieniu na poporodową zarówno u mnie jak i u mojej współlokatorki byli mężowie - praktycznie cały dzień i bardzo pomagali (nie rozumiem tekstu że będzie miał szanse sie wykazać po powrocie do domu....) - pilnowali dzieci, kiedy my spałyśmy, przewijali, podawali do karmienia, przynosili butelki z mm właściwie zupełnie nie był nam potrzebny personel - zaznaczam że poza mężami nikt inny nas nie odwiedzał
taka forma spędzania czasu rodzinnego bardzo pasowała nam (mi i wspóllokatorce) jak i personelowi, który nie musiał się nad każdą, świeżo upieczona mamuśką rozdrabniać
stąd kiedy czytam że:
1. mąz nie może wejsc na pooperacyjną
2. niespecjalnie ma kontakt z dzieckiem (może w ogóle je zobaczyć? brać udział w ubieraniu itp?)
3. prawo do jednego telefonu (czy jestem w więzieniu?)
4 wizyty męża na poporodowej niezbyt miło widziane
to mi słabo
rozumiem że dla niektórych kobiet narodziny dziecka są wszystkim na co czekają, ale ja bardzo potrzebuje mojego męża przy sobie i nie wyobrażam sobie takiego "odcięcia" na 4 dni
Bardzo proszę jeśli ktoś może o dokładne opisanie możliwości kontaktu z mężem
Jeszcze jedna sprawa - jesli sie rodzi w szpitalu akademickim, jakby z góry sie zgadza na obecność studentów przy porodzie sn lub cc, a co w sytuacji, kiedy ja jestem poniekąd zmuszona do rodzenia tam (żaden szpital w Krk mnie nie przyjmie, a nie można w moim stanie dopuścić do rozpoczęcia akcji porodowej) a nie życzę sobie obecności? miała któraś z mam tak?
 
Jaaaa, Silm! Ty już donoszona i na końcówce. Raaany, ależ czas ucieka. Przy ciążach i dzieciach to najlepiej widać ;)

A Pierworodna za miesiąc dwa latka skończy! Wooow.

Tak BTW,
robiliście już urodziny?
Ja miałam podobnie - obie córki z maja. Termin porodu młodszej miałam na dzień przed urodzinami starszej, więc imprezę urodzinową robiliśmy miesiąc wcześniej, bo się bałam, że nie donoszę, a nie chciałam robić tych urodzin z noworodkiem w domu ;-)

Colaja,
nie mogę się doczekać wieści od Ciebie!
już chyba w domu jesteście, co?
 
reklama
Jaheira,

ja rodziłam 3 lata temu na Kopernika i po tamtym porodzie - w szpitalu niczym przeniesionym w czasie z PRLu zdecydowałam się rodzić tu i drugie. I kazde następne dziecko też chcę rodzić na Kopernika.

Mąż rzeczywiście nie wchodził na salę pooperacyjną. I do pozostałych 3 kobiet NA SZCZĘŚCIE! też nikt nie przychodził. Różnie kobiety czują się po operacji, bo to stres, zmęczenie, narkoza, leki i należy im się cisza i odpoczynek. Ok, nie każdy tego potrzebuje, ale wystarczy, że jedna z mam ma taką potrzebę. Dlatego położne proszą o to by nie wisieć na telefonie. Proszą, nie liczą wykonanych telefonów.
Dziewczyna na łóżku koło mnie rozmawiała z mężem, kilka razy ze starszą córką i... z osobą od której kupowała wózek dla dziecka. Przy tym miała bardzo donośny głos. Następnie okazało się, że dziewczyna, która leżała na łóżku po jej drugiej stronie leżała z nią wcześniej na patologii, więc gadały i się chichrały.
Gdyby szeptem rozmawiały... ale te wszystkie rozmowy były głośne i po czasie męczące.

Mąż na poporodowej? Może być od rana do nocy.
Na I piętrze byłam i w drugiej części mojej sali była dziewczyna, która dużo krwi straciła, miała przetaczaną i ogólnie była bardzo osłabiona. Mąż z nią nawet do łazienki chodził. Do mojej sąsiadki z tego samego pokoju mąż przychodził rano, kursował między szpitalem / domem / sklepami i tak do wieczora i też było ok.
Mój też przychodził kiedy i ile chciał.
I teraz i 3 lata temu, a 3 lata temu leżałam na sali 8osobowej, teraz już takich sal nie ma [nie widziałam w każdym razie]

Kontakt z dzieckiem,
mąż miał w sumie przede mną. Wyjmują dziecko z brzucha, spotkanie z mamą i badanie i dziecko jedzie na noworodki, mój mąż poszedł razem z dzieckiem, ale nie jest to obowiązkowe. Matkę w tym czasie zszywają

co jeszcze...
aha, studenci. Ja się cieszyłam bardzo z ich obecności, to najbardziej empatyczne osoby na sali porodowej. Miałam swoją studentkę - anioła, która mi na bieżąco relacjonowała, co się dzieje po drugiej stronie parawanu. Poprosiłam ją o to. Dodawała mi otuchy i uspakajała. Ale możesz zaznaczyć przy przyjęciu, że sobie nie życzysz obecności studentów.

Musisz rodzić na Kopernika?
Wcale nie musisz, możesz się uprzeć przy Ujastku. Lekarz tylko sugeruje Ci poród na Kopernika, bo tam jest najwyższy stopień referencyjności.
W sumie to nawet w Krk nie musisz rodzić.
To Twój wybór, wybierasz bezpieczeństwo swoje i dziecka zamiast godzinnej obecności męża na sali pooperacyjnej.
 
Do góry