Ja zachorowałam na covid w październiku w zeszłym roku. Nie powiem, łatwo nie było, nie chciałabym tego przechodzić jeszcze raz... I nikomu nie życzę... W mojej rodzinie kilka osób chorowało, w tym teść, który ledwo z tego wyszedł. Gdyby nie amantadyna już by go z nami nie było... Są różne opinie na ten temat (amantadyny) ale ja znam osobiście kilka osób, które dzięki temu wyszło z covid. Zastanawiałam się nad szczepieniem, pytałam ginekolog - odradziła mi, zwłaszcza w ciąży. Moja decyzję, aby się nie szczepić podjęłam po tym jak dwie osoby z mojej rodziny zmarły po szczepieniu. Pisałam już o tym kiedyś. Ciocia, pacjentka onkologiczna - szczepienie ewidentnie skróciło jej życie, bo po drugiej dawce zaczęła się dużo gorzej czuć, plus dalszy krewny, mężczyzna około 60 lat bez chorób - dostał zatoru. Usiadł na kanapie i już nie wstał. Mam nadzieję, że nikt nie będzie nas zmuszał do szczepień jak to jest np.we Francji... Dla mnie te szczepionki nie mają sensu, skoro i tak nie chronią przed ciężkim przebiegiem i przed śmiercią... Dla mnie najważniejsze to uważać na siebie... Izolujemy się z mężem ile mozemy, bo w ciąży podobno nie można brać amantadyny. Mam głęboka nadzieję, że covid nas ominie...