Columbina
Fanka BB :)
hej hej!
No faktycznie jeśli chodzi o 1p. i położne noworodkowe to masakra jakaś. Nie wiem... może były dlatego takie "nie miłe", bo był weekend. Czasami miałam wrażenie, że miały muchy w nosie właśnie dlatego, że ktoś im kazał przyjść na dyżur w weekend. No cóż. Taką mają pracę... czy to świątek, piątek czy niedziela do pracy iść muszą. Też pracuję w służbie zdrowia i jakoś nie narzekam. No, ale to ja...
Jeśli chodzi ogólnie o 1p... na patologii, na której leżałam dzień wcześniej jest spoko. Nie wyremontowane, ale warunki ok. Nawet te prysznice mi nie przeszkadzały. Opieka też dobra.
No i może przejdę do cc... ja wspominam go bardzo miło podczas zabiegu panowała na prawdę wesoła atmosfera. Ja, pomimo tego, że miałam maskę tlenową gadałam jak najęta. Nie wiem czy z wrażenia czy z przerażenia. Po prostu gadałam Wszyscy, którzy uczestniczyli w cięciu na prawdę mili... Mój lekarz jak wyciągał już synka z brzuszka to zażartował, że to dziewczynka i to w dodatku czarna no i wszyscy się oczywiście zaczęli śmiać... bo ja mu na to odpowiedziałam, że nigdy mu nie mówiłam, że tatuś, który ze mną chodził na wizyty to jego ojciec Potem jak już go zważyli, okryli i zbadali dali mi go na 5min. Tzn przyłożyli do głowy I tak się oto poznałam z synkiem za drzwiami czekał na niego tatuś, który poszedł z nim od razu na noworodki. Tam go ubrali i w ogóle. Oczywiście jojcyli coś, że zdjęć nie może zrobić, bo one nie mają zgody matki na to, ale mój mąż popukał ich po głowie i zrobił zdjęcia i też się z synkiem przywitał. Takie to miłe panie noworodkowe na 1p są
Cięcie miałam jako pierwsza. Na sali pooperacyjnej leżałam od 9:00 do... hmm przed 16:00 byłam już na 1p na sali. Oczywiście jeszcze z kroplowką, cewnikiem. Był tam już mój mąż. Przynieśli mi synka i sobie poleżeliśmy razem przez prawie 3godz. Oddałam go na noc, bo nie byłabym w stanie się nim zająć. Zresztą potem zauważyłam, że nikt po cc nie miał dziecka podczas pierwszej nocy przy sobie. 12h po cc przyszła położna i pomogła usiąść i wstać. Więc usiadłam, wstałam, przeszłam się po sali... umyłam ręce i twarz. Potem jeszcze posiedziałam tak ze 20min. No i na koniec przed snem jeszcze zastrzyk dostałam przeciwbólowy. Ale największą ulgą było to, że mogłam się w końcu napić! Niby moczyłam usta po cc, jeszcze na pooperacyjnej, ale to nie to samo co kilka łyków wody
O 5:00 rano przyszła położna, wyjęła mi cewnik i podmyła. No i zaraz po tym przywieziono mi synka. I od tej pory rozstawaliśmy się tylko jak go zabierali na toaletę i badania.
Oczywiście wielki nacisk na karmienie piersią był. Ja, po planowanej cesarce pokarm miałam dopiero w 3 dobie. A one mi kazały go przystawiać, twierdząc naocznie (bo nie każda mi nacisnęła sutka, żeby sprawdzić czy leci coś czy nie leci), że pokarm mam. Pierwsza noc razem była koszmarna. Przystawiałam do piersi, młody nie chciał w ogóle ssać (mam wklęsłe brodawki), z kapturkiem też nie chciał. Ja pokarmu nie miałam. Darł się wniebogłosy. Nikt nie przyszedł mi pomóc go przystawić. Beczałam z nim całą noc. Taki mi się baby blues właczył, że szok. Myślałam, że on nie istnieje, ale cofam to. Dopiero poszłam po butelkę to się uspokoił. Oczywiście za każdym razem, kiedy szłam po te butelki to był wielki wywód na temat mojego karmienia piersią, a raczej nie karmienia. W niedzielę przyszła do mnie dopiero moja koleżanka położna, bo akurat dyżur miała. Jak mnie zobaczyła to ręce załamała. Ona, która jest stricte na porodówce siedziała ze mną i walczyła z laktatorem, żeby mi pokarm napłynął. Pomogła przystawić. No ale niestety młody do te pory ssać nie chce. Więc odciągam i mu daję z butli. Dopiero w poniedziałek, kiedy mnie już wypisywali, przyszła do mnie położna laktacyjna z 2p. Miła i sympatyczna! Niezbyt mi pomogła, bo mam jak to określiła... leniwe dziecko. I możliwe jest to, że po prosu nie zassie się wcale. Zdarzają się takie ewenementy podobno
Także ja trafiłam na 1p pewnie dlatego, że mój lekarz tam urzędował. Ale jak opiekę nade mną wspominam ok, samo cc też ok (śmigałam po nim normalnie, ba! nawet przeszłam je lepiej niż moja szwagierka kilka miesięcy temu poród sn na Ujastku), opieka nad noworodkami też ok była, ale te muchy w nosie tych wszystkich noworodkowych wychodziły mi już bokiem!
Aaa... i na 1p połowa sal poporodowych jest wyremontowana, a połowa nie. No i patologia też jeszcze w trakcie remontu.
