Nadarienne
Fanka BB :)
My nie mamy jeszcze stałego planu dnia - wiele zależy od tego, o której jest pierwsza pobudka rano (bywa jakoś między 4 a 7). Oczywiście przewijanie i karmienie, odbijanie, potem zwykle znów przewijanie i mała idzie poleżeć na brzuszku - trochę podźwiga sobie główkę, poobraca raz w jedną raz w drugą stronę, postęka sobie przy tym aż w końcu usypia i tak sobie smacznie na brzuszku chrapie. Następnie tak za 2,5-3,5h budzę na karmienie, przebieram w troszkę grubsze ubranko i zabieram do pokoju, gdzie akurat siedzę ja albo tatuś i tam sobie mała leży na pieluszce na kanapie i czuwa albo drzemie, różnie. Znowu za 2,5-3,5h budzę i karmię, przewijam itp.
Między 13 a 15 mamy spacerek, karmienie jakieś pół godzinki przed i po. Znowu następne karmienie za 2,5-3,5h i potem za jakiś czas kąpiel - staramy się jakoś między 19 a 20 ale to różnie wychodzi jeszcze, czasem później trochę. Po kąpieli znowu cycuś i wieczorne marudzenie, przysypianie na rękach/kolanach - tak do 23-24. Potem jeszcze raz cycuś i do łóżeczka spać.
Oczywiście czasem karmienie częściej jak mała nie doje i chce jeszcze za pół godziny czy godzinę to dostaje oczywiście. Karmienie też trochę trwa, około godzinki trzeba liczyć - wliczam w to jeszcze noszenie na rękach by się odbiło, bo niestety ulewa okropnie nasze dziecko i powietrza łyka dużo przy jedzeniu. A co do kupek i siusiu to losowo się zdarzają w ciągu całego dnia. Na szczęście nie ma ostatnio kupkowych kleksów kilka razy dziennie, tylko taka konkretniejsza kupka ze dwa razy w ciągu dnia - ostatnio zauważam tendencję, że po porannym karmieniu kupa się pojawia. Siusiu za to bardzo często i po każdym oczywiście ryk niemiłosierny i pampersa trzeba ekspresowo zmienić. Najgorzej jak tuż po karmieniu i trzymam, by nie ulało się a tu siusiu i trzeba położyć przewinąć, to oczywiście zawsze się z dziecka uleje jeszcze i nie wiadomo za co się łapać - czy buzię wycierać czy pieluchę zakładać.
Co do dziecięcych pomysłów, to ja podobno uwielbiałam w nocy wyłazić ze śpiworka (jak już umiałam siadać, jakoś nauczyłam się go rozpinać) mama się denerwowała, bo zimno w domu mieliśmy, ale widać mi tak pasowało. A innym razem rano jak się budziłam, to zwijałam materacyk z pościelą w rulon, z półki nad łóżeczkiem zrzucałam sobie zabawki i tak siedziałam na gołych deskach w łóżeczku grzecznie się bawiąc. Mam nadzieję, że córka nie odziedziczyła po mnie takiej pomysłowości. Chociaż pewnie i tak nieraz mnie zaskoczy czymś, bo wydaje mi się, że dziecka nie da się przewidzieć.
Między 13 a 15 mamy spacerek, karmienie jakieś pół godzinki przed i po. Znowu następne karmienie za 2,5-3,5h i potem za jakiś czas kąpiel - staramy się jakoś między 19 a 20 ale to różnie wychodzi jeszcze, czasem później trochę. Po kąpieli znowu cycuś i wieczorne marudzenie, przysypianie na rękach/kolanach - tak do 23-24. Potem jeszcze raz cycuś i do łóżeczka spać.
Oczywiście czasem karmienie częściej jak mała nie doje i chce jeszcze za pół godziny czy godzinę to dostaje oczywiście. Karmienie też trochę trwa, około godzinki trzeba liczyć - wliczam w to jeszcze noszenie na rękach by się odbiło, bo niestety ulewa okropnie nasze dziecko i powietrza łyka dużo przy jedzeniu. A co do kupek i siusiu to losowo się zdarzają w ciągu całego dnia. Na szczęście nie ma ostatnio kupkowych kleksów kilka razy dziennie, tylko taka konkretniejsza kupka ze dwa razy w ciągu dnia - ostatnio zauważam tendencję, że po porannym karmieniu kupa się pojawia. Siusiu za to bardzo często i po każdym oczywiście ryk niemiłosierny i pampersa trzeba ekspresowo zmienić. Najgorzej jak tuż po karmieniu i trzymam, by nie ulało się a tu siusiu i trzeba położyć przewinąć, to oczywiście zawsze się z dziecka uleje jeszcze i nie wiadomo za co się łapać - czy buzię wycierać czy pieluchę zakładać.
Co do dziecięcych pomysłów, to ja podobno uwielbiałam w nocy wyłazić ze śpiworka (jak już umiałam siadać, jakoś nauczyłam się go rozpinać) mama się denerwowała, bo zimno w domu mieliśmy, ale widać mi tak pasowało. A innym razem rano jak się budziłam, to zwijałam materacyk z pościelą w rulon, z półki nad łóżeczkiem zrzucałam sobie zabawki i tak siedziałam na gołych deskach w łóżeczku grzecznie się bawiąc. Mam nadzieję, że córka nie odziedziczyła po mnie takiej pomysłowości. Chociaż pewnie i tak nieraz mnie zaskoczy czymś, bo wydaje mi się, że dziecka nie da się przewidzieć.