Bardzo ciekawa dyskusja dotycząca szczepień. Jestem mamą bardzo wyczekanych dzieci. Jedno po ciężkiej zamartwicy drugie skrajny wcześniak. Marzę o tym by móc zaszczepić dzieci. Oczywiście boję się nopów, ale też bardziej boję się chorób i ich powiklan. Przeżyłam już swój koszmar, kiedy pies podrapał dziecko do krwi. Bardzo bałam się tężca. Nie mogłam zaszczepić dziecka, bo był bardzo niestabilny układ nerwowy. Nikomu nie życzę takiego strachu.
Widzisz tu gdzie mieszkam na tężca nie szczepi się dzieci. Szczepi się specjalne narażone grupy społeczne i np osoby które zostały pogryzione czy udrapane. Dzieci z zasady się na tężca nie szczepi.
@DarkAsterR jestem dzieckiem, które ospę i świnkę przechodziło. Wiem, że to wygląda niewinnie, ale takie nie jest. Powikłania, bo to one są okrutne. Nie wiem czy ktoś zrobił takie badania, ale od lat wiadomo jak niebezpieczna jest świnka dla chłopców. Dziewczynek też nie oszczędza. Czy ktoś kiedyś zbadał jak wiele dzieci nie słyszy po przechorowaniu świnki? Nie wiem, nie zagłębiam się, bo dla mnie to nie istotne. Wiem jakim utrudnieniem dla mnie to jest, bo po śwince mam upośledzony słuch, który docelowo zupełnie mnie opuści. To taki podarunek po śwince. Więc nie myśl proszę, że to zwykła choroba, bo takich chorób "zwykłych" nie ma. Są tylko większe lub mniejsze ich skutki uboczne nie zawsze ujawniane tuż po chorobie lub w jej trakcie.
Jest mi przykro, ze coś takiego cie spotkało. Nie będę wciskać kitu, ze wiem co czujesz...bo nie wiem. I ciężko jest mi sobie to wyobrazić.
Zdaje sobie sprawę, ze obie choroby mogą nieść ze sobą powikłania. Wiem, co świnka może zrobić chłopcom a co różyczka ciężarnym kobietom. Czyż szczepionka na różyczkę nie została wyprodukowana dzieki pomocy jednej odważnej kobiety, która urodziła dziecko cierpiące na powikłania z powodu różyczki?
Jednocześnie do jakichkolwiek źródeł nie sięgam, czy to po polsku czy po angielsku, jest w nich wyraźnie napisane „choroba przechorowana daje odporność na całe życie”. Szczepionki wydają się dawać ta odporność określana uroczym terminem „długofalowa”.
Nawet w tych załączonych w temacie linkach są wiadomości, ze zachorowalność dzieci szczepionych owszem spadła ale wzrosła zachorowalność osób powyżej 15 rz. W jednym z podanych źródeł rozmowca (mam wrazenie, ze lekarz) wprost stwierdził, ze co dziesięć lat powinno sie doszczepiac. Nie jest dla mnie tylko jasne czy doszczepiac powinnismy sie na wszystko jak leci czy tylko na niektóre choroby)
I kto ma za to zapłacić? Bo o ile dzieci dostają szczepienia podstawowe za darmo o tyle dorośli już nie.
W tym samym czasie większość źródeł podaje, ze świnka przechodzona w dzieciństwie ma łagodny przebieg a u dorosłych może już być gorzej z możliwa hospitalizacja.
O różyczce badania wypowiadają się w podobny sposób.
I co niby teraz powinnam zrobić? Pozwolić dziecku w sposób naturalny przebyć świnkę i różyczkę aby zapewnić mu odporność na całe życie czy podać mu teraz szczepionkę i być może liczyć się z faktem, ze obie choroby zostaną przebyte o wiele ciężej w wieku późniejszym być może powodując nieodwracalne powikłania? Bezpłodność u syna i powikłania u córki jeśli okaże się być na tyle pechowa, ze załapie różyczkę będąc w ciazy.
Jeśli chodzi o Odrę to pomimo braku szczepienia na nią, moja mama odmówiła podania mi tej szczepionki, to nigdy jej jakos nie złapałam. Pomimo faktu, ze naokoło mówi się o jej ogniskach. W UK tez ona podobno jest ale póki co omijała mnie przez prawie 40 lat mojego życia.
Jestem w o tyle dobrej sytuacji, ze przeszłam świnkę i różyczkę, odporność mam. O siebie się nie boje. Ale zastanawiam się jaka decyzje podjąć odnośnie dzieci...chciałabym w końcu się zdecydować albo w jedna albo w druga stronę ale bez solidnych badań czy argumentów mam z tym problem.