No faktycznie jeśli chodzi o 1p. i położne noworodkowe to masakra jakaś. Nie wiem... może były dlatego takie "nie miłe", bo był weekend. Czasami miałam wrażenie, że miały muchy w nosie właśnie dlatego, że ktoś im kazał przyjść na dyżur w weekend. No cóż. Taką mają pracę... czy to świątek, piątek czy niedziela do pracy iść muszą. Też pracuję w służbie zdrowia i jakoś nie narzekam. No, ale to ja...
Jeśli chodzi ogólnie o 1p... na patologii, na której leżałam dzień wcześniej jest spoko. Nie wyremontowane, ale warunki ok. Nawet te prysznice mi nie przeszkadzały. Opieka też dobra.
No i może przejdę do cc... ja wspominam go bardzo miło podczas zabiegu panowała na prawdę wesoła atmosfera. Ja, pomimo tego, że miałam maskę tlenową gadałam jak najęta. Nie wiem czy z wrażenia czy z przerażenia. Po prostu gadałam Wszyscy, którzy uczestniczyli w cięciu na prawdę mili... Mój lekarz jak wyciągał już synka z brzuszka to zażartował, że to dziewczynka i to w dodatku czarna no i wszyscy się oczywiście zaczęli śmiać... bo ja mu na to odpowiedziałam, że nigdy mu nie mówiłam, że tatuś, który ze mną chodził na wizyty to jego ojciec Potem jak już go zważyli, okryli i zbadali dali mi go na 5min. Tzn przyłożyli do głowy I tak się oto poznałam z synkiem za drzwiami czekał na niego tatuś, który poszedł z nim od razu na noworodki. Tam go ubrali i w ogóle. Oczywiście jojcyli coś, że zdjęć nie może zrobić, bo one nie mają zgody matki na to, ale mój mąż popukał ich po głowie i zrobił zdjęcia i też się z synkiem przywitał. Takie to miłe panie noworodkowe na 1p są
Cięcie miałam jako pierwsza. Na sali pooperacyjnej leżałam od 9:00 do... hmm przed 16:00 byłam już na 1p na sali. Oczywiście jeszcze z kroplowką, cewnikiem. Był tam już mój mąż. Przynieśli mi synka i sobie poleżeliśmy razem przez prawie 3godz. Oddałam go na noc, bo nie byłabym w stanie się nim zająć. Zresztą potem zauważyłam, że nikt po cc nie miał dziecka podczas pierwszej nocy przy sobie. 12h po cc przyszła położna i pomogła usiąść i wstać. Więc usiadłam, wstałam, przeszłam się po sali... umyłam ręce i twarz. Potem jeszcze posiedziałam tak ze 20min. No i na koniec przed snem jeszcze zastrzyk dostałam przeciwbólowy. Ale największą ulgą było to, że mogłam się w końcu napić! Niby moczyłam usta po cc, jeszcze na pooperacyjnej, ale to nie to samo co kilka łyków wody
O 5:00 rano przyszła położna, wyjęła mi cewnik i podmyła. No i zaraz po tym przywieziono mi synka. I od tej pory rozstawaliśmy się tylko jak go zabierali na toaletę i badania.
Oczywiście wielki nacisk na karmienie piersią był. Ja, po planowanej cesarce pokarm miałam dopiero w 3 dobie. A one mi kazały go przystawiać, twierdząc naocznie (bo nie każda mi nacisnęła sutka, żeby sprawdzić czy leci coś czy nie leci), że pokarm mam. Pierwsza noc razem była koszmarna. Przystawiałam do piersi, młody nie chciał w ogóle ssać (mam wklęsłe brodawki), z kapturkiem też nie chciał. Ja pokarmu nie miałam. Darł się wniebogłosy. Nikt nie przyszedł mi pomóc go przystawić. Beczałam z nim całą noc. Taki mi się baby blues właczył, że szok. Myślałam, że on nie istnieje, ale cofam to. Dopiero poszłam po butelkę to się uspokoił. Oczywiście za każdym razem, kiedy szłam po te butelki to był wielki wywód na temat mojego karmienia piersią, a raczej nie karmienia. W niedzielę przyszła do mnie dopiero moja koleżanka położna, bo akurat dyżur miała. Jak mnie zobaczyła to ręce załamała. Ona, która jest stricte na porodówce siedziała ze mną i walczyła z laktatorem, żeby mi pokarm napłynął. Pomogła przystawić. No ale niestety młody do te pory ssać nie chce. Więc odciągam i mu daję z butli. Dopiero w poniedziałek, kiedy mnie już wypisywali, przyszła do mnie położna laktacyjna z 2p. Miła i sympatyczna! Niezbyt mi pomogła, bo mam jak to określiła... leniwe dziecko. I możliwe jest to, że po prosu nie zassie się wcale. Zdarzają się takie ewenementy podobno
Także ja trafiłam na 1p pewnie dlatego, że mój lekarz tam urzędował. Ale jak opiekę nade mną wspominam ok, samo cc też ok (śmigałam po nim normalnie, ba! nawet przeszłam je lepiej niż moja szwagierka kilka miesięcy temu poród sn na Ujastku), opieka nad noworodkami też ok była, ale te muchy w nosie tych wszystkich noworodkowych wychodziły mi już bokiem!
Aaa... i na 1p połowa sal poporodowych jest wyremontowana, a połowa nie. No i patologia też jeszcze w trakcie remontu